piątek, 1 lipca 2016

Chapter 4

Czwartek spędzili w sposób daleki od idealnego, ale jednak, co nawet Ala musiała przyznać, nie mogli się codziennie zrywać z zaplanowanych zajęć. Na dodatek Phillip w ogóle nie pojawił się w szkole, gdyż - jak przekazała ta dziewczyna, która u niego mieszkała - źle się czuł. Co nie przeszkodziło mu w udaniu się na popołudniowy trening, jak dowiedziała się od Johanna po jego powrocie. Popołudnie spędziła więc na piwie ze znajomymi z Polski, którzy też akurat nie mieli nic lepszego do roboty. Ale wciąż nie było to to, na co liczyła.
Tak więc, gdy przedostatniego wieczoru jej pobytu w Norwegii stała na balkonie paląc papierosa, wybitnie ucieszyła się na znajome pukanie do drzwi.
Po tych dosłownie trzech czy czterech dniach rozpoznawała już to nieśmiałe, charakterystyczne  puk...puk. puk.
Wsadziła z powrotem głowę do pokoju, mówiąc proszę, a za chwilę jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Już myślałam, że o mnie zapomniałeś.
- Proszę cię... - westchnął lekko, siadając w fotelu.
- A nie chciałbyś może tych swoich westchnień wyrażać na balkonie? - zapytała. - Dopaliłabym papierosa.
- Ty palisz? - zdziwił się, wychodząc za nią na chłodne powietrze.
- Zdarza mi się.
Stanął za nią, kładąc jej delikatnie dłonie na ramionach.
- Palisz, pijesz... - zaczął ostrożnie.
- Wszyscy tak robią.
- No nie wiem...
- A co, nie chcesz się już ze mną zadawać? - obróciła się w jego stronę, wypuszczając obłoczek z ust prosto w jego twarz.
Johann zakaszlał lekko.
- Muszę to przemyśleć - uśmiechnął się.
- Oj przemyśl, przemyśl...
- Słuchaj - przyszła mu do głowy pewna myśl. - A jak ty się właściwie uczysz?
- Aha - odgadła Ala. - Myślisz, że jestem marginesem społecznym, bo raz na miesiąc wypalę papierosa? Zapewne ze trzy razy nie zdałam do następnej klasy, co? Muszę cię zawieść. Co roku mam świadectwo z paskiem. Bo wiesz - ja mam taką obsesję. We wszystkim, co robię, muszę być najlepsza. We wszystkim - szepnęła mu prosto do ucha.
- Czyli jesteś moim absolutnym przeciwieństwem - powiedział, uśmiechając się szczerze. Ale zaraz potem westchnął.
- No dobra, co się dzieje? - zapytała Ala, gasząc papierosa, a zaraz potem wciągnęła Johanna do pokoju, zamykając za sobą drzwi balkonowe. - No mów - ponagliła, siadając naprzeciwko niego na podłodze.
- Mam dość. Po prostu.
- To znaczy? - dopytała, nie rozumiejąc właściwie nic z tej wypowiedzi.
- Jestem zmęczony. Treningami, szkołą, przygotowaniami do matury, spełnianiem oczekiwań wszystkich naokoło. I tak dalej, i tak dalej.
- Typowe objawy nastoletniej depresji - pokiwała głową z przekonaniem.
- Ale śmieszne...
- Oj, no co? Z tym da się żyć - stwierdziła.
- Tak? - zapytał, szczerze zdziwiony. - Wiesz, jaka jest presja na zawodach?
- Może i nie... - powiedziała powoli. - Ale wystarczy wierzyć w siebie. Tyle.
- No rzeczywiście. Bułka z masłem - prychnął, a zaraz potem westchnął i pokręcił głową.
- Oczywiście - powiedziała Ala niezrażona. - Zacznij sobie wmawiać, że jesteś najlepszy. Aż wreszcie wszyscy w to uwierzą.
Johann popatrzył na nią jak na wariatkę, zupełnie nie wiedząc, czy mówi serio, czy drwi z niego w najlepsze. Spodziewał się raczej tego drugiego, choć taka filozofia życiowa zaczęła mu nagle zaskakująco mocno do niej pasować. Wyglądała na osobę, która znała swoją wartość i szczerze wierzyła w swoje możliwości.
- Ty mówisz serio - stwierdził wreszcie ze zdziwieniem.
Roześmiała się głośno.
- Ja zawsze mówię bardzo, bardzo serio.
- Mhm, taa...
- Koleś, jak już musisz wygrywać te wszystkie zawody, to wygrywaj. Ale dla siebie. A nie dla mamusi.
Poczuł się jak beznadziejne cielę. Właśnie siedział na podłodze naprzeciw dziewczyny, będącej być może kobietą kobietą jego marzeń, i zwierzał się jej ze swoich idiotycznych zmartwień i obaw, a ona drwiła z niego w żywe oczy. Tak, dokładnie tak. Owszem, zdążył już zauważyć, że miała taki styl bycia, ale tym razem to było coś więcej niż zwykłe żarciki i niewinne flirty. Naprawdę miał dość. I naprawdę uważał, że to, że wszyscy naokoło wywierają na nim presję ma wpływ na jego postawę i wyniki. Taki miał charakter. Starał się. Bardzo. Może czasem za bardzo. Ale nie lubił nikogo zawodzić. Nikogo.
- Hej, słuchasz mnie w ogóle? - Ala pomachała mu ręką przed twarzą. - Czy ty zawsze musisz być takim grzecznym chłopcem?
Wzruszył ramionami.
- Nie, to się nie uda - powiedziała, zakładając ręce na piersi. -  Przynieś tu jakieś wino.
Zamrugał dwa razy.
- Że co?
- Przynieś wino - powtórzyła z niezmąconym spokojem. - Rozmowy o charakterze egzystencjalnym udają się najlepiej przy alkoholu... a jak wiemy piwa nie lubisz... - uśmiechnęła się niewinnie.
- No dobra... zobaczę, co mamy w barku - wstał i podszedł do drzwi.
- Ej, włamywaczu - zatrzymała go jeszcze, kiedy chwycił za klamkę - tylko z łaski swojej nie daj się złapać przez twoją mamę. Z tego co zauważyłam nic by ją nie obchodziło, że jesteśmy dorośli. Sprałaby nam tyłki i byłoby po zabawie.
Roześmiał się głośno, w duchu przyznając Ali rację. Owszem, taka była jego mama. Nieco nadopiekuńcza, odrobinę apodyktyczna i niesamowicie rodzinna. I z tych trzech powodów wolała gnieździć się w dziewięć osób w tym domku, zamiast dać się normalnie wyprowadzić Danielowi.
Z drugiej strony Johann miał jednak wrażenie, że jego brat wcale nie skarżył się na posiadanie dwadzieścia cztery godziny na dobę darmowej niańki do dzieci.
Zszedł po schodach do salonu, z zadowoleniem stwierdzając, że reszta rodziny pochowała się już po swoich pokojach, szykując się do snu. Wyciągnął z barku jakieś półwytrawne wino, dwa kieliszki z serwantki i wrócił na górę do pokoju Alicji.
- No, no, no... jestem pod wrażeniem - mruknęła na jego widok, rozsiadając się na łóżku.
Tak, właśnie na łóżku.
Świetnie. Z wrażenia prawie wyrżnął orła na wycieraczce, a potem o mało co nie rozbił kieliszków, stawiając je na stoliku.
Jeśli on cokolwiek wiedział o życiu, to naprawdę nietrudno było się domyślić, do czego ona zmierza.
- No dobra - zaczęła tymczasem Alicja, zupełnie ignorując jego piorunujące wejście. - A wytłumacz mi może taką jedną rzecz - po co ty w ogóle bierzesz udział w tej wymianie? Przecież tu nie można nic wygrać.
Rozlał wino do kieliszków i usiadł dla bezpieczeństwa w fotelu od komputera, jakieś dwa metry od Ali. To przynajmniej była odległość, która pozwalała panować nad własnymi emocjami. Lub przynajmniej reakcjami.
A może i nie. Po pewnych ilościach wina nie panuje się już nad niczym.
- Nie miałem zamiaru brać udziału w tej szopce - uśmiechnął się. - Dość się najeżdżę po Europie w trakcie sezonu. Ale kumple wpisali mnie na listę i nie raczyli mnie nawet o tym powiadomić. Dowiedziałem się dopiero, kiedy przyszedł czas na wpłacanie kasy. A wtedy było już trochę za późno na wypisywanie się.
Ala uniosła jedną brew w zastanowieniu.
- Myślisz, że powinnam podziękować twoim kolegom?
- Mnie się pytasz? Nie wyglądasz na osobę, która liczyłaby się z czyimkolwiek zdaniem - uśmiechnął się.
- Tym bardziej doceń, że chcę poznać twoje.
- Okej, w takim razie nie rozumiem, za co chciałabyś im dziękować.
- To aż takie trudne, czy koniecznie chcesz, żebym podniosła ci samoocenę? - mruknęła, upijając łyk wina.
- Domyśl się - uśmiechnął się.
- Domyślam się - odpowiedziała, odrzucając włosy do tyłu.
Może i on się nie znał na kobiecych zagraniach, ale po raz kolejny nabrał przekonania, że ten ruch wyjątkowo na niego działa.
I podejrzewał, że Ala też to wyczuła. I perfidnie wykorzystywała.
Ale co tam. Niech wykorzystuje to jak najdłużej.

*

Śmieszny był. Jasne, że tak. Ale w tym pozytywnym znaczeniu. Nie wzbudzał jej politowania tak jak co poniektórzy mniej przebojowi faceci, próbujący zwrócić jej uwagę na swoje istnienie. Inna sprawa, że tym razem to chyba bardziej ona musiała się starać, żeby Johann poświęcał jej swój czas. Tak, widziała, że bynajmniej nie była mu obojętna, ale jednocześnie odnosiła wrażenie, że był zdecydowanie zbyt zajęty i zbyt nieśmiały, żeby bawić się w jakiś tani podryw.
W takich chwilach (choć, szczerze mówiąc, zdarzyło się jej to chyba pierwszy raz) błogosławiła swój charakter i styl bycia. Miała zdecydowanie zbyt mało czasu na takie żenujące podchody, jak ukradkowe spojrzenia i udawanie, że wcale się na siebie nie patrzyło.
Uśmiechnęła się i przechyliła kieliszek, wypijając wino do dna. Serce fiknęło jej koziołka, a motyle zatrzepotały w brzuchu. I ewidentnie alkohol zaczął już działać. Podeszła do Johanna i usiadła mu na kolanach, odstawiając uprzednio jego kieliszek na biurko. Nie miała zamiaru przerywać tej chwili tak prozaicznymi problemami jak rozlane na podłodze czerwone wino.
Wciąż był nieśmiały i wciąż się peszył, ale jednocześnie czuła, że też tego chciał. Że to mogła być ta noc. Ich noc.
Drzwi otworzyły się, kiedy powoli, już na łóżku pozbawiali się swoich ubrań. I pojawiła się w nich mama Johanna.
Najpierw zastygła w pół ruchu, a potem zaczęła się wydzierać. Nie krzyczeć. Wydzierać. Najprawdopodobniej po norwesku, bo Alicja nie rozumiała z tego ani słowa.
Johann, cały czerwony, zaczął pospiesznie zakładać spodnie, o mało co się przy tym nie przewracając, a Ala, której w pierwszej chwili przede wszystkim chciało się śmiać, w duchu cieszyła się, że był tak nieporadny również przy rozpinaniu jej biustonosza. W innym wypadku mogłaby zaprezentować nieco odmienny look przed panią Forfang.
- Ty mała dziwko! - zaczęła tymczasem, łamaną angielszczyzną, mama Johanna. - Co ty sobie wyobrażasz! Pod moim dachem!
Syn zaczął ją uspokajać, ale Alicji zdało się, że osiągnął efekt wprost przeciwny. Z jej ust popłynęła jakaś fantastyczna kompilacja różnych języków, z której wynikało mniej więcej, że ona nie będzie tolerować jakiejś lafiryndy, która wykorzystuje jej dziecko.
No to nie.
Ala ubrała się, chwyciła torebkę i płaszcz i po prostu wyszła na zewnątrz.

*

- Może mi jednak wytłumaczysz, dlaczego postanowiłaś mnie odwiedzić o tej, dość oryginalnej, porze.
Wzruszyła ramionami, bawiąc się telefonem.
- Taki miałam kaprys.
- Masz więcej takich ciekawych kaprysów?
Popatrzyła na niego z politowaniem.
- Phil, proszę cię.
- Hmm?
- Nie mam ochoty o tym gadać.
- No przepraszam cię bardzo, ale dzwonisz do mnie przed samiutką północą i pytasz, czy możesz wpaść, a ja, z narażeniem życia się na to zgadzam. Bo kto wie czy moi rodzice są tacy tolerancyjni na jakich wyglądają. Więc wiesz, jestem dość ciekaw, czemu zawdzięczam tę wizytę.
Nie miała ochoty o tym gadać. Przestało być śmiesznie w momencie, kiedy mama Johanna zwyzywała ją od najgorszych, Ala wyleciała z domu jak proca, a on nawet nie pobiegł za nią, tylko został, chyba po to, żeby jeszcze trochę posłuchać.
Okej, być może była niesprawiedliwa. Ale bolało ją to. Nie okazał się uroczy i wrażliwy. Okazał się ciepłą kluchą.
- Te dziewczyny to się do mnie dobijają drzwiami i oknami... - westchnął Phillip.
Uśmiechnęła się.
- Tak? Jakoś nie widzę tych tabunów.
- Bo je wyrzuciłem, kiedy zadzwoniłaś. A tu proszę. Siedzimy i gadamy. Mogłem im kazać zostać.
- Mogłeś - potwierdziła, wpatrując się w ogień płonący w kominku.
- Mhm - mruknął i usiadł za nią, całując ją w kark.
- A to co? - roześmiała się.
- Powiedzmy, że chcę cię trochę rozluźnić.
Ach, tak to się teraz nazywa.
- A twoi rodzice? - zapytała.
- Śpią na górze - odpowiedział nieuważnie Phillip, a Alicja aż się wyprostowała.
- To może już przestań. Mam dość ingerowania rodziców w życie intymne ich dzieci.
Phil spojrzał na nią zdziwiony.
- Co masz na myśli?
- Nic - burknęła, wstając z podłogi. - Można się tu gdzieś przespać?
- Można... - odpowiedział Phillip nieuważnie. - Czy to oznacza, że ty i mały Forfang...
- To nic nie oznacza - warknęła.
- Aha. I to cię tak boli - odgadł, po części prawidłowo, Sjoeen.
- To jak, jest tu jakieś łóżko?
- Poza moim?
Rzuciła mu mordercze spojrzenie. Roześmiał się, zupełnie się tym nie przejmując.
- Chodź, mała - pociągnął ją za rękę do jakiegoś pokoju. - Rozgość się i tak dalej - powiedział i wyszedł na zewnątrz, wracając za chwilę z podkoszulkiem w ręku.
- A to co ? - spytała, siadając na łóżku.
- A w czym będziesz spać? - uśmiechnął się, rzucając do niej koszulką. - Nawet jest uprana.
- Hmm, dzięki, łaskawco.
- Jest za co, uwierz mi.
Pokręciła głową, ale roześmiała się.
- Nno, tak lepiej. Śpij mała, jeszcze tym razem beze mnie - puścił jej oczko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
__________

Uwielbiam te Wasze analityczne komentarze <3 Co powiecie tym razem?

11 komentarzy:

  1. ANALITYCZNE, powiadasz?

    Niegrzeczna dziewczyna z tej Ali, oj niegrzeczna... Forfang za to domyślny, więc jednak nie taki naiwny i niewinny jakby się zdawało, skoro wiedział co się święci, a jednak nie zwiał, bojąc się gniewu mamusi.
    A gniew był straszny. Cóż domyślam się, że mało która matka zachowałaby spokój w takiej sytuacji, ale wyzywanie do najgorszych to lekka przesada.
    Ala jest dziewczyną przebojową - pytanie tylko dlaczego aż tak przebojową, że w ciągu czterech dni, zaciąga takie niewinne stworzonko jak Forfang do łóżka.
    Forfang z kolei zgodnie z obserwacjami Ali jest pod pantoflem mamusi - wydaje mi się jednak, że kiedy już wysłuchał swojego z jej ust, a może nawet bronił Ali, to poszedł jej szukać. I pewnie nie znalazł, a jeśli już to u Phila.
    Bo w sumie ciężko mi stwierdzić, która para psuje mi bardziej. Ewidentnie widać, że jest ogień miedzy Philem i Alą, ale między nią i Forfangiem jest coś bardziej złożonego, a mniej namiętnego.
    Cała ta scena u niego w domu, ten swobodny, pełen dwuznaczności flirt jest aww...! Phil ma jak widać bardziej tolerancyjnych rodziców, ale wciąż nie daje mi spokoju to jego pragnienie kontroli. Może dają mu zbyt wiele swobody, więc on sam sobie narzuca kontrolę...?

    Tyle wykminiłam, coś czuję, że coś powstanie między Philem i Alą, że Forfanga czeka wewnętrzna przemiana, ale to tylko takie moje głupie przeczucia.
    Zobaczymy co wykombinujesz.

    A ja zapraszam do nadrobienia Saszy, bo bonus już gotowy i wkrótce doczeka się publikacji. Przypominam: swiat-slow-i-mysli.blogspot.com

    Ślę ciężarówki weny, E_A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki piękny komentarz <3 Masz dużo fajnych domysłów, ale jak zwykle nie powiem Ci, co dokładnie się zgadza, bo za dużo bym zdradziła ;)

      Usuń
  2. Kiedyś obiecałam, że nadrobię. I nadrobiłam.

    Cóż ja mogę powiedzieć? Mama Forfanga zrobiła ten rozdział. Chociaż w sumie się jej nie dziwię, mama - jak to mama, chce pilnować swojego dziecka, a nie za wnukami biegać :P

    A tak ogólnie: Na facetów dosyć łatwo wpłynąć. Wystarczy, że ma się coś w rodzaju minimalnej sympatii z ich strony, fajny dekolt lub długie i zgrabne nogi, wtedy można chcieć wszystkiego, a oni i tak się zgodzą, nawet gdyby to był najgłupszy pomysł na świecie. Taka jest rzeczywistość, nieco smutna niestety. I Ala perfidnie to wykorzystuje.

    Zastanawia mnie tylko, czego chce ta dziewczyna na chwilę obecną. Faceta? Chyba tak skoro od jednego, biegnie do drugiego. Tylko coś czuję, że jej światopogląd pewnego razu może się dość mocno zmienić, chociaż może się mylę, może do końca pozostanie małą intrygantką, która wszędzie chce być najlepsza, mieć każdego itd. Chociaż wbrew pozorom ona nie jest zła, raczej... nieszkodliwa. Póki co rzecz jasna.

    Tak w ogóle to mam nadzieję, że Forfang żadnego szlabanu nie dostanie teraz xD

    Aczkolwiek kurde. Polubiłam tego niegrzecznego Phila, i tak sobie myślę, że oni wręcz idealnie do siebie na chwilę obecną pasują. I szkoda w sumie, że nic nie wyszło po tym, jak ona do niego przyszła, już miałam przed oczyma scenę przed kominkiem troszkę bardziej rozbudowaną. Czyż to by nie było cudowne? :D

    Aczkolwiek jedna rzecz mnie irytuje - Alka, weź rzuć te fajki. Prawie moja imienniczka (bo choć mam Magdalena, każdy mnie nazywa Ala) i pali, nie mogę się do tego przyzwyczaić.

    I co by tu jeszcze dodać..
    Niech ona nie sprowadza tego nieśmiałego Forfanga na złą drogę, on jest taki słodki w nieśmiałej wersji <3

    Buziaki, kochanie! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jesteś pierwszą osobą, która lubi Phila! Mówisz, że na facetów łatwo wpłynąć? Cóż, w przypadku Ali na pewno :P

      Usuń
  3. No kurczę, ten Forfang jest uroczy xD Podoba mi się ta jego nieśmiałość, delikatność i w ogóle. Nawet to, że próbuje nawrócić Alę jest przekochane!
    Ala poprosiła Forfanga, aby jej się zwierzał. Ta sytuacja mnie nieco zaskoczyła, bo takie pytania/propozycje nie wydawały mi się w jej stylu. I jeszcze dała mu kilka rad, w dodatku dość trafnych. Swoją drogą, jestem nieco jak Twój Forfang, czytałam nieco o psychice i tak dalej, wszędzie piszą o tym, aby w siebie uwierzyć, blablabla, ale tak naprawdę to bardzo trudne, śmiem nawet twierdzić, że niewykonalne dla osób, które nigdy takie nie były. Borzu, ale mi wyszła skomplikowana i nielogiczna wypowiedź O.o Tak czy inaczej, myślę, że rady Ali nie będą dla Forfanga pomocne.
    Pani Forfang XDDDD Nie sądziłam, że do tego dojdzie. Nie spodziewałam się, że wejdzie do ich pokoju ani że tak zareaguje. Niby kilka linijek wcześniej, pisząc o winie wspomniałaś o jej podejściu do dorosłości, ale na taką scenę absolutnie nie byłam przygotowana. Myślałam, że ta głupia młodzież zamknie drzwi na klucz (czego ja od nich oczekiwałam? :I). Kiedy jednak pani mama już weszła do pokoju, oczekiwałam spokojnego przyjęcia tego, co się stało (miało stać) między Alą a jej synem. Naiwnie, wiem. Mimo iż sama poniekąd widzę w Ali "lafiryndę, która wykorzystuje dziecko", uważam, że to były zbyt ostre słowa, aby wypowiadać je głośno. Uznawałam tę kobietę za rozsądną, mimo wszystko, a ona pozwoliła wyjść dziecku, którym w pewnym sensie zgodziła się zaopiekować, które w ogóle nie znało miasta, ludzi ani języka samej w ciemną noc?! Nie podoba mi się to I:
    Jak dobrze, że jest Sjoen, który ją przygarnął. Niby go nie lubię, ale zachował się z klasą. Swoją drogą, bardzo zastanawia mnie jedna sytuacja:
    "- To jak, jest tu jakieś łóżko?
    - Poza moim?
    Rzuciła mu mordercze spojrzenie. Roześmiał się, zupełnie się tym nie przejmując."
    Dlaczego Ala po nieudanej akcji z Forfangiem nie postanowiła powtórzyć tego z Phillipem? Czyżby bała się, że wyrzucą ją z kolejnego domu? Szczerze śmiem w to wątpić. Może faktycznie bardzo przejął ją fakt, że nie udało się z Forfangiem albo zaczęło jej na nim zależeć (?). Niby to nie w jej stylu, ale może pokochała jego inność? Może spodobało jej się, że w końcu to ona musi za kimś biegać i się starać?
    Poza tym, mamy w tym rozdziale potwierdzenie, że Sjoen wiedział o relacjach Ali z jego przyjacielem a mimo wszystko postanowił do niej zarywać. Takich przyjaciół to ze świecą szukać >.<
    Ciekawi mnie jeszcze, jak ta sytuacja skończy się dla Forfanga. Jak zareaguje jego mama, da mu szlaban, zabroni spotykać się z koleżanką? Zobaczymy.
    Czekam ze zniecierpliwieniem na ciąg dalszy i przepraszam za bezsensowność i niepoukładanie tego komentarza.
    Ściskam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Takich przyjaciół to ze świecą szukać" rozwaliłaś mnie tym! XD święta prawda! :P
      Dziękuję Ci za ten piękny komentarz, naprawdę siedzę i uśmiecham się do monitora ;) :3

      Usuń
  4. Jak już wiesz, mój pierwotny komentarz został wypieprzony w pizdu, ale nie był w jakiejś zaawansowanej fazie tworzenia, więc nie będę się wściekać. Wystarczy, że mamuśka Forfang jest wkurzona.
    Ale zaczynając od początku - Johann mnie trochę zaskoczył. No bo tu się pyta o jej oceny jakby to był najważniejszy wyznacznik charakteru danej osoby, pójście do barku po wino to dla niego zejście do piekieł, a na końcu ląduje z Alą w łóżku. Fuck logic. Ale w sumie te jego sprzeczności tworzą jego charakter. Taki niepewny siebie chłopiec, podatny na damskie zaloty. Tak, nazwijmy to delikatnie zalotami. Trochę zdziwił mnie fakt, że to Johann okazał się bardziej uległy niż Phillip - po nim prędzej bym się spodziewała. Z resztą kiedy Ala przyszła do niego w nocy byłam pewna, że po prostu chce dokończyć z nim to czego nie skończyła z Forfangiem. W sumie to chyba taki był jej zamiar dopóki nie dowiedziała się, że rodzice Philla są w domu. Sjoeen nie naciskał zanadto, a nawet odniosłam wrażenie, że kiedy Ala pośrednio przyznała się do próby zdemoralizowania Forfanga, stał się jakiś taki niechętny. Nie wiem czy to próba zgrywania niedostępnego czy też lojalność wobec przyjaciela. To "jeszcze tym razem" w jego ostatnim zdaniu wskazuje na to, że chyba jednak zgrywa niedostępnego, bo to znaczy, że innym razem mogą spać razem. To jego "jeszcze tym razem" zabrzmiało mi tak podejrzanie, że zaczęłam sobie myśleć, iż Phillip coś knuje, a ten inny raz ma nastąpić w jakimś konkretnym momencie. Ale to już chyba zbyt głębokie analizy :D
    Ciekawi mnie też jak będzie teraz wyglądała ta cała wymiana. Pani Forfang zachowała się dosyć nieodpowiedzialnie pozwalając Ali wyjść w środku nocy, jakby nie patrzeć jest za nią odpowiedzialna i sama się do tego zobowiązała. Czy teraz będzie chciała przyjąć ją z powrotem pod swój dach? I do końca jej pobytu nałożyć na nią jakiś nadzór, żeby mieć pewność, że mały Johann nie będzie już przez nią demoralizowany?
    Jestem ciekawa jak sytuacja się rozwinie, więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że coraz gorzej oceniasz Alę. Spodziewałam się tego :P Namieszało się tego wszystkiego trochę, a Ty całkiem nieźle kombinujesz ;)

      Usuń
  5. Dobra, miałam akurat pisać ten komentarz tutaj, gdy przyszły załamujące wyniki matury, więc przepraszam z góry za to opóźnienie. Ale jestem, tak samo wciągnięta jak wtedy, tyle że może z jeszcze bardziej rozwiniętym wkurzeniem na Sjoena, bo Gregor go niańczy, zamiast się zabrać za powrót na skocznie, choć to w sumie i ładnie z jego strony. Dobra, bo może o przyszłości mojego Schlieriego to nie tutaj, bo Ala raczej lubi przebierać w swoim przedziale wiekowym, zresztą ciągnie ją skocznie wyraźnie w inny rejon świata, niż mnie. Albo i w ogóle nie skocznie, bo przecież akurat ich narciarskie plany na życie nie robią chyba na niej szczególnego wrażenia.
    Wiesz? Ja sobie typowałam, że ktoś z kimś w łóżku może tu wylądować w ostatni wieczór tej wymiany (co ciągle nie jest wykluczone, ale sytuacja się zaplątała), a tu komplikacje pojawiły się już wcześniej i ta kończąca wszystko noc to na serio może być niezła mieszanka wybuchowa, (albo lampa jakby to Kraft krótko i rzeczowo podsumował, gdyby ktoś go do tej historii zaprosił, choć tu chyba zbyt pikantnie jak na tą pokrakę życiową). Co prawda tego przysłowiowego kataklizmu to bym się raczej spodziewała znacznie później. Ale jednak, takie gorące emocje i półsłówka nagle zostawione siłą rzeczy na długi czas robią swoje bo ciągle się o nich myśli. I nie ma jak ich wyrzucić bo komunikator internetowy, czy rozmowa telefoniczna nie zastąpią patrzenia sobie w oczy, w ciężkich momentach. Więc ich ponowne spotkanie może być dość ciężkie, a któraś ze stron może ogółem nie wytrzymać i jakoś zwiać przed tym wszystkim. Plus jeszcze Alicja wyjedzie, a chłopcy zostaną ze sobą, w dodatku dość często musząc się widywać i znosić, więc na tej linii też może być nieciekawie. Zwłaszcza gdy mały Forfang zainteresuje się gdzie dziewczyna zatrzymała się na koniec swojej norweskiej przygody i przejrzy w końcu jej podwójną grę. Ale ok. Nie będę dłużej gdybać, co będzie dalej, bo tu cały odcinek na mnie czeka.
    I już na początku mamy dość istotną wskazówkę, w sprawie charakterku Ali. Siedzi sobie ze znajomymi na piwie, rozmowa, fajne miasto, chyba to co młodzi ludzie lubią robić i co większości z nich po prostu sprawia przyjemność. Ale ona jasno myśli ‘wciąż nie było to to, na co liczyła’. A co za tym idzie, gdyby nie najście mamusi Johanna nie mówilibyśmy raczej o czymś takim jak danie się ponieść chwili, nagły nie zrozumiały impuls, czy nawet wpływ wina. Nie, Ala miała to w głowie o wiele wcześniej. No chyba, że po prostu tęskniła żeby pogadać z nim, poznać lepiej chłopaka, który paradoksalnie ją sobą zafascynował. A ten atak namiętności, zdarzył się jednak tak po prostu. Niby można było go przewidzieć, ale wiadomo, że gdy patrzy się z boku to wszystko jest proste, a uczuciom (gdy się ich nie chce, oczywiście) lepiej zapobiegać, niż wmawiać sobie, iż się nad nimi panuje. Ale jednak reakcja dziewczyny po tej swoistej ‘wpadce’ świadczy, że jednak to wszystko siedziało jej w głowie już wcześniej. I... Ja już to chyba mówiłam. Ocenię ją jak poznam bliżej jej charakter i ją samą, a nie tylko jej zachowanie. Na razie podtrzymam tylko, że jest fascynująca. Psychologicznie dla czytelniczki, a dla skoczków to wszyscy widzimy jak.
    Potem ich rozmowa przed burzą. Taki idealny chłopiec, przerażony tym, że da się palić i pić. A jednocześnie wydaje mi się, że go trochę męczy ten wizerunek, który sam na siebie nakłada, aby zadowolić innych i zadbać o własną przyszłość. Jego życie musi być bardzo uporządkowane, zwłaszcza że rodziców ma dość ingerujących w jego życie. I może dlatego lgnie do Ali tak ślepo i ufnie, bez zastanowienia, a przede wszystkim bardzo, bardzo nie w swoim stylu. Potrzebuję jakiejś iskry szaleństwa, ona natomiast ma w sobie tyle ognia, że spokojnie z dużym namiarem starczy na dwójkę. Jednocześnie dziewczyna przecież też wie czym jest perfekcjonizm, z tym, że ona narzuca sobie wymagania sama i wręcz kocha ten wyścig o bycie najlepszą we wszystkim, bo to nie zakłóca jej wolności. No przynajmniej z pozoru, na dłuższą metę to może być wyniszczające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wino to całkiem fajne jest. I bynajmniej nie chodzi mi tu akurat teraz o smak. Wszystko można na nie zrzucić. Niby oboje wiedzą do czego to prowadzi, on nawet podejrzewa przez moment, iż jest tym śmiesznym, wykorzystywanym chłopcem. A jednak piją i brną dalej. On widzi w niej kobietę idealną, a jednocześnie także towarzysza idealnego. Ona wie, że ma koszmarną przewagę, bo raczej wątpię, żeby Forfang chociażby miał przed wymianą doświadczenie w całowaniu się, a co dopiero lądowaniem z kimkolwiek w łóżku. Więc chyba jednak powinna się zastanowić, że nieźle mu serce może połamać. No, oczywiście jeszcze jest możliwe, że ona tez naiwnie liczyła podświadomie, że coś dłuższego z tego może wyniknąć, ale jako realistka i wyzwolona kobieta postanowiła nie dopuścić takich myśli nawet do samej siebie. ‘Szczerze mówiąc zdarzyło jej się to chyba pierwszy raz’ – przyznam, że kilka razy czytałam kontekst tego zdania, ale ciągle nie umiem się zdecydować o co tu chodzi. Czy o rodzaj emocji, czy o to, że nigdy w taki właśnie sposób nie zafascynował jej facet, czy o upływ czasu, czy jeszcze co innego.
      Mamusia miała wejście, jakby stała pod drzwiami, podsłuchiwała i zamierzała potwierdzić, że Ala opisując ją nie pomyliła się ani trochę. Wiadomo, może wnuków ma już za dużo i nie ma ochoty na kolejne wrzeszczące, małe stworzenie pod dachem, a jednocześnie jest świadoma ile jej syn i Polka się znają. Ale jednak można było zapukać, w końcu są dorośli, a Alicja nie wzięła sznurka i go do tego łóżka nie przywiązała, ani nie dosypała tabletek do tego wina.
      Więc dziewczyna uciekła do Sjoena, a Johann kiedyś się o tym dowie i w najlepszym razie go mocno poboli, a raczej stanie się coś jeszcze. Więc mamusią ratując cnotę swojego dziecka, naraziła go pewnie na jakieś trudniejsze komplikacje życiowe. A znając Alę... Co się odwlecze to nie uciecze. Dożywotniego szlabanu na wychodzenie z domu, raczej chłopak nie dostanie.
      Zabolało ją. Chyba jednak widziała w tej jego delikatności coś idealnego. Bo łagodny, nieśmiały chłopak i ciepła klucha, to wbrew pozorom, bardzo przeciwnie nacechowane określenia.
      ‘Śpij mała, tym razem jeszcze beze mnie’. Jak dla mnie to znaczyło ‘następna noc już jest nasza’. Więc czyżby właśnie to była odpowiedź na pytanie, czym zakończy się ta podróż?
      Jak widać po tym podsumowaniu wszystkiego, o czym myślałam, jeszcze jestem w kiepskiej formie. No ale bardzo, bardzo niecierpliwie czekam na kolejną odsłonę. Zobaczymy, czy mam chociażby minimalną rację w stosunku do przynajmniej jednej cząstki tej trójki. Buziaki i weny:*

      Usuń
    2. "Ala jest fascynująca psychologicznie". Jakże mi miło. Już raz bawiłam się w taką pseudo skomplikowaną postać, ale to było bardzo dawno, a moje pisanie bardzo naiwne. Więc mam nadzieję, że teraz pójdzie mi lepiej.
      Masz rację. Na wino można wszystko zrzucić. Nawet ostatnio coś podobnego pisałam w komentarzu u Aii, także ewidentnie coś w tym jest.
      A jak już będę mieć czas i zabiorę się do kończenia następnego rozdziału, to chyba zacznę to od przeczytania jeszcze raz Twojego komentarza. Żeby się nawenić <3

      Usuń