piątek, 6 maja 2016

Chapter 2

Zwiedzali Trondheim.
Chociaż zwiedzali to może za duże słowo w kontekście tego, że latali po mieście jak japońscy turyści, a czasu wolnego mieli tyle, ile mniej więcej potrzeba na zrobienie ewentualnego zdjęcia.
Ale kij z tym wszystkim. Najgorsze było to, że nie było z nią Johanna. Była ciekawa jego reakcji na ten cały dom wariatów, jaki się tu rozgrywał, a tymczasem jakiś inteligentny organ dowodzący wysłał norweską część wymiany prosto na lekcje.
Fantastycznie.
Równo o szesnastej odstawili ich na parking pod szkołą. Nareszcie. Tylko to jedno słowo dudniło jej w głowie.
Johann na nią czekał.
- Mam dość - powiedziała na wstępie, uśmiechając się do niego.
Zaczerwienił się! Oczywiście, że tak. I uśmiechnął lekko.
Podeszła jeszcze dwa kroki i pocałowała go w policzek.
Rany, jaki czerwony.
- Emm... A masz może ochotę na jakąś kawę? - zapytał, próbując ukryć zmieszanie.
- Z tobą może być nawet soczek marchewkowy - roześmiała się. - Ale jeśli miałabym wybierać, wolałabym piwo.
- O matko, co wy wszyscy macie z tym piwem? - zdziwił się, a nawet lekko zirytował, Johann. - Przecież to jest paskudne. Wódka, martini, jakieś wino, no wszystko, ale nie piwo.
- Wiesz, o co chodzi? - zastanowiła się. - To po prostu trzeba umieć pić. Jest tu jakiś... aha, jest - wskazała palcem na jedyny sklep, znajdujący się w okolicy parkingu. - Ale ty musisz kupić. Dwie puszki. Czegokolwiek, w gruncie rzeczy.
Popatrzył na nią podejrzliwie.
- No co, ja się przecież nie dogadam. Chodź! - ruszyła w stronę sklepu.
Wyszli z niego, dzierżąc w dłoniach po puszce piwa. Ala rozejrzała się po okolicy. Parking ulokowany został niedaleko szkoły, w sąsiedztwie placu zabaw dla dzieci. Tuż przy ogrodzeniu, nieco w zaroślach, znajdowała się drewniana ławka, absolutnie idealna.
- No i co teraz? - zapytał Johann, patrząc na nią z lekkim, aczkolwiek doskonale widocznym politowaniem.
- Ej - uśmiechnęła się, spoglądając mu w twarz. - Nie rób takich min.
- Jakich?
- Jakbym miała pięć lat i wymyślała największy idiotyzm świata.
Uśmiechnął się i podrapał po potylicy z zakłopotaniem.
Rany, jaki on był uroczy.
- Ja chyba nad tym nie panuję, wiesz?
- Nad pogardą dla całego świata?
- No... no coś w tym rodzaju - znów się uśmiechnął.
- Dobra, chodź - pociągnęła go za rękę w stronę ławeczki. - Zaraz będzie całkiem ciemno i to wszystko będzie bez sensu.
- Tu jest przecież jakaś lampa - zauważył Johann.
- Najciemniej pod latarnią - odpowiedziała, teoretycznie bez związku z tematem, siadając obok niego.
Chwilę siedzieli w ciszy, popijając piwo, każde pogrążone w swoich myślach.
- Ala, to naprawdę jest paskudne - odezwał się wreszcie Johann.
Jak on ładnie wymawiał jej imię. Tak... ciepło.
- Możesz to powtórzyć? - poprosiła, zwracając się w jego stronę.
- Co? Że jest paskudne?
- Nie - roześmiała się. - Moje imię.
- Aaa, imię - zaczerwienił się. - Ala.
Naprawdę miała ochotę rzucić mu się na szyję.
- No dobra. To teraz weź jeszcze łyka.
- Po co?
- No proszę cię.
Zrobił, co mu kazała.
- Świetnie - powiedziała, wyciągając mu puszkę z ręki. Odstawiła ją obok swojej, a sama usiadła po turecku, przodem do Johanna, zaraz przy nim. Tak, że jej kolana stykały się z jego nogą.
Całowanie faceta w pierwszej dobie znajomości? Challenge accepted.
Nachyliła się do przodu, dotykając dłonią jego policzka, spojrzała w jego zaskoczoną twarz i pocałowała go. Nie tak wcale przelotnie.
A potem uśmiechnęła się szelmowsko.
- Spróbuj teraz - podała mu puszkę. - Lepsze?
- Ani trochę - zaprzeczył, spoglądając na nią śmiejącymi się oczami.
- Chyba mam słabą moc przekonywania - mruknęła, znów się do niego zbliżając.
- Chyba tak - potwierdził jeszcze, zanim znów zamknęła mu usta pocałunkiem.
Mogłaby tak spędzić całe życie.

*

Okej, to było całkowicie szczeniackie.
No i co z tego?
Właśnie po to miał dziewiętnaście lat, żeby się całować gdzieś po krzakach. Nie będzie się przecież takimi rzeczami zajmować po czterdziestce.
Siedział, wpatrzony w ciemność, obracając puszkę piwa w dłoniach, a Ala opowiadała mu o swoich znajomych, życiu w Polsce i tego typu sprawach. Miała nawijkę, trzeba przyznać. W sumie to było nawet ciekawe, ale zdecydowanie bardziej wolał poprzednią wersję ich wspólnego spędzania czasu.
Pachniała różami czy czymś takim.
I słodko smakowała. Mimo tego piwa.
Zwrócił głowę w jej stronę. Było już naprawdę ciemno.
- Ala, musimy wracać. Chyba, że chcesz, żeby nas próbowały namierzać służby specjalne w postaci mojej mamy.
Roześmiała się głośno i pocałowała go delikatnie.
- Ok - zgodziła się.
Ale kiedy dotarli do samochodu, Johann zdał sobie sprawę z dość istotnej kwestii.
- Chwila, przecież ja mam promile. Nie mogę prowadzić.
- Proszę cię - Ala pokiwała głową z politowaniem. - Po połowie piwa...
- No raczej więcej niż połowie...
- Jak chcesz, to ja poprowadzę - roześmiała się.
- Ty lepiej wsiadaj - zmienił od razu front, otwierając jej drzwi.
- No i znowu to robisz - ucieszyła się.
- Przyzwyczaisz się - mruknął, włączając silnik.
- Do całowania też się mogę przyzwyczaić - przechyliła się i dała mu buziaka w policzek, łaskocząc włosami po twarzy.
- Ej - roześmiał się - i zapewne zaczerwienił (doskonale o tym wiedział, ale nie był w stanie nic na to poradzić). - Zapnij pasy.
- Tak jest - zastosowała się do polecenia. - Możemy przecież wylądować na jakimś drzewie, no nie? W końcu prowadzisz pijany. Ale to nic. Z tobą mogę wylądować absolutnie wszędzie. I na wszystkim - powiedziała znacząco.
W tym samochodzie naprawdę było gorąco. I byli sami. A wokół nich las. Lepiej, żeby zmieniła temat. Bo on się przez to wszystko  musiał trzy razy bardziej skupiać na drodze.
- Zobaczymy, co powiesz trzeźwa - uśmiechnął się.
- Absolutnie to samo - zapewniła go, włączając radio. - O! Moje ulubione!
I tak sobie jechali. On prowadził, a ona darła się razem z radiem. Było cudownie. Śmiał się praktycznie cały czas, Ala mogła go uczyć picia piwa, ale jej samej przydałaby się mocniejsza głowa, bo po jednym była już nieźle wstawiona. Człowiek trzeźwy ewidentnie się tak nie zachowuje i nie pieprzy takich głupot.

*

Nie była pijana. Nie sposób upić się jednym piwem. Ale na rękę było jej to, że Johann był o tym właściwie przekonany. Mogła mówić i robić dosłownie wszystko, na co miała ochotę - w razie czego było na co zrzucić.
Teoretycznie nie miała problemu z mówieniem ludziom prawdy prosto w oczy, ale jednak poinformować właściwie obcego faceta, że ma się na niego ochotę, to jednak trochę inna kwestia.
W dalszym ciągu zupełnie dla niej niezrozumiała.
- Masz dziewczynę? - zapytała znienacka, gdy panowie w radiu rozpoczęli jakąś, zapewne zajmującą, dyskusję, tyle że po norwesku.
- A czemu pytasz? - zaczerwienił się Johann.
Mała, sprytna bestia.
- Takie mam hobby. Wszystkich po kolei pytam.
Uśmiechnął się, nawet na nią nie spoglądając.
- To jak? - zapytała, z mocno walącym sercem.
Niby nie ma takiego wagonu, którego się nie da odczepić, ale jednak...
- Nie mam.
Odetchnęła, trzeba przyznać.
- Czemu?
- O to też wszystkich pytasz? - zainteresował się Johann.
- Może. To jak, książę z bajki?
- Może jeszcze nie znalazłem swojej królewny?
- O popatrz. To zupełnie tak, jak ja.
- Też jeszcze nie znalazłaś swojej królewny? - spojrzał na nią przelotnie, uśmiechając się kącikiem ust.
- Księcia, głupku! - roześmiała się.
- Znamy się dwa dni, a ty już mnie obrażasz...
- Mam jakieś nieodparte przeczucie, że jednak mi wybaczysz - mruknęła, spoglądając na niego spod długich rzęs.
- Taka jesteś pewna? - uśmiechnął się, hamując, bo przed samochodem pojawił się zając.
- Jestem. A ty lepiej uważaj, bo zaraz będziemy mieć pasztet na kolację.
- Przecież uważam. Zresztą ja zawsze uważam - odpowiedział Johann.
- A szkoda - wymknęło się Ali.
- Bo? - zerknął na nią.
- Bo mógłbyś czasem zrobić coś szalonego.
- Ciągle robię. Skaczę na nartach.
- A tam - machnęła ręką. - Mógłbyś zrobić coś szalonego. Ze mną.
Johann zaczerwienił się po czubki uszu.
- Na przykład?
- Pojęcia nie mam. To ma być spontaniczne, rozumiesz?
- Rozumiem - przytaknął Johann. - Nie jestem specjalnie spontaniczny.
- Ale ja jestem - uśmiechnęła się szeroko. - Za nas dwoje.
- To akurat zdążyłem zauważyć.

*

Phillip czuł się szczerze oszukany sposobem rozwiązania sprawy tej wymiany przez organizatorów. Absolutnie nie spodobała mu się dziewczyna, którą mu podesłali. Nie, żeby brakowało jej nogi czy zęba na przedzie, ale jednak miss świata to ona nie była.
Irytujące w najwyższym stopniu.
Siedział wieczorem w swoim pokoju, usiłując ogarnąć te kretyńskie funkcje, a tymczasem ta laska rozmawiała sobie najlepsze z jego rodzicami. Rodzicami! To doprawdy wystawiało jej najlepszą laurkę.
Westchnął głęboko, czytając treść zadania powtórkowego.
Wyznacz najmniejszą i największą wartość funkcji f(x) = −(x − 2 )(x+ 1)  w przedziale ⟨0 ;4⟩.
Nie miał pojęcia, jak wyznaczyć którąkolwiek z tych wartości i szczerze je obie pierdolił. Jak i całą tę szkołę. Chciał ją tylko skończyć i mieć święty spokój. I skoki oczywiście. Tylko to się liczyło. No, może jeszcze w międzyczasie jakieś panienki, czemu nie.
Każdemu się coś od życia należy.
Chwycił w dłoń telefon i zadzwonił do Forfanga.
- Halo? - odezwał się jego głos po kilku sygnałach.
- Siema, masz zamiar może zrobić tę majcę? - zapytał, nie owijając w bawełnę.
- Może - usłyszał wyważoną odpowiedź, którą po chwili przyćmił jakiś śmiech w tle. Ewidentnie dziewczęcy.
- Kurwa no - zaklął pod nosem, samemu nie do końca wiedząc, na co jest to reakcja. - Zrób to, okej? Bo mnie szlag jasny trafi. Wiesz przecież, że ta baba się na mnie uwzięła i na pewno... na pewno sprawdzi właśnie mnie.
- Zobaczymy, co da się zrobić - powiedział Johann i rozłączył się.
Zobaczymy. No cudownie. Tylko on na tym jebanym świecie miał takiego pecha. Forfang w najlepsze zabawiał się ze swoją laską z wymiany, a ta jego...
Ach tak. Rozmawiała z jego rodzicami.
Nie tak to miało wyglądać.
__________

Mam totalny zastój w pisaniu. Od miesiąca (albo i więcej) nie naskrobałam ani jednego zdania. I nie wiem, kiedy się to zmieni. Z komentowaniem zresztą jest to samo. Ciągle obiecuję, że ponadrabiam zaległości - i ja to zrobię - tylko jeszcze nie wiem kiedy. Bo taka jest prawda, że ten rozdział się tu pojawił tylko dlatego, że jest gotowy od jakiegoś roku. 
Aha, co do informowania o nowościach - już jakiś czas tego nie robię. Rzucam tylko na Twitterze informację i kilka razy przypominam, ale nie mam czasu ani głowy do zbierania grupki osób, które miałabym osobno informować. Przepraszam :)

12 komentarzy:

  1. Jestem! Wyjątkowo wcześnie z tym komentarzem jak na mnie, heh.
    Od czego by zacząć? Może od tego, że nie lubię Ali... Chyba już to mówiłam (pisałam), ale co tam, mogę się powtórzyć, bo w jej przypadku to wymaga podkreślenia (statystyki muszą się zgadzać - nie lubię jakichś 90% głównych bohaterek opowiadań xD). No bo dlaczego ona sprowadza Forfanga na złą drogę? Uczy go, jak się pije piwo (nawiasem mówiąc, brawo dla Daniela, sama też nie rozumiem, jak można pić piwo, nienawidzę tego smaku), a potem gorszy go, całując (mogę się założyć, że to był pierwszy pocałunek Forfanga; przynajmniej sprawia wrażenie takiego, co nigdy nie dotykał dziewczyny). A potem jeszcze łamią razem prawo... Cóż za nierozważna dziewczyna, zupełne przeciwieństwo Forfanga. Ale jak już wspomniałam chyba pod poprzednim rozdziałem, przeciwieństwa się przyciągają i to jest piękne <3
    Jestem głupia... >.< Zamiast skupić się na komentarzu, rozwiązywałam zadanie Sjoena. Najmniejsza wartość funkcji to -10 dla x = 4, a największa to 9/4 dla x = 1/2 XD *facepalm* Aż sama się zaczęłam nad sobą zastanawiać. Co ze mną jest nie tak? ;_;
    Wróćmy może do bohaterów i ich perypetii, moje są mniej ważne. Biedny Sjoen, trafiła mu się jakaś dziwna dziewczyna podczas tej wymiany. Wyrazy współczucia. A jakby tego było mało, postanowił zadzwonić do Forfanga i usłyszał jak ten się świetnie bawi. Z drugiej strony - przynajmniej nie musi zabawiać swojej koleżanki, może zostawić to rodzicom, oni z pewnością zapewnią jej atrakcje w postaci rozmowy.
    No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy.
    Całuski :*
    zostan-z-nami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam ten rozdział w szale przedmaturalnym, więc pewnie stąd to zadanie xd
      Nie lubisz Ali i ja się szczerze mówiąc takich reakcji trochę spodziewałam, więc po części cieszę się, że wyszła mi... w miarę przekonująca ;)

      Usuń
  2. Jestem zła, bo złamałam obietnicę i nie skomentowałam pierwszego rozdziału. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz?
    Podobnie jak moja przedmówczyni, nie lubię Ali. Wydaje się manipulatorska, w dodatku chyba nie lubię ludzi, którzy preferują przygodny seks. XD Ale to cała ja, zawsze święta. Poza tym, jej podejście - idzie przez życie z założeniem, że wszystko jej się należy i wszystko dostaje. Dlaczego mam wrażenie, że z Forfangiem jej to nie wyjdzie? Chociaż śmiała się w tle jego rozmowy, a on sam najwyraźniej był rad i kontent.
    Czyli jednak się złamał, meeeh.
    Alicja traktuje go jak młodszego, naiwnego prawiczka - bawią ją jego rumieńce i wysoka kultura osobista, jego nieśmiałość i niepewność. Z jednej strony byłaby to możliwość dla Johanna, żeby nieco się otworzyć na świat, a także dla Ali, żeby nauczyć się, hmm, pokory (?), z drugiej - dla niego jest to też zagrożenie, że zamiast czerpać najlepsze nauki z jej obecności, przejmie złe nawyki. Sądząc po tytule - raczej pójdzie w drugą stronę. JEŚLI w ogóle pójdzie tym tropem.
    Co do Sjoeena - też irytujący, bardzo powierzchowny. Mam wrażenie, że tu mamy do czynienia z sytuacją porządna, uprzejma, ale niedająca dmuchać sobie w kaszę dziewczyna kontra lowelas, któremu wszystko dadzą na tacy. I dla niego istnieje szansa na wyciągnięcie dobrych wniosków, ale... no właśnie, tytuł. ;) Skreślanie kogoś przez wygląd jest oznaką próżniactwa, a jego koleżanka z wymiany pewnie daleka będzie od takich ocen. I się Sjoeenu mocno zdziwi. :D Kto wie, może przestanie traktować kobiety przedmiotowo?
    Ale to ja sobie tak wróżę. Bo taka mnie wena naszła, a co.
    Przyznam, że jak zobaczyłam zadanie Phillipa to poczułam się, jakbym przypadkiem otworzyła sanskryt - tyle czasu nie miałam do czynienia z matematyką, że ślady pamięciowe dotyczące zadań w moim mózgu już dawno wyblakły. Ja bym na jego miejsce spaliła podręcznik na stosie - bo przesz to na pewno jest dzieło szatana.
    I dzięki temu wszystkiemu jestem ciekawa, co będzie dalej. :D Osz Ty cwaniaczko!
    Dobra. Koniec. Za późno jest. Mózg blondynki wyłącza się po 21:00. #potwierdzoneinfo

    Tak że tego. Weny. I rozkminienia tego, co masz do rozkminienia. O.
    Looffffkiii <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość radykalnie oceniasz Alę po tych dwóch rozdziałach ;) Coś czuję, że po trzecim tylko się utwierdzisz w swoich przekonaniach ;)

      Usuń
  3. Ajajajajaj... Już poprzedni rozdział dał mi znać, że Ala będzie tutaj kombinować z Forfangiem szybką niezobowiązującą znajomość, ale tempo naprawdę wzięła niezłe - zresztą co się dziwić, skoro ma tylko pięć dni.
    Taka ciekawa sytuacja - zazwyczaj to panowie są przedstawiani jako Cassanovy, a tu taka niespodzianka.
    W życiu codziennym szczerze niecierpię takich osób, ale jako bohaterka FF taki rys charakterologiczny jest dość ciekawą konstrukcją. Ciekawam, na ile Ala sobie pozwoli.
    I co do tego wszystkiego ma Phillip.
    Bo, że Frofang padł jej ofiarą, to logiczne. I jego urocza niewinność jest... urocza? Ala ściąga go na "złą drogę", pytanie jak bardzo. Jego też do niej ciągnie (kto by się dziwił zresztą...?), a dziewczyna traktuje go jak... zdobycz?
    No a na drugim biegunie mamy Phillipa. Który zdaje się bardziej do tej naszej Ali pasuje charkterem, ale przeca takie wyzwanie to żadne wyzwanie. Ciekawe jak wypadnie spotkanie tej dwójki, bo zakładam że taka sytuacja będzie mieć miejsce. A może, koleżanka Phila będzie miała jednak istotną rolę do odegrania w tej historii, bo zdaje się mieć więcej wspólnego z Frofangiem. Tak... na krzyż się dobrali :P
    (na fali nauki do matury z biologii chciałam napisać, że mamy tu przykład zapłodnienia krzyżowego, ale zabrzmiałoby to co najmniej nieodpowiednio XD).
    No to chyba tyle moich przemyśleń. Takie troche w biegu, ale muszę zaraz wracać do nauki. Jak już znajdziesz trochę czasu to pozwolę się zareklamować z trzypartem o Hayboecku, bo występująca tam Sasza zdecydowanie znalazłaby wspólny język z Twoją Alą. Tak więc zapraszam, czekam na ciąg dalszy tej historii, bo ciekawam jak bardzo Ala ma na Frofanga "ochotę".Oraz co na to wszytsko Phill.
    A może... wykombinujesz coś jeszcze innego?
    Buźki, weny i innych słodkości! :*
    E_A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że pokonałaś mnie tym zapłodnieniem krzyżowym XDDD
      Ciekawe scenariusze tutaj kombinujesz i powiem Ci, że część się zgadza, ale nie będę wskazywać co ;P

      Usuń
  4. No więc obiecałam sobie, że gdy tylko wiadomy koszmar się skończy, zabiorę się za solidny komentarz do tej historii, bo niewątpliwie się jej należy. I już na początku, choć wiadomo, że Norwegia to nie mój skoczny świat, muszę powiedzieć, że lubię tego twojego Johanna, takiego jak go stworzyłaś. Odpowiedzialnego, nieśmiałego, czerwieniącego się. Ogółem na papierze przynajmniej to lubię ułożonych facetów. Może szkoda, że głównie na papierze, no ale nie o tym tutaj i ogółem nie o mnie. Więc sama przyznałaś po prologu, pod tymi wszystkimi metaforycznymi wizjami, że początek będzie dość lekki. I wiesz? Cieszy mnie to, nawet bardzo cieszy. Bo zwykle, znaczna większość świetnych opowiadań skoczkowych, które uwielbiam czytać (dobra, to moje zwykle musi być trochę przestarzałe, bo trochę mnie w tym światku nie było) zaczyna się gdy bohaterowie swoje już przeszli, mają jakieś tajemnice, są poranieni... A czytelnik musi odkrywać tą ich przeszłość i wielkie szczęście mieć najwyżej w retrospekcjach. Z Alą i Forfangiem jest zupełnie inaczej. Widać po nich tą chęć do życia, radość życia. I strasznie miło to tak sobie chłonąć, choć może wychodzę na staruszkę, bo oni są właśnie w moim wieku. No cóż, żałuję że nigdy na wymianę uczniów nie pojechałam;p W każdym razie dobrali się idealnie. Ona – wariatka, której wszędzie pełno i która najpierw robi a potem dopiero myśli i on – ten czerwieniejący i speszony jakby to był jego pierwszy pocałunek. Zresztą kto tam wie, może i był, to chyba nie najistotniejsze. Ważne, że Polka przypadła mu do gustu, a przede wszystkim do serca. I na wymianie studenckiej to się z pewnością nie skończy. Na szczęście dla nas, a dla nich... To przyszłość i mam nadzieję łaskawsza dla Ciebie wena pokażą. Bo coś się ewidentnie pokomplikuje. Zresztą sam adres bloga trochę to pokazuje. Nie-dorośli, pisane z tą kreską. Dorosłość niestety nie pyta czy ktoś już ma na nią ochotę. I czy serio jest gotowy, czy tylko ma te 18 w dowodzie i może iść na piwo. Właśnie, Johann, rozumiem Cię idealnie. Sama często robię z siebie przed niektórymi pośmiewisko, bo nie potrafię ogarnąć jak komuś ono może smakować. Przecież to jest gorzkie. No. Ale jego to Ala chyba nauczy. Skoro go przekonała do jazdy z promilami i jeszcze wmówiła mu tak łatwo, że sama jest pijana, to chyba zaczęła go sobie oplatać wokół palca.
    Ale w sumie dobra, bo jest miło, szalenie i przyjemnie, ale mamy jeszcze Philipa, który swoim zachowaniem wydaje się być (przynajmniej tymczasowo, bo jego foch na widok brzydkiej koleżanki z wymiany, jeszcze nie może posłużyć za charakter), bardziej zbliżony do Ali niż Johann. Właściwie to nic nie znaczy, bo związek przeciwieństw może być znacznie bardziej szczęśliwy niż ludzi, którzy są w każdym calu identyczni i wszystko by tylko razem robili. Ale jednak on wtrąci się jak możemy przypuszczać pomiędzy tą dwójkę i jakoś nam namiesza. Jak to piszę to w ogóle muszę sobie jeszcze na sekundkę wrócić do prologu. I z niego by wynikało, że problemy zaczną się dość szybko. ‘Nigdy by tam nie pojechała’, w ustach takiej dziewczyny, która nie wygląda na strachliwą i widać, że ma wysokie poczucie własnej wartości to brzmi poważnie. Bo czy wakacyjny, niewinny romansik byłby czymś czego by żałował i o czym chciałaby zapomnieć wymazując to z życia, nie sądzę. Plus jeszcze ten fragment o dziewczynie kłócącej ze sobą dwóch świetnych kumpli. To byłoby proste, bardzo życiowe można rzec. Ale Ty napisałaś, że za proste. Nawet im pasujące. Więc co się stało? I czy to było za bardzo tragiczne, czy po prostu trudne, czy też przeszkadzało im bo nie pasowało do planu na życie, który sobie ułożyli? Nie mam podstaw żeby gdybać, choć jestem strasznie ciekawa.
    Aha i jeszcze jedno chciałam powiedzieć. Bo mówiłam już, że fajny Ci ten Johann wyszedł. To teraz – natchniona w sumie twoimi odpowiedziami na komentarze – muszę dodać, że polubiłam całkiem Alicję. Właśnie dlatego, że taka charakterna jest;)
    No nic. Ściskam i dużo weny życzę Kochana❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wreszcie kogoś, kto nie mówi już na starcie o Ali, że jest tak okropnie zła i be. Dzięki :D
      Ty masz zawsze tak dużo różnych podejrzeń i hipotez, że człowiek się zaczyna przerażać, że zawiedzie. Ale dzięki Ci kochana za ten piękny komentarz, bo oczywiście dałaś mi mnóstwo radości <3 <3 <3

      Usuń
    2. Mańka przeczytana, więc czas postawić sobie kolejny cel jakim jest regularne komentowanie. Czytając ten rozdział po raz pierwszy byłam świeżo po maturach obowiązkowych co objawiło się bystrym spostrzeżeniem, że zadanie Philippa to chyba z polskiej matury 2015 XD no ale po ponownej lekturze udało mi się skupić na ważniejszych aspektach. Na przykład dość podejrzane zachowanie Ali. Chociaż "podejrzane" to trochę złe słowo, bo w sumie zachowuje się jak większość dziewczyn w jej wieku próbujących udawać dorosłe. No właśnie, przecież na tym polega ta historia. Tylko że jej charakter w pewien sposób wpływa na grzecznego i spokojnego Johanna. Niby przeciwieństwa się przyciągają, ale mamy tu jeszcze Phillipa. Phillipa, którego temperament wydaje się mocno zbliżony do naszej bohaterki. Wydaje się, bo jednak poznajemy go w emocjach, kiedy ciężko jest ocenić prawdziwy charakter człowieka. Mimo wszystko obawiam się, że kiedy Sjoeen i Ala się poznają, biedny Johann ucierpi na tym najbardziej. Może i mnie trochę denerwuje tą swoją nieporadnością, ale na cierpienie nie zasłużył.
      Czekam na następny rozdział, obyś szybko zażegnała kryzys :*

      Usuń
    3. Może i z matury to zadanie, bo ja to pamiętam xd
      Wiem, niszczę ten doskonały schemat pod tytułem "przeciwieństwa się przyciągają" postacią Phillipa ;P

      Usuń
  5. Może nie jestem ostatnio mistrzem w tej kwestii, ale w sumie każdy komentarz daje kopa do pisania, więc postanowiłam spróbować. Żeby nie było, że tylko foty Fransa Ci rzucam na zachętę.
    Na początek chciałam się nieśmiało odnieść do jednego z powyższych komentarzy, a raczej Twojej odpowiedzi i głośno zaprotestować, że helloł, ja od samiuteńkiego początku uwielbiam Alę i to właśnie za ten jej przewrotny, imprezowy i pewny siebie charakterek. Co prawda w rzeczywistości chyba chciałabym ją kopnąć w dupę (chociaż tak właściwie to zazwyczaj miałam właśnie takie "porąbane" przyjaciółki, więc może jednak w rzeczywistości też takie osóbki lubię) w opowiadaniach jednak jest to zdecydowanie mój ukochany typ bohaterki. Ha, ale to chyba działa tylko właśnie w kwestii postaci żeńskiej, bo Phillip swoim wielkim wejściem sprawił, że aż mi się scyzoryk w kieszeni otworzył, ale o nim później. Najpierw Ala i (chciałam napisać Daniel, ło mamo jak ma na imię mały Forfang. Zaćmienie. JOHANN!) Johann oraz jej lekcja picia piwa. Jakie to było słodkie! I jeszcze ta ławka w krzakach na uboczu (od razu mi stanęło przed oczami moje ukradkowe picie piwa po krzakach w parku... o rany, ale człowiek był głupiutki). Trzeba przyznać Ali, że ma naprawdę ciekawe, nieco szalone ale całkiem urocze sposoby na dobranie się do Forfanga. W dodatku te jej przemyślenia, że to mógł być jego pierwszy pocałunek totalnie mnie rozbroiły. Po tysiąckroć wolę tego Twojego Johanna niż tego, który zawala internety swoją słitaśną do porzygu miłością. Muszę jednak powiedzieć, że aż tak szybkiego rozwoju sytuacji między nimi się nie spodziewałam, więc te pocałunki jednocześnie mnie rozbroiły, ucieszyły jak i zaskoczyły. No ale to tylko bardziej pokazuje charakterek Ali, która nie przebiera w środkach i nie owija w bawełnę, a ja ją właśnie za to lubię. Przy okazji jednak widać, że jest aż tak mega pewna siebie, skoro mimo wszystko potrzebowała tej alkoholowej wymówki i wolała, żeby on myślał, że robi to wszystko pod wpływem. No i nie wiem, może to fakt, że czasem siedzi w jej głowie, ale pomimo tego szaleństwa i charakterku diablicy wydaje się niesamowicie sympatyczną osóbką, której jak dla mnie nie sposób nie polubić. Ja ją polubiłam całą sobą, bo jest radosna, otwarta, tryskająca pomysłami i energią, a że lubi się pobawić i poflirtować, to tylko dodaje smaczku tej historii i cudownie wpływa na relacje z Forfangiem, będącym w tej kwestii jej totalnym przeciwieństwem.
    No i zgadzam się z Johannem w kwestii piwa. Zwykłe piwo jest okropne. Ja lubię tylko smakowe albo z dużą ilością soku.
    No to przejdźmy do tego Phillipa. Chyba że mogę go taktownie pominąć, bo kurczaki, obudził we mnie diabła. Nie znoszę takich facetów! To chyba dlatego takie bohaterki lubię a bohaterów nie. Bo jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić Ali, która obraziłaby się na cały świat i odrzuciła Johanna tylko dlatego, że byłby brzydki (zresztą moim zdaniem Forfang jest raczej przeciętny). Może nie ciągałaby go wtedy po krzakach i nie całowała, ale myślę, że i tak by się zaprzyjaźnili. Sjoen natomiast wielce pokrzywdzony, bo jego panna z wymiany 'nie jest miss świata'. Uffff Phillip, jak dobrze, że ty kurde jesteś misterem świata! (chyba jakby sobie twarz od Fransa przeszczepił).
    Nie no, po prostu gość sobie u mnie tak pojechał na minus pierdyliard, że jak poznają się z Alą i ona będzie wolała tego buraczanego dupka od Johanna, to a ją normalnie gołymi rękami uduszę. Nie chcę! Protestuję! Sjoen won pingwiny na Antarktydzie paść!
    Dobra, wdech wydechhhhh. Nie myślę już o panu mistrze świata (yhymmmm, Sarah Hendrickson w spodniach) tylko o Ali i Forfangu, o ich lekcji całowania... picia piwa się znaczy. O tym jaki Johann jest słodki w swojej nieporadności i w ogóle o tym jak ich uwielbiam razem. Dlatego życzę, aby ten Frans wreszcie przyniósł Ci cały wór weny i żeby ruszyło pisanie. Tutaj u Mani i Fransowego jednoparta :D
    Pisz, bo chcę ciąg dalszy, nawet jeśli łączy się to z dalszym objeżdżaniem Sjoena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 <3 Objeżdżaj sobie Sjoena do woli, jeśli będzie się to wiązało z takimi cudownymi komentarzami :3
      Aha, i bardzo się cieszę, że mamy baaardzo zbliżone zdanie co do Ali. Zobaczymy tylko, czy Ci się ono nie zmieni ;)

      Usuń