piątek, 8 kwietnia 2016

Chapter 1

Zawieranie nowych znajomości nigdy nie było jego mocną stroną. Zwłaszcza, jeśli to miała być znajomość z dziewczyną. A w tym przypadku organizatorzy tej całej wymiany wpadli na dość ułomny, trzeba przyznać, pomysł stworzenia koedukacyjnych par. Krótko mówiąc - najpierw u niego tydzień miała spędzić jakaś dziewczyna z Polski, a potem on u niej.
Pogratulować wyobraźni. Takie akcje się w dziewięćdziesięciu procentach nie kończą dobrze. Z naprawdę rozmaitych względów.
Czekał na ten kretyński autokar już chyba ze dwadzieścia minut. Nie, żeby przyjechał tu pierwszy, bo rodzice (no dobra - mama) suszyli mu głowę, żeby się przypadkiem nie spóźnił.
No to się nie spóźnił.
Zupełnym przypadkiem.
No wreszcie. Ileż można czekać na zewnątrz, w październiku około godziny osiemnastej, w temperaturze pewnie gdzieś koło 5 stopni.
Autokar, który pojawił się na parkingu, wyglądał na jeden z tych, w którym nie ma miejsca na nogi, za to jest ubikacja. Z której nie wolno korzystać. Już on znał te szkolne wycieczki. Kto im się kazał tłuc przez pół Europy statkiem i autokarami? Ludzkość wynalazła już chyba samoloty.
Wreszcie wylała się fala nieludzko zmęczonych nastolatków. Podobno mieli po drodze zwiedzanie Oslo przez pół dnia, więc oczy zapewne same im się zamykały.
Dobra, teraz zamieszanie z bagażami. Jeszcze z dziesięć minut trzeba będzie poczekać.
No to czekał. Czekał i obserwował. Ludzie jak ludzie w gruncie rzeczy, Wszędzie tacy sami. Jedni ładniejsi, inni trochę brzydsi. Jedni podekscytowani bardziej, inni mniej. Jedni nieco przerażeni, inni ani trochę. Norma.
W końcu się ogarnęli z tymi walizkami. Jakaś zaaferowana kobieta kazała im się zebrać w grupę i zaczęła ich łączyć w pary według listy, wymachując przy tym dość intensywnie rękami.
Dopasowała już ze trzydzieści osób, a on czekał dalej. No jasne, i tak już mu nos i palce odmarzły. to przecież mógł jeszcze z pół godziny poczekać.
- Alicja Kowalczyk, Johann Forfang.
Podszedł bliżej tej kobiety z rękami, a za chwilę to samo zrobiła jakaś dziewczyna, szarpiąc się po drodze z walizką. Podniosła głowę, odrzucając włosy do tyłu i uśmiechnęła się prosto do niego.
O Boże.
To chyba była najładniejsza dziewczyna, jaką w życiu widział. To, że było ciemnawo, absolutnie nie miało znaczenia. Zatkało go całkowicie na dobre trzy sekundy.
Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę i przedstawiła się:
- Jestem Ala.
- Johann - powiedział tylko, ściskając jej ciepłą dłoń swoją lodowatą. Odmrozi jej palce i tyle będzie pożytku z tego całego czekania. - Daj, pomogę ci - chwycił za rączkę jej walizki, prężąc swoje ubogie muskuły, i ruszyli w stronę samochodu. Jak to miło, że wziął Subaru brata. Przynajmniej autem mógł się pochwalić.
Zapakował walizkę do bagażnika, otworzył Ali drzwi od strony pasażera i zajął miejsce kierowcy.
Nie potrafił zacząć rozmowy z zupełnie obcą dziewczyną. Nie i już. Był beznadziejnym cielęciem i tyle. Na szczęście Alicja nie miała takich oporów.
- Wiesz, ja tak naprawdę chciałam jechać do Hiszpanii. A w tym roku akurat nie organizowali tam wymiany - zaczęła nieoczekiwanie.
- Przykro mi. Pogodą diametralnie się różnimy od Hiszpanii - ustosunkował się do jej wypowiedzi, bo tak go rodzice wychowali, że w rozmowie się bierze udział, a nie zmusza drugiej strony do prowadzenia monologu.
- Nie przeszkadza mi to tak bardzo - machnęła ręką dziewczyna.- Mam zamiar dobrze się bawić.
Zerknął na nią przelotnie. Jak tak będzie zerkał, to wylądują w rowie.
- Tak? - zapytał inteligentnie. - Wiesz, ja tam nie mam specjalnie czasu na oprowadzanie cię po jakichś klubach czy coś. Muszę trenować.
- Trenować?
A więc oczywiście zaczęła się opowieść o jego skakaniu. Musiała się zacząć. Prędzej czy później rozmowa z nowymi znajomymi zawsze schodziła na skoki.
No dobra, to naprawdę było coś w stylu wow, ale ci zazdroszczę. Każdy chyba kiedyś marzył o lataniu, a on to marzenie choć w małym stopniu mógł realizować.
- No nieźle - skwitowała jego, niezbyt składną, wypowiedź Ala. - A powiedz mi, gdzie mieszkasz?
- Już niedaleko, jeszcze jakieś pięć minut. Osiedle domków jednorodzinnych - zwykła chatka,  wiesz, nic specjalnego.
- Chatka - uśmiechnęła się. - Jak w bajce o Królewnie Śnieżce.
- No powiedzmy - mruknął i włączając kierunkowskaz, skręcił sprawnie w lewo.
- Latasz, mieszkasz w zaczarowanej chatce... A może to jest zamek, co? Książę z bajki...
Zaczerwienił się lekko. Kpiła. Pewnie, że kpiła. Ale w jakiś masochistyczny sposób było to całkiem zabawne i przyjemne.
- Mogę być co najwyżej Smerfem - uśmiechnął się cierpko. - Bo u nas w domu ludzi jak mrówków. Tylko nie niebieskich. Tak poza tym - istna wioska Smerfów.
- Mhm... A macie już Smerfetkę? Myślisz, że bym się nadawała? - dziewczyna uśmiechnęła się kącikiem ust, zakręcając jasny lok na palcu.
No litości, jak on miał prowadzić ten samochód?
- Ja się nie znam na bajkach na tyle dobrze. Ale zapytaj którąś z moich bratanic, a na pewno otrzymasz wyczerpującą odpowiedź.
- To ile masz tych bratanic? - zainteresowała się dziewczyna.
- Dwie. I dwóch bratanków. Mój brat ma dość dużą rodzinę. A ja jeszcze wciąż z nimi mieszkam. No i z rodzicami.
- O matko!
- Już mówiłem. Ludzi jak mrówków. A ty? Masz dużą rodzinę?
- Nie, raczej nie.
- Żałuj.
- Sugerujesz mi, że domowe przedszkole jest fajne?
- Zajebiste - uśmiechnął się. - O ile oczywiście nie masz ochoty na pobycie chwilę samemu. Takie historie się nie zdarzają. No, jesteśmy - zakończył, parkując na podjeździe.
Otworzył jej drzwi i podszedł do bagażnika.
- Wszyscy faceci u ciebie w domu to tacy dżentelmeni?
- Słucham? - nie zrozumiał.
- No wiesz, otwieranie drzwi, ciągnięcie walizki...
- Proszę cię...
- No co?
- To nie jest nic nadzwyczajnego.
- Skoro tak mówisz... Może po prostu w tej części Europy panują jakieś bardziej cywilizowane zwyczaje.
- Możliwe - zgodził się. - Chodź - otworzył jej drzwi do domu.
- No widzisz! - ucieszyła się, jakby przyłapała go na gorącym uczynku.
- Oj, no... Ja to robię automatycznie - tłumaczył się jak głupek.
- I to jest fajne - uśmiechnęła się do niego.
O rany. Od tego naprawdę mogło się zakręcić w głowie.

*

Jak to miło, że pokój, który jej przeznaczyli, miał balkon.
Ubrała ciepły sweter i wyszła na chłodne powietrze, zapalając papierosa.
Nie paliła nałogowo, nic w tym rodzaju. Po prostu raz na jakiś czas potrzebowała się zaciągnąć. To chyba miało związek z nadmiarem emocji. A tych rzeczywiście towarzyszyło jej dziś sporo.
Śmieszny był ten Johann. Co chwilę się czerwienił. Był miły. Po prostu. Nie potrafiła wiele więcej powiedzieć na jego temat. Może jeszcze, że był trochę nieśmiały.
A coś ją w nim pociągało.
Ciekawe wnioski, jak na niecałą godzinę, którą dziś razem spędzili.
Może chodziło o to, że był taki uroczy. Uroczy. Tak, to odpowiednie słowo. Zapewne nie byłby zadowolony. gdyby go tak nazwała, ale faktycznie pasowało idealnie.
Najpierw jak męczyła się z tą walizką, potem jak otwierał przed nią każde kolejne drzwi, potem jak znów wtachał jej tę nieszczęsną walizkę na poddasze i trzy razy (trzy razy!) dopytał, czy na pewno czegoś nie potrzebuje.
No ludzie, który facet się tak zachowuje?
Właśnie. A ten śmieszny, słodki Johann dokładnie taki był.
Coś takiego - szepnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem i wypuściła z ust jasny obłoczek prosto w ciemność nocy.
Miała przed sobą pięć dni na to, żeby go poznać. Za kilka miesięcy kolejne pięć. Niewiele. Nie. Cholernie mało.
Za mało.
__________

Dziękuję Wam bardzo za piękne komentarze pod prologiem <3 Podejrzewam jednak, że po nim spodziewałyście się zupełnie czegoś innego. Jak już mówiłam - tak, będzie poważniej - ale później. Na razie raczej lekko. A nawet infantylnie.
Tak, wiem, że z tego wynika, że żeby zaimponować dziewczynie wystarczy jej otworzyć drzwi.
Ale... takie mniej więcej było założenie. A ja się trzymam moich założeń ;)

10 komentarzy:

  1. Ha! Pomysł w wymianą szkolną (?) tak prosty, że aż świetny! No i Johannowi sie trafiła piekność no proszę, proszę... zaczyna się ciekawie (anyway mam jakiś sentyment do imienia Alicja, wiesz? :P). Johann chyba ma problem z zawieraniem znajomości (tekst z odmrażaniem palców, aw!), co widać, słychać i czuć. W przeciwieństwie do Ali, która wydaje się być przebojową dziewczyną i prowadzi rozmowę tak, że zaczynają się oboje czuć swobodnie.
    No i oczywiście musiał jej zaimponowac autem, no typowy facet, cóż poradzisz :P.
    I teraz pytanie - Ala nie jest fanką skoków, że tak bez mrugnięcia okiem przyjmuje fakt, kim jest jej nowy znajomy, czy to czyste wyrachowanie...? Bo Ala mi "pachnie" właśnie taką chłodną, wyrachowaną panną.I flirciarą, oj tak. Ale lubię ją mimo to :).
    Sytuacja mieszkaniowa Johanna mnie zaskoczyła - taka rodzina w kupie jest raczej w kulturze włoskiej, w skandynawii rodzice raczej wykopują dzieci z gniazda rodiznnego zaraz po "maturze", ale zakładam, że rodzice Forfanga mają inne tradycje rodiznne :P.
    Oj wpadł po uszy nasz mlody norweski przyajciel jak widze, po same uszy...! :)
    Oj, nieładnie Ala tak palić! Nieładnie, nie popieramy... I jak najbardziej sprawdza się to, co już wykombinowałam o Ali- taka trochę z niej podrywaczka. i Ma na to tylko 10 dni... trochę mało.
    I choć zawyczaj takie bohaterki nie wzbudzają mojej sympatii (nie żebym miała zamiar podobną wykreować w następny opowiadaniu, ale cii...!), to Ala umyka tej tendencji (może dlatego, że przypomnia mi moją Alę numer dwa...? Oj, za dużo tych Alicji w tym komentarzu!).
    Podsumowując, jakie wysuwam wnioski z pierwszego rozdizału.
    Frofang jest nieśmiały. i uroczy. I w ogóle aw. Z Ali jest famme-fatale pierwsej wody. Oboje wpadli sobie w oko, co sugeruje szybko zawartą (bo mało czasu mają) i bardzo wnikliwą znajomosć. Ale nie bez kozery masz w bohatereach jeszcze jednego skakajca, więc pewnie nie będzie tak łatwo. Na rys psychologiczny jeszcze nie mogę sobie pozwolić, bo troche za mało informacji posiadam.
    No tyle chyba do rozdziału. Czekam na dwójeczkę, bo zapowiada się coraz ciekawiej. Czy było infantylnie? trochę tak, ale w pozytywnym sensie. I to wcale nie głupie, że facet może zaimponowac dizewczynie otwierając drzwi. Gentelmeni to teraz gatunek na wyamrciu i naprawdę jak ktoś mi otworzy drzwi to nogi mi miękną, serio. Meh, romatyczka ze mnie, nie? A wiesz jakabyłam dumna zmojego kuzyna, kiedy pomógł mi zdjąć płaszcz...? Rosną z niego ludzie, no!
    Ok, już dość bredzenia. Weny, buziaki i inne życzonka!
    E_A :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten cudowny komentarz :3
      Dużo informacji wyciągnęłaś i bardzo trafnie przewidujesz. I na razie tyle. Co Ci będę opowiadać o tym, czego jeszcze nie ma ;)

      Usuń
  2. Asiu droga, Polkom rzeczywiście wystarczy otworzyć drzwi przed nimi, żeby zaimponować, bo Polacy to takie ciemnoty i chamy niewychowane! Ale dobra cicho, nic nie mówiłam na ten temat, bo ja w sumie spodziewałam się czegoś bardziej poważnego niż wymiana uczniowska/studencka (nie wiem, ile Johann ma tutaj lat), a tu taka niespodzianka i klimat niemal mańkowe. I szczerze powiem, że się cieszę, bo bardzo je lubię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze mówiąc sama tak mam z tym otwieraniem drzwi i trochę się zainspirowałam życiem w tym przypadku ;P
      Klimat mańkowy? Well... chyba taki mam po prostu styl XD

      Usuń
  3. Mówiłam, że się nie zawiodę? Mówiłam i miałam stu procentową rację, bo takie lekki, czy nawet - jak mówisz - infantylne bardzo mi się podoba. Powiem wręcz, że ta nutka infantylności - chociaż ja bym tego tak nie nazwała, raczej powiewem młodości - była tutaj jak najbardziej potrzebna i na miejscu, bo dzięki temu czuć, że czytamy o nastolatkach. Chyba najbardziej w opowiadaniach bawi mnie, jak nastoletni bohaterowie mają problemy i rozkminy niczym ludki po 30tce. W dodatku jak pisze to jeszcze jakaś nastolatka, która o takich problemo-rozkminach przecież nie ma bladego pojęcia, ale właśnie boi się niepowagi swojej historii. Ty na szczęście się tego nie wystraszyłaś i dzięki temu już od samego początku czuć, że czytamy o młodych, a młodzi, owszem, potrafią zakochać się w ciągu godziny, albo tylko dlatego, że chłopak jest szarmancki i dobrze wychowany. Albo że jest skoczkiem narciarskim - w sumie dziwne, że Ala na to nie poleciała, wręcz odniosłam wrażenie, ze ją to zupełnie obeszło, al przecież nie każdy jest skocznym świrem jak ja. W każdym razie bardzo mi się to podoba, szczególnie, że mówisz, iż z czasem będzie poważniej, czyli być może będziemy patrzeć jak oni dorastają, jak przestają być tymi obecnymi dzieciakami a stają sie młodymi dorosłymi, którzy muszą zmierzyć się z pierwszymi problemami i poważnymi uczuciami. Jestem za, zarówno w kwestii ten lekkiej, nastoletniej historii, jak i wpychania ich w dorosłość.
    A skoro już jestem przy chwaleniu Cię, nasza kochana Asiku, to powiem jeszcze, że niesamowicie podoba mi się, iż w pewien sposób odwróciłaś tutaj role. Naturalnym wydawałoby się, ze to znany skoczek narciarski będzie pewnym siebie, rozrywkowym i wygadanym osobnikiem, a dziewczyna nieśmiałą, zagubioną istotką. Ale nieee, coś mi się zdaje, że pani Ali daleko do nieśmiałości i zagubienia i to właśnie ona będzie tutaj tą rozrywkową częścią. Jak najbardziej na plus, bo chociaż dobrze stworzona 'biedna dziewczynka' jest cenionym tworem, to jednak chyba wolę te wygadane babki, które lubią i umieją się bawić. Johann jest natomiast tak słodką, nieprzystosowaną kluchą, że aż miło. Gdyby nie to, że za gościem totalnie nie przepadam, to chyba bym się już zakochała w tej jego nieporadności i jego wszystkich myślach o Ali i swojej aspołeczności. Fajnie widzieć, że sportowiec może być taki ludzki, taki bardzo bliski mi z charakteru. Polubiłam go i polubiłam Alę, za to że wydaje się właśnie zupełnym przeciwieństwem. Ciekawe jestem jaką w takim razie rolę odegra w tym wszystkim Phillip, czekam zatem z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pisz, Asiku, pisz i nie bój się nas rozczarować, bo ja doskonale wiem, co mówię, kiedy mówię, że Twojego pisania jestem całkowicie pewna.
    (w przeciwieństwie do swoich komentarzy, które są coraz denniejsze :()

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 <3
      Zarzuciłaś mnie komplementami i aż nie wiem, co powiedzieć. Na pewno dałaś mi +100 do pewności przy pisaniu. I jak zwykle zauważyłaś kilka ciekawych, trafnych rzeczy :3

      Usuń
  4. Przepraszam za opóźnienia, z którymi do Ciebie przybywam. Ostatnio brakuje mi czasu, ale, cóż, nie mogłam sobie odmówić komentarza u Forfanga.
    Szczerze powiedziawszy, nie przeszkadza mi lekkość, która na razie tu występuje. Podobają mi się takie delikatne rozdziały, ale dramat Forfanga na pewno też przypadnie mi do gustu (lubię czytać o smutku osób, za którymi nie przepadam) :D
    Pierwsze, o czym chciałabym wspomnieć to głupota opiekunów. Kto był tak mądry, aby wpaść na pomysł mieszanek damsko-męskich? Zważywszy na wiek bohaterów (młodzi, hormony i te sprawy) powinnam wyczekiwać wielkiego baby-boomu xD Może chcieli jakichś krzyżówek, a w konsekwencji również migracji polsko-norweskich, zaprzyjaźnienia się tych nacji itd.? Nie mam pojęcia, jak wymyślili coś tak genialnego, serio.
    Tak czy inaczej, Johann chyba polubi swoją polską koleżankę. Z tego, co widzę zostali dobrani na zasadzie kontrastów - on odpowiedzialny i nieśmiały, ona - przebojowa i odważna. Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, może będzie tak również w ich przypadku? ^^
    Czytałam to opowiadanie i doszłam do smutnych wniosków - zgadzam się z Twoimi przemyśleniami na temat dżentelmenów. W Polsce to chyba faktycznie gatunek na wymarciu. Czytając Twoje słowa na temat zachowania Forfanga początkowo chciałam usprawiedliwiać brzydszą płeć. Przecież nie każdy taki jest... Ale później wzięło mnie na wspomnienia i przypomniałam sobie mnóstwo sytuacji, kiedy potrzebowałam pomocy jakiegoś dżentelmena i faktycznie nikogo nie było :< To trochę smutne. Oni chyba po prostu uważają, że bycie dżentelmenem jest już niemodne i uwłaszcza ich męskiej godności. Znaczy ja nie wiem, nigdy nie byłam facetem, tak tylko sobie głośno myślę xD
    Hmm, zerknęłam do zakładki z bohaterami i oni jednak nie są aż tak młodzi xD Ale i tak uważam, że ci nauczyciele to idioci, skoro postanowili mieszać płci.
    Czekam zniecierpliwiona na ciąg dalszy. Jest nadzieja, że pojawię się z komentarzem bez jakiegoś większego poślizgu! :D
    Poza tym zapraszam gorąco na nowy rozdział u siebie.
    Całuski :*
    zostan-z-nami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie za ten komentarz :3
      Młodzi są, młodzi. Może nie sweet sixteen, ale jednak ;)
      A z dżentelmenami to chyba naprawdę niestety tak jest.

      Usuń
  5. Gdzie ja tutaj trafiłam! Czy to są drzwi do raju? Czytam mało fanfików ze skoczkami w tle, więc gdy już poświęcam na coś czas, to oczekuję, że to będzie dobre. TO JEST DOBRE. I do tego mój Johannek tutaj to taka słodka klusia-trusia, otworzy drzwiczki, spyta się czy czegoś nie potrzeba, poczerwieni się... ideał!
    Co do Ali - jest kompletnie inna - pewna siebie, zabawna. I widać, że trochę zamieszała mu w głowie... cóż, w końcu to Polka!
    Dziewczyna ma racje - 5 dni to zdecydowanie za mało, w sumie 10. Coś jednak czuję, że wykorzystają je maksymalnie dobrze, a Johann nie będzie do niej latał tylko po to, żeby pytać się, czy czegoś nie potrzebuje XD

    Co do rozdziału - strasznie podoba mi się sposób, w jaki piszesz - nie ma tutaj 10 linijkowych opisów i pieprzenia o tym, że ściany były w kolorze indygo, idealnie pasowały do jego oczów, które były podobne do oceanu jakiegoś tam. Tutaj wszystko jest takie oszczędne, ale ustrzelone w punkt. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego :)

    Czekam na kolejny rozdział, no i na informację - @luuvmysahineq lub staph-with-this-sick-love.blogspot.com

    Pozdrawiam, loffki end kisski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ściany były w kolorze indygo" XDD
      Cóż, gdyby były, pewnie musiałabym to napisać ;P
      A tak serio - bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i za ten pod Facu i Helenką. Naprawdę dały mi mnóstwo radości :3

      Usuń