piątek, 10 czerwca 2016

Chapter 3

Właściwie to w głębokim poważaniu miała informację, jak przebiegają zajęcia szkolne w Norwegii. Z tym, że była to właściwie jedyna szansa na spędzenie całego dnia z Johannem. Środa miała być czasem na integrację uczniowską - jak to zostało fantastycznie wytłumaczone w programie wymiany, na który spoglądała rano Ala, czekając na wysuszenie drugiej warstwy lakieru do paznokci, którą przed chwilą nałożyła. Cóż, lepiej by się zintegrowali na zbiorowym browcu.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę.
W progu pojawił się Johann. Uśmiechnęła się szeroko na jego widok.
- Cześć. Chciałem sprawdzić czy już wstałaś - poinformował ją, zamykając za sobą drzwi.
- Jak widać - odpowiedziała, wstając od biurka i podchodząc do niego. - Jakie mamy plany na dziś?
- Fascynujące - burknął chłopak. - Sama zresztą wiesz. Osiem godzin w mojej cudownej szkole.
- Już się nie mogę doczekać - mruknęła i zbliżyła się do niego, łapiąc go za koszulkę.
- Masz do mnie jakąś sprawę? - uśmiechnął się chytrze, choć - a jakże - zaczerwienił nieco.
- Oj, Johann...
Objął ją w pasie i pocałował.
- Widzę, że szybko się uczysz - zauważyła, zarzucając mu ręce na szyję. - Spełniasz moje życzenia, zanim jeszcze je wypowiem.
- Jestem lepszy niż złota rybka - uśmiechnął się Johann.
- Oj, lepszy... - przygryzła wargę, spoglądając na niego. - Musimy iść do tej szkoły?
- Ej, ej! - roześmiał się chłopak. - Jeszcze przed chwilą byłaś tą wizją zachwycona.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale sytuacja diametralnie się zmieniła.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Ala uniosła brew, Johann się roześmiał. Ściągnął jej ręce ze swojej szyi, bo sama jakoś nie była specjalnie skłonna tego robić, i powiedział:
- Proszę.
Tym sposobem Ala miała okazję poznać jego starszego brata.
- Eee... cześć. Miałem już lecieć do pracy, ale mama mi kazała sprawdzić czy już wstaliście. Jestem Daniel, tak w ogóle.
- Ala - uścisnęła jego rękę z szerokim uśmiechem.
- Tak... No to widzę, że wstaliście. To jej powiem. Ale nie będę się dopytywać, kto gdzie spał.
Daniel dodał coś jeszcze po norwesku do Johanna i wyszedł z pokoju.
A on cały czerwony podszedł do lustra.
- Co on ci powiedział? - zapytała, choć miała co do tego pewne podejrzenia.
- Kazał mi zetrzeć tę szminkę z ust - odpowiedział Johann wymownie.
Ala roześmiała się głośno.
- Gwoli ścisłości to ona jest raczej wokół ust... Ale chodź, ja ci ją zetrę - zaproponowała, znów wieszając się mu na szyi.
- Jesteś pewna, że to tak działa?
- Absolutnie pewna - powiedziała z mocą. - Absolutnie.

*

Zachowywał się jak totalny idiota. Totalny. I było mu z tym tak zajebiście dobrze.
Nieprawdopodobne było to, że sprawiła to jakaś dziewczyna, którą znał od dwóch dni, a z którą całował się więcej razy niż w przeciągu całego swojego życia. I która teraz siedziała z nim w ławce, na matematyce, w jego własnej szkole.
Kumplom szczeny poopadały na jej widok.
Nie byłą jedyną osobą z wymiany, która pojawiła się tego dnia u nich w klasie, ale absolutnie żadna nie miała takiego wejścia.
Czemu się specjalnie nie dziwił.
Drzwi klasy otworzyły się i do środka wszedł Sjoeen z jakąś dziewczyną.
- Przepraszam za spóźnienie - mruknął i podszedł do ławki za nimi, rzucając na nią z hukiem plecak.
- Sjoeen - nauczycielka spojrzała na niego spod okularów. - Może byś tak z łaski swojej się zachowywał, skoro już zakłóciłeś swoim wejściem przebieg lekcji? A tymczasem zapraszam cię do tablicy. Porozmawiamy o twojej pracy domowej.
Phillip westchnął.
- Niestety nie mam zadania. Musiałem się wczoraj zająć koleżanką z wymiany - wskazał na dziewczynę, zajmującą miejsce koło niego.
Przez klasę przeszedł pełen podtekstów śmieszek.
- Trzeba było poprosić koleżankę o pomoc - stwierdziła, nieco od rzeczy, matematyczka. - A tymczasem niestety muszę wpisać ci ocenę niedostateczną. Jacobson do tablicy.
- Zajebiście, kurwa - mruknął Phillip, opadając na krzesło.
Johann odwrócił się do niego.
- Sorry, że ci nie wysłałem tego zadania. Ale sam go nie mam - spojrzał wymownie na Alę, która też odwróciła się do tyłu.
Philip już miał coś burknąć, ale wyciągnął zeszyt z plecaka i równocześnie podniósł na nich wzrok.
I aż go zatkało z wrażenia.
- Cóż - odezwał się wreszcie. - Wcale ci się nie dziwię, że miałeś wieczorem lepsze zajęcia - popatrzył wymownie na Alę, uśmiechając się charakterystycznie.
Tak, jak uśmiechał się do lasek, które mu się podobały. Bardzo podobały.
A im zawsze na to wyuczone zagranie miękły kolana. Johann coś o tym wiedział. Nachodził się z nim do klubów, żeby w razie czego miał go kto do domu odprowadzić. Gdyby przeholował. Choć, tak szczerze mówiąc, kiedy już mu się to zdarzało, zazwyczaj miał koło siebie jakąś dziunię, bardzo chętną do zajęcia się nim. Więc Johann im nie przeszkadzał. Po prostu.
Spojrzał na Alę. Nie zareagowała bynajmniej jak te dziewczyny. Patrzyła na niego, uśmiechając się ironicznie.
A przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. I wolał się nad tym więcej nie zastanawiać.

*

Alicja śledziła wymianę zdań między chłopakami, nie rozumiejąc z niej zupełnie nic. Naprawdę, mogliby rozmawiać po angielsku.
- Phil - rzucił tymczasem ten chłopak w jej stronę, jakby niezobowiązująco, mimochodem, i wywnioskowała z tego, że tak brzmiało jego imię. Miała kilku kumpli, którzy przedstawiali się w ten sposób. I jakoś tak z reguły dało się przy nich dobrze bawić. Ciekawa zależność.
- Ala - powiedziała, uśmiechając się tajemniczo i odwróciła na krześle, odrzucając do tyłu włosy.
Och, jak ona lubiła facetów.
Johann powiedział coś jeszcze do Phillipa, choć Alicja oczywiście znów nie była w stanie tego zrozumieć. Ale nie był to na pewno lekki, swobodny ton. Odwrócił się i spojrzał na tablicę. Jego mina mówiła tylko i wyłącznie ja pierdolę.
Uśmiechnęła się, dotykając rękawa jego swetra.
- Co tam?
- Minęło piętnaście minut, a ja już mam dość - odpowiedział, nie odrywając wzroku od tablicy.
- A jakbyśmy tak... poszli sobie na lody? - rzuciła szeptem, w ramach luźnej propozycji, ale i tak udało jej się nadać swojemu głosowi odpowiednie brzmienie.
Johann zarumienił się lekko.
- Sprowadzasz mnie na złą drogę.
- A dasz się sprowadzić?
Stłumił uśmiech, schylając głowę nad zeszytem.
- To jak? - przejechała palcem po jego ramieniu.
Przygryzł wargę.
- Gdzie byś chciała pójść?

*

Nie wiedziała, że Norwegia była aż tak piękna. Siedzieli sobie na jakimś suchym pniu drzewa, nad cudownie błękitnym jeziorem. Mimo października było ciepło, tak że po chwili od dotarcia tam, rozpinali kurtki, śmiejąc się z jakiegoś głupiego dowcipu.
- Wszystkie dziewczyny wyrywasz na takie doskonałe żarty?
Zarumienił się. Lubił, gdy mówiła tym tonem. Gdy kpiła, jednocześnie z nim flirtując.
- Jasne. Wiesz, jak na to lecą?
- Domyślam się - mruknęła, siadając mu na kolanach i zarysowując palcem linię jego szczęki.
Uch, to powinno być wielkie, miękkie łóżko, a nie jakieś drzewo.
Przeszedł ją dreszcz, gdy dotknął jej dłonią w pasie pod kurtką. Nie sądziła, że aż tak na nią działał. Niewiele myśląc zbliżyła twarz do jego twarzy, całując go w kącik ust. Poczuła, że na ten drobny z pozoru dotyk, dosłownie znieruchomiał. Był po prostu przeuroczy.
- Zabawny jesteś, wiesz? - szepnęła mu do ucha.
- Dzięki. Umiesz podnieść facetowi samoocenę.
Roześmiała się głośno.
- No ja myślę. Wiesz, mam takiego kolegę... I on ciągle powtarza dokładnie to, co ty teraz.
Doskonale widziała, że Johann nie był pewien, jak rozumieć tę wypowiedź. Na pewno mu się nie spodobała.
Bardzo dobrze. Dokładnie o to chodziło.
Trzeba w końcu wydobyć faceta z faceta.
- Cóż, widzę, że masz w tym doświadczenie...
Znów się roześmiała, naprawdę doskonale się bawiąc.
- Może...
- Słuchaj, która jest godzina, bo...
- Bo co? - przerwała mu, jeżdżąc palcem po jego koszulce.
- Bo wieczorem mam trening - westchnął.
- Och, a nie mógłbyś na przykład raz go opuścić?
- To ważne - powiedział poważnie i wiedziała już, że nic nie wskóra.
Potrzebowała innego kompana na wieczór.

*

- Głupi ten Forfang - skwitował Phillip, dopijając drinka i strzelając w Alę znaczącym spojrzeniem. - Ciekawe, ileż to zwycięstw w Pucharze Świata da mu ten dzisiejszy trening.
- Zdziwisz się jeszcze - odpowiedziała, starając się nie dać po sobie poznać, jak ten facet doskonale pasował do jej schematu  idealnego wieczoru. - Potem będziesz żałował, że nie zabrałeś swojej koleżanki pod skocznię i nie zaprezentowałeś jej tego... co potrafisz najlepiej.
- Ajajaj... Mogłaś mi to powiedzieć, kiedy zadzwoniłaś do mnie, błagając o umilenie ci wieczoru - powiedział znacząco.
Uśmiechnęła się kpiąco.
- Nikt cię jeszcze nie poinformował o tym, że masz beznadziejne teksty na podryw?
- Zazwyczaj nie muszę tak długo strzępić sobie języka na mówienie. Przydaje się do czego innego.
Pomieszała słomką w szklance.
- Nie musisz tak długo czy nie umiesz?
- Mówić czy...
- Czy co? - uniosła brew.
- A nic. Wiesz, jak jest z językami.
- Zwłaszcza obcymi.
- Zwłaszcza - przytaknął, unosząc w zadziornym półuśmiechu kącik ust.
Był boski.
- Obawiam się, że skończyło mi się picie - westchnęła.
- I...?
- I jestem zdecydowanie zbyt mało pijana na twoje żałosne teksty. Więc albo postaw mi kolejnego drinka, albo daruj sobie podryw.
- Ależ czy ja cię podrywam? - zapytał, udając mocne zdziwienie. - Tak ci się zdawało? Przykro mi...
- Masz rację, nawet nie próbuj. I tak nie masz u mnie szans.
- Właściwie to nawet lepiej. Mam ochotę się stąd zwinąć. Przejechałbym się gdzieś.
- Tak po alkoholu? Nieładnie...
- Możesz mnie popilnować, jak ci tak bardzo zależy na moim bezpieczeństwie.
- Ale czy mi zależy? - sparafrazowała jego kwestię sprzed chwili. - Tak ci się zdawało? Przykro mi...
Spojrzał na nią z namysłem i roześmiał się.
- Niezła jesteś.
- Nie jesteś pierwszym, który mi to mówi - odpowiedziała bez mrugnięcia okiem.
- To jak, chcesz się przejechać?
- Jestem zawiedziona, wiesz? Wyciągasz mnie do klubu, stawiasz jednego drinka i już chcesz wychodzić?
- A co, tańczyć ci się zachciało?
- Może...
- Chodź - powiedział po prostu, wstał i złapał ją za rękę, ciągnąc na sam środek parkietu. Przeciskali się między tańczącymi ludźmi, sukcesywnie zmniejszając przestrzeń między sobą, tak że Ala nawet nie zdziwiła się, kiedy poczuła jego gorący oddech na swoim karku. Odwróciła się i rzuciła mu dużo mówiące spojrzenie. Uniósł kącik ust, kładąc dłonie na jej biodrach. Nachylił się i powiedział jej do ucha:
- No to pokaż mi, jak się bawicie w tej twojej Polsce.
Nie trzeba jej było tego dwa razy powtarzać.

*

Bynajmniej nie ochłonął jeszcze po tym, co przed chwilą się zdarzyło, a Alicja już kazała mu włączać silnik i pruć gdziekolwiek - byle jak najszybciej. Nie spodziewał się, że poczuje ją aż tak. Każdy jej dotyk w tańcu (a było ich trochę) sprawiał, że coraz bardziej go pociągała. Naprawdę miał ochotę zabrać ją dosłownie gdziekolwiek i ściągnąć z niej te zbędne ciuszki. A tymczasem ona siedziała na fotelu pasażera, wciąż świetnie się bawiąc i Phillipowi wydawało się, że doskonale nad wszystkim panuje.
W odróżnieniu od niego.
A nie do tego był przyzwyczajony.
Czuł gorąco, mrowienie w całym ciele i przeraźliwie mocne bicie własnego serca.
Tymczasem Ala jak gdyby nigdy nic zaczęła sobie coś śpiewać. Chyba po polsku. Nie znał tego języka. Nieco chrapliwym, seksownym głosem.
- No i czemu się tak patrzysz? Ruszaj, życie nam ucieka! - roześmiała się po chwili, gdy zorientowała się, że wciąż gapi się na nią jak sroka w gnat.
Ruszył więc. Wskaźnik na liczniku przesuwał się ku coraz wyższym wartościom, piątkę wrzucił już po chwili, a kolejne metry uciekały w zawrotnym tempie.
- Po co ci ta wymiana? - zapytała po chwili, przerywając śpiewanie. - Takie gwiazdy skoków jak ty chyba nie potrzebują dodatkowych okazji do podróży po świecie.
Uśmiechnął się kpiąco. Naprawdę tak bardzo potrzebowała, żeby powiedział to głośno?
- Mówi ci coś słówko koedukacyjny?
- Wiedziałam! - roześmiała się.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Że wyglądasz na takiego, który lubi... się zabawić.
- Ładnie ujmujesz pewne rzeczy - przygryzł wargę, uśmiechając się.
- Może cię po prostu rozumiem... - rzuciła w przestrzeń, nadając swojemu głosowi odpowiednie, wibrujące nutki.
Nic na to nie odpowiedział, wpatrzył się tylko uważniej w drogę, oczekując zjazdu na pobocze. Po kilku minutach, zatrzymał się przy kępie drzew, rosnącej przy rozjeździe.
- Masz ochotę zapalić? - rzucił w ramach luźnej propozycji.
- Ohoho, panie sportowcu, ładnie to tak?
- Ohoho, nie udawaj, że ci to przeszkadza.
Roześmiała się głośno.
- Wedle życzenia.
Wyszli z samochodu i od razu ogarnęło ich chłodne, nocne powietrze. Phillip wyciągnął paczkę czerwonych Marlboro, poczęstował Alę i przetrząsnął kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki.
- Ups, czyżbyś... - zaczęła ona, ale momentalnie jej przerwał.
- Nic nie zgubiłem. Zawsze mam nad wszystkim kontrolę, zapamiętaj to sobie.
Zabrzmiało to wręcz ostro, ale na Alicji oczywiście nie zrobiło najmniejszego wrażenia.
- Oj, nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi. No i daj mi wreszcie tę zapalniczkę.
Znalazł ją nareszcie, zapalił papierosa i zaciągnął się mocno, wydychając po chwili ze złością dym. Nie będzie mu jakaś dziunia burzyć jego przekonania o własnej zajebistości i opanowaniu.
- Zawsze się tak łatwo irytujesz? - zapytała, opierając się o samochód zaraz obok Phillipa.
Wzruszył tylko ramionami.
- Rozmowny jesteś.
- Życie nie składa się tylko z gadania.
- O i jeszcze filozof...
Pokręcił głową, uśmiechając się lekko.
- Chyba cię lubię.
- Chyba dzięki. Ale nie obiecuję, że to działa w obie strony.
- Spodziewałem się czegoś w tym rodzaju.
- Ale to nie znaczy - ciągnęła Alicja - że nie mam ochoty cię pocałować.
- No, to brzmi już lepiej - powiedział i puścił w powietrze obłoczek dymu.
- Myślisz, że powinnam to zrobić? - zapytała, powtarzając jego ruch z papierosem.
- Myślę, że nie. Ja powinienem - powiedział Phillip, przyciskając ją nagle do samochodu i całując mocno. Zarzuciła mu ręce na szyję doskonale wytrenowanym ruchem i przyciągnęła go do siebie jeszcze bardziej, choć przecież w pierwszej chwili nie była pewna, czy to w ogóle jeszcze możliwe.
- To było niezłe - stwierdziła po prostu, gdy po tym, jakże miłym przerywniku powrócili do rozmowy i opierania się o samochód - tym razem już osobno.
- Niezłe - przytaknął.
- Lubię się całować - powiedziała bezpośrednio.
- Da się zauważyć.
- Nie potępiasz mnie? - spojrzała na niego kątem oka.
- Dopóki całujesz się ze mną - raczej nie - błysnął zębami w szerokim uśmiechu, przydeptał papierosa i po namyśle znów się do niej zbliżył.
To, że serce waliło mu jak szalone przecież o niczym nie świadczyło, prawda?
__________

Wracam tu po miesiącu. I wracam z tą trójką. Nie będę się już powtarzać, bo wszystko napisałam u Marzenki, a tam jest większa frekwencja. Powiem więc tylko, że jestem znów ciekawa, co powiecie o Ali ;)

11 komentarzy:

  1. O rety, rety. Co tu zaszło? O ile dobrze zrozumiałam to chyba nic poza całowaniem i lekko erotycznymi tańcami.
    Zastanawiam się nad tym czy potępić Alę czy w jakiś sposób ją usprawiedliwić. Hm.
    To może spojrzę na to z dwóch perspektyw.
    Ala jest młoda, ma taki, a nie inny charakter, ma obok siebie dwóch przystojnych facetów i obaj na nią lecą. Czemu by z tego nie skorzystać? Zwłaszcza, że całego życia w tej Norwegii nie spędzi.
    Tylko, że ani Phillip ani Johann chyba nie wiedzą w jaki sposób Ala z nimi pogrywa. Chociaż Phillip raczej nie jest aż taki głupi, żeby się nie domyślić. Za to naiwność Johanna pewnie nie pozwoli mu nawet pomyśleć, że za jego plecami Ala obściskuje się także z innym facetem, a w dodatku z jego najlepszym przyjacielem.
    Widać, że charakter Sjoeena bardziej przypadł Ali do gustu, ale czy to sprawi, że Johanna sobie odpuści? Nie wydaje mi się. Bardziej niż charakter Phillipa podoba jej się chyba takie tymczasowe życie w trójkącie.
    Gdybym nie wiedziała, że takie postępowanie doprowadzi do tragedii to może i by mnie to trochę śmieszyło, ale pamiętam prolog. Nie wiem co się stało, ale wiem, że to było coś więcej niż przyjacielska kłótnia o dziewczynę. Dlatego tak jakoś opornie przychodzi mi poparcie dla młodzieńczych wybryków Ali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrozumiałaś, nic nie zaszło ;)
      Przeprowadziłaś dobry, logiczny wywód, ale nie będę Ci mówić na ile trafny. Bo bardzo, ale nie w stu procentach ;)

      Usuń
  2. I zaczynają się schody. Czy dylemat dla czytelniczki, jak kto woli. A tak to fajnie rozegrałaś, że jeszcze (bo chyba planujesz tu coś 'cięższego' - nie chcę pisać, że tragicznego lub koszmarnego, bo nadal nie wiemy, czy to coś zapowiedziane w prologu to jakiś wielki kataklizm, czy raczej jest bolesne z osobistej perspektywy bohaterów, ale patrząc z boku, nie wydaje się aż tak straszne) nie umiem jakoś znienawidzić Ali. Więcej, ne umiem jej ocenić i zastanawiam się co tak naprawdę w niej siedzi. Plus czy coś się za tym kryje, czy ona po prostu tak sobie. Ale na początek nie o tym. Bo jest jeszcze inna sprawa, w której mam bardziej sprecyzowane poglądy, choć jakoś nie umiem ich wytłumaczyć. Zazwyczaj czytając (i nie tylko, ale może na tym poprzestańmy) lubię tych badboyów, pewnych siebie i upartych, którzy robią jednocześnie nastrój swoim charakterkiem. A tu? Sjoeen mnie wkurza, wręcz niemiłosiernie, więc przyznam, że to Ci się udało. Jednocześnie ta ich gierka z Alicją nadaje tej historii swoistego smaku. I trafił swój na swego bo rozumieją się idealnie między słowami. A jednak ją połowicznie chce usprawiedliwiać, a jego wykopałabym na księżyc. Jesteś autorką, tłumacz jakiś to efekt zastosowała;p No bo z drugiej strony jest Johann, wstydliwy, nieśmiały, czerwieniejący i przeżywający każdy pocałunek jako coś wielkiego. I nie chodzi tu o sprawy personalne, bo z Norwegami się jak wiadomo niezbyt lubię - ale on skolei z każdym zdaniem zyskuje tylko kolejną porcję mojej sympatii i gdybym miała na ten moment wybrać za Alę (wiem, ona niczego wybierać nie zamierza, ale pogdybię sobie) to bym nie miała żadnego problemu. Wiesz? Może to dlatego, że cholernie szczerego go tu stworzyłaś, a tego brak w dzisiejszym świecie. Po prostu mam wrażenie, iż wszystko co on mówi i robi, jest zwyczajnie autentyczne. I nie ma żadnego drugiego dna. Rzecz jasna, że na skandynawskich, niewinnie wyglądających dzieciach się znasz, ale tak czy siak, trzeba pochwalić jaki Ci tu wychodzi (obecnie, bo przecież to opowieść o dojrzewaniu).

    AHA, wiem co jeszcze chciałam. Rodzice Philipa sobie zasłużyli na wakacje w Polsce, bo przecież to oni się nią zajmują, to niech oni zwiedzają, a on łazi na upojne randki z funkcją kwadratową. Sprawiedliwość powinna być. Zrób coś, bo się go uczepiłam niemiłosiernie xD

    To wreszcie do Ali, co miałam zrobić po kilku zdaniach wstępu. Zastanawia mnie ciągle na ile ona jest sobą, a na ile gra pewność i zdecydowanie, bo uważa że to potrzebne w świecie. W końcu ten fragment prologu o ciągłym zadowalaniu innym i byciu takim jak wymaga otoczenie, by tu pasował. Może ktoś już jest pomógł w życiu 'odpowiednio' ocenić facetów. Nie szukałabym tu jakiejś wielkiej traumy, bo jednak czuć od niej taką przyjemną w odbiorze radość życia, którą ma w sobie dziecko, a która ona - niby już dorosła, w sobie zachowała. Ale malutka wskazówka w tamtym rozpoczynającym fragmencie, mogłaby się znajdować. Bo przyznam, że do poprzedniego rozdziału nie miałam do niej zupełnie nic, naprawdę ją tylko lubiąc. Zauroczyła się świeżo poznanym chłopakiem, z wzajemnością, oboje są wolni i próbują się lepiej poznać. Może nie jest to szczególnie rozsądne, ale jak tu do nastoletnich uczuć apelować o rozsądek. Ona ma ten a nie inny sposób podrywu, jego to elektyzuje i przyciąga, choć momentami jest przestraszony... I wszystko fajnie. Każda hipotetyczna para może się docierać tak jak im pasuje, jeśli nikogo tym nie krzywdą. Ale tu nam wchodzi pan Sjoeen i pojawiają się komplikacje. 'Lubię się całować'. Czyli to nie wybryk na wymianie, tylko w Polsce też ma taki styl? Albo gra, żeby przyciągnąćdo siebie faceta, któremu ewidentnie taka zabawa bez zobowiązań pasuje.
    W sumie nic się jeszcze nie stało. Nie poszła do łóżka z jednym i drugim, obiecując jakąś miłość, której wcale nie czuje. W zasadzie ciągle jesteśmy na etapie erotycznych półsłówek i takiego początkowego flirtu (nie znam się szczególnie na flirtowaniu, więc wiem że moje określenia mogą brzmieć durnie;p).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tylko, że Johann ewidentnie, może dziecięco, ale wpadł i szybko Alicji sobie z głowy nie wybije, ani raczej gry na dwa fronty nie wyłapie. I może się nacierpieć, a tego już usprawiedliwiać nie będę.
      Nawet Phillip trochę się przejął, choć sam to wypiera i idealnie umie czytać w dziewczynie. ' To, że serce waliło mu jak szalone przecież o niczym nie świadczyło, prawda?'. Dobra, może się nawet okaże, że on ma jakieś uczucia, a ja go z góry zakwalifikowałam do seksistowskich, pustych osłów. No nic, jakby co to będę przepraszać. W jakiejś tam przyszłości;)
      Podsumowując to, to patrząc moimi własnymi oczami niepoprawnej romantyczki to zachowanie Ali jest niedorzeczne. Ale tak ogólnie to pewne granice jeszcze stoją. Żadne kłamliwe 'kocham Cię' nie padło.
      I to 'coś więcej' co się wydarzy i czego ciągle nie sposób przewidzieć. Niby przychodzi do głowy lista najbardziej oczywistych konsekwencji takiej zabawy w dorosłość. Ale pole do manewru masz szerokie.
      No nic, czekam niecierpliwie na czwórkę♥

      Usuń
    2. <3 <3 <3 <3 <3
      Dobrze zauważyłaś o tym kataklizmie. Są dwie opcje - albo obiektywnie tragiczny, albo z ich punktu widzenia. Ale nie będę się nad tym rozwodzić.
      Jaki efekt zastosowałam, że Alę tolerujesz, a Phillipa nie? Pojęcia nie mam :D Znaczy no ja ich charaktery mam wymyślone i rozpracowane do samego środeczka, w końcu rok nad tym opowiadaniem myślałam, zanim tak naprawdę zaczęłam je pisać i może po prostu na razie na jaw wyszła tylko część ich cech. I stwarzają niepełny obraz. A może nie. Może go nie polubisz i zawsze będzie Ci się otwierał nóż w kieszeni na samą wzmiankę o nim :D
      "Upojne randki z funkcją kwadratową" <3

      Usuń
  3. No to jestem. Spóźniona jak zawsze, ale tym razem to chyba tak odrobinkę dobrze, przynajmniej dla Ali :D Bo jakie miałam o niej zdanie tuż po pierwszym przeczytaniu, to już wiesz z twittera. Przeczytałam sobie jednak to po raz drugi, już tak na spokojniej (bo za pierwszy razem to tak zawsze na hurra czytam w tej radości, że nowy odcinek się pojawił) i jednak już nie jestem tak surowa dla tej dziewczyny. Chyba mogę nawet powiedzieć, że wciąż ją lubię. Nawet jeśli całuje się z palącym Sjoenem (wiaderko poproszę! Pocałowanie jakiegokolwiek palącego - w danej chwili, albo przed chwilą - faceta mnie odrzuca, a połączenie tego jeszcze z nim... bryyyy! Ale to może dlatego, ze nie palę i nie lubię Philippa :P).
    Dobra, bo zaczęłam tak od środka, a w sumie to końca, że teraz nie wiem, co mam dalej pisać. Chyba mega chaotyczny mi ten komentarz wyjdzie. Z góry bardzo przepraszam. Jak coś to wina głupola Messiego i tych co wymyślają mecze w środku nocy.
    Zaczynam zatem od początku. Od tej zdecydowanie słodszej i fajniejszej części. Tzn fajniejszej ze względu na wydarzenia, bo fajnie napisane są obie, może nawet ta ze Sjoenem tak drapieżniej, a to jest zdecydowanie to, co tygryski lubią najbardziej, ale z której strony nie spojrzeć, to jednak wolę jak Ala całuję się z Johannem. No i po cichutku liczę na to, że to nie było moje 'bardzo chcę to znaleźć, więc znalazłam' ale w kilku miejscach wydawało mi się, że mimo wszystko ona też woli całować się z Johannem. Tak chyba bardziej to na nią działa, bardziej to przeżywa. Z Phillipem to na razie jest całkowicie czysta zabawa. No przynajmniej ze strony Ali, bo Sjoen tam się kilka razy całkiem przejął jej osóbką. Chyba dlatego, po tym drugim przeczytaniu rozdziału przestałam być dla niej taka surowa. Bardzo chciałam znaleźć tam takie właśnie 'wskazówki', że mimo wszystko Forfang jest jej bliższy, a Phillem się bawi, jednocześnie wkręcając jego w jakieś uczucia, no i je znalazłam. Czy były naprawdę, czy to tylko moje wishful thinking, to się chyba z czasem okaże. Ja się trzymam wersji, że tak troszeczkę tam było. No bo przecież na tym drzewie sama przed sobą się przyznała: "Przeszedł ją dreszcz, gdy dotknął jej dłonią w pasie pod kurtką. Nie sądziła, że aż tak na nią działał." Przy Sjoenie jakoś takich przemyśleń nie miała. Może po prostu Johann jest dla niej czymś nowym, czymś ekscytującym, a Phill utartym schematem, z którym miała do czynienia już wiele razy. Chcę żeby tak było, żeby fajniej było jej z Forfangiem, a Sjoen na drzewo prostować banany. Co jednak nie zmienia faktu, że oboje ze Sjoenem zachowują się w stosunku do Johanna wrednie. Phillip chyba nawet bardziej (takkkk jestem stronnicza/uprzedzona i w ogóle. Jeszcze nieraz mu się oberwie) bo na upartego można założyć, że Ala ze swoim charakterkiem po prostu nie przyjmuje do wiadomości, że dla takich forfangowych osobników to już sama czyjaś uwaga, a co dopiero pocałunki są oznaką pewnego 'zobowiązania'. Można zatem założyć - przecież nic mu nie obiecywała, wierności nie ślubowała, może całować kogo chce. Sjoen natomiast jest jego kumplem, a kumplom się takich świństw nie powinno robić i to tylko dla zabawy. Strach pomyśleć, jak to się wszystko skończy i co będzie, jak się wyda. Ktoś będzie cierpiał, to jest pewne. Najgorzej jak oni sami się w końcu tak poplączą w tym uczuciach i zabawie, że ostatecznie cierpieć będzie cała trójka. No bo takie zabawy z dwoma kumplami praktycznie nie mają szans się dobrze skończyć. W końcu coś gdzieś się rozleci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, obiecałam sobie juz dać spokój Phillipowi, ale po prostu nie mogę nie skomentować, tego tekstu: "Zazwyczaj nie muszę tak długo strzępić sobie języka na mówienie. Przydaje się do czego innego." Wymiękłam!!! O ile później miał kilka całkiem fajnych, zadziornych tekścików i po prostu świetnie zgrywali się z Alą w tym lekko złośliwym flircie, to jakby mi ktoś takim tekstem strzelił, to chyba do końca wieczoru bym się z podłogi ze śmiechu nie podniosła. Może faktycznie lepiej by było, zebyś wykorzystywał język do innych celów, panie Sjoen, niż do gadania czegoś takiego, bo normalnie wszystkie witki opadają.
      No dobrze, kończę już to ględzenie bez ładu i składu, powiem tylko, że czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo jestem mega ciekawa, jak to się wszystko potoczy. Bo po tym co się stało między Alą a Phillipem chyba już po prostu nie ma drogi powrotnej, gładkiego wyjścia z sytuacji. To po prostu musi pognać dalej i skończyć się katastrofą. Pozostaje tylko pytanie, które zadała już Stellla - czy to będzie tylko ich prywatna, uczuciowa katastrofa, czy jednak wydarzy się jakaś znacznie poważniejsza.
      Ślę dużo weny i czekam na więcej.

      Usuń
    2. A więc jednak jakimś cudem wciąż nie linczujesz Ali. Wiesz, że chyba jesteś tu jedyną taką osobą?
      I piszesz różne mądre rzeczy, ale nie powiem Ci, które XD

      Usuń
  4. Dlaczego mnie tu wcześniej nie było? Jestem niemal w stu procentach pewna, że już czytałam ten rozdział. No ale nieważne XD
    To, co nam tu zaproponowałaś, jak zwykle, bardzo mi się podoba. Oczywiście jeśli przemilczymy bohaterów, których nie lubię (chociaż, uwaga, uwaga, polubiłam Twojego Forfanga :D).
    To trochę przykre, że Ala w tak wyrachowany sposób gorszy Daniela. Bardziej podobał mi się jako taki zatroskany, wiecznie zarumieniony i niewiedzący co to piwo i całowanie. Teraz zbyt upodabnia się do Sjoena. I do Ali. Jestem na nie.
    Ojejku, biedny Sjoen, prawie dostał kosza! Od 'przyjaciółki' swojego kumpla. Z obserwacji moich kolegów (jestem typem samotnika a większość mojej klasy stanowi płeć brzydka) wynika, że takich rzeczy się nie robi! Filipie, on pierwszy ją sobie zarezerwował, że się tak brzydko wyrażę. Z tego, co mi wiadomo, w męskim świecie działa zasada 'kto pierwszy, ten lepszy'.
    Chociaż jak tak o tym pomyślę... Sjoen w sumie nie należy do najmądrzejszych. Może on nie wpadł na pomysł, że Ala kręci z Forfangiem?
    Kogo ja chcę okłamać, nie można być aż tak głupim i ślepym...
    Tak czy inaczej, Sjoen podpada mi coraz bardziej.
    Ala też mnie zaczyna coraz bardziej irytować. Nie lubię takich pustych dziewcząt jak ona. Jejku, jak Ty to zrobiłaś, że czytam to opowiadanie, mimo że wszyscy działają mi tu na nerwy? XD
    Cały czas pamiętam prolog (to chyba świadczy o wspaniałości tego opowiadania, bo w 90% przypadkach nie pamiętam, co działo się w poprzednim rozdziale, a tutaj nawet prolog zapamiętałam! :D) i próbuję domyślić się, co takiego może się stać; co sprawi, że Ala będzie żałowała swoich poczynań. To dość intrygujące. Ale nie mogę nic wymyślić. Mam nadzieję, że obejdzie się bez wylewu krwi (mam na myśli próbę samobójczą lub zabicie rywala z miłości do Ali), ale w sumie chyba mnie taka sytuacja nie zdziwi. Nie wiem, czy coś oprócz utraty życia mogłoby zmusić Alę do refleksji i przemyślenia swojego zachowania.
    Ciekawi mnie również, co wyniknie z bliższego poznania Ali i Sjoena. Czy Forfang dowie się, o tym, co wyprawiali minionej nocy jego przyjaciele? Kiedyś na pewno, pytanie kiedy i w jakich okolicznościach.
    Dlaczego w tym opowiadaniu więcej jest pytań niż odpowiedzi? Ech :/
    No nic, czekam na ciąg dalszy! ^^
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeej, cieszę się bardzo, że czytasz, chociaż wszyscy Cię tu denerwują XD Dziękuję za piękny komentarz! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, szybciorem komencę trójeczkę i lecę dalej (nie cierpię mieć zaległości!).
    Ale sprowadza Forfanga na złą drogę, ale nie aż tak, żeby rzucił treningi - skoki, skoki uber alles. A Phil wyczuwa w tym swoją szansę, bo u niego zabawa jest ponad karierą. Wyczuwa szansę, bo Ala go pociąga, a ona "lubi się całować" - najwyraźniej nie ma dla niej znaczenia z kim. A z miejsca widać, że w tak krótkim czasie, jakim jest wymiana, o wiele intensywniejszy romans przeżyje z Philem, a nie z Forfangiem.
    Tylko co teraz? Jak Johann własnie poczuł "zew miłości/młodości"...?
    Da się jeszcze zauważyć, że Phil lubi mieć wszystko pod kontrolą - aż za bardzo. tu coś jest na rzeczy, ale jeszcze nie wiem co.
    Dlatego lecę czytać czwóreczkę, może tam mi się coś rozjaśni ;)
    E_A

    OdpowiedzUsuń