piątek, 2 grudnia 2016

Chapter 7

Miesiące wypełnione szkołą, treningami i imprezami zleciały niepostrzeżenie. To znaczy, co do tej szkoły, nauka Phillipa ograniczała się raczej do otworzenia książki, przeczytania trzech akapitów tekstu albo przerobienia tyluż zadań i podziękowania za dalszą współpracę. Nie za bardzo mu na tym zależało. Dużo istotniejsze były skoki. Tylko że w nich też wcale nie szło mu ostatnio tak, jakby sobie tego życzył.
Kontynentale niespecjalnie go satysfakcjonowały, ale raczej nie miał innego wyboru, jak skakać w nich i starać się ciułać jak najwięcej punktów. Klęska urodzaju w tych norweskich skokach, cholera jasna. Tacy Włosi by go na Puchar Świata z pocałowaniem ręki wysłali. A gdy dołożyło się do tego coraz większe problemy z matematyką, wizja kilku najbliższych miesięcy rysowała się naprawdę nieciekawie. Odgonił jednak te myśli, bo prawda była taka, że w tej chwili wszystkie jego problemy blakły i wydawały się mniej ważne.
Za jakąś godzinę mieli dojechać do Krakowa. I rozpocząć drugą część wymiany.

*

Narzekał na to, że Polakom kazali się tłuc do Norwegii autokarem, a tymczasem oni wcale nie byli lepsi. Kiedy wreszcie wyszedł na zewnątrz, aż zakręciło mu się w głowie od nadmiaru, nie tak znów czystego, krakowskiego powietrza. Rozejrzał się wokół. Stali na jakimś postoju dla taksówek czy czymś takim (bardzo przepisowo), przy wąskiej uliczce między starymi kamienicami. W pobliżu czekała już grupka Polaków, zwartych i gotowych do zajęcia się swoimi gośćmi z Norwegii. Johann nie starał się im przyglądać zbyt dokładnie, bo emocje związane z ponownym spotkaniem z Alą chciał odsunąć w czasie najdalej jak tylko się dało. Szanse na to, że dziewczyna powita go z uśmiechem były przecież minimalne. Postarał się skupić uwagę na zdobyciu swojego bagażu. Nie było to takie proste, zważając na trzydzieści innych osób, kłębiących się wokół autokaru, którym przyświecał jakże podobny cel. Zamieszanie było spore i dodatkowo potęgowało jego zdenerwowanie. Kiedy wreszcie zdobył tę upragnioną torbę, nic nie stanowiło już pretekstu do chowania się przed Alą.
Tym razem darowano sobie część formalną. Organy dowodzące najwyraźniej uznały, że obie strony wymiany poznały się na tyle dobrze niecałe pół roku wcześniej, żeby nie mieć teraz specjalnych problemów z odnalezieniem się w tym tłumie. I Johann rzeczywiście tych problemów nie miał. Zarzucił torbę na ramię i ruszył w stronę Ali, znajdującej się - a jakże - na drugim końcu tej chaotycznej grupy ludzi. Zdawała się być nieco znudzona, a może nawet kpiła lekko z tych wszystkich dziewczyn, latających między facetami jak kot z pęcherzem, w poszukiwaniu swoich par. Tak jest, poznawał ten uśmieszek, mówiący jestem zajebista, a wy nigdy mi nie dorównacie. I, Boże, tak było naprawdę!
Jeszcze kilka kroków i... stanął z nią twarzą w twarz.
- Hmm... cześć.
Ala przeniosła na niego wzrok, a lewy kącik jej ust podjechał jeszcze wyżej do góry.
- Nie bałeś się do mnie podejść i wystawić się na pożarcie?
Cała ona. Sprzed tego incydentu. Nie był pewien czy zostało mu wybaczone, ale odniósł wrażenie, że czas zmniejszył jednak trochę irytację Ali.
- A powinienem? - zapytał, czerwieniąc się na samo wspomnienie tamtych wydarzeń.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego przypatrzyła mu się dobrze.
- Jedźmy do domu. Pizza i piwo. Tak to widzę.
Nie starał się nawet oponować, tłumacząc, że musi trzymać dietę skoczka. Przed oczami stanął mu obraz ich ostatniego wspólnego piwa i ponowne wprowadzenie tej wizji w życie wydało mu się nagle nieprawdopodobnie kuszące.

*

Słońce świeciło mocno. Momentami wydawało się, że był środek maja, a nie marca. Może dlatego w Ali bardzo szybko gasło postanowienie, że będzie zachowywać się chłodno, z rezerwą i po prostu odbębni tę drugą część wymiany. Uśmiechnęła się szeroko, gdy Johann otworzył przed nią drzwi do jej własnego samochodu. Wspomnienie niemal identycznej sceny sprzed kilku miesięcy przywołało znajome ciepło w okolice serca. Tak, to było cholernie urocze. Nawet jeśli mimo wszystko Forfang był beznadziejną sierotą. Zapięła pasy, otworzyła okna i włączyła głośno radio. Sprawnie wydostała się z centrum, a po opuszczeniu miasta mogła wreszcie rozwinąć prędkość. Siedemdziesiąt na godzinę... osiemdziesiąt... dziewięćdziesiąt... Uwielbiała szybką jazdę, wiatr we włosach, odrobinę adrenaliny. Kochała śpiewać, śmiać się i tańczyć. Taka była i taką siebie lubiła. I wiedziała, że faceci też ją lubią. Żywy przykład na potwierdzenie tej tezy siedział tuż obok. Ala zerknęła kątem oka na Johanna, upewniając się w przekonaniu, że wystarczyłoby, żeby kiwnęła palcem, a zrobiłby dla niej wszystko. I choć już raz jej się tak wydawało i przejechała się na tym srogo, postanowiła, że tym razem będzie inaczej.
- Co słychać u mamusi? - zapytała znienacka, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak jest w tym momencie wredna dla tego chłopaka. Ale miała zamiar mu to wynagrodzić. Musiała go tylko trochę urobić.
- Eeee... Ala... - zestresował się Johann. - Musisz do tego wracać?
- Ja do niczego nie wracam. Ja tylko pytam co u mamusi - uśmiechnęła się niewinnie.
- Wszystko w porządku - mruknął chłopak.
- Cieszę się niezmiernie. A jak tam Phillip?
Tak, tak. Wiedziała, że to było z jej strony jak solidny kopniak w krocze. Ale tego była akurat naprawdę ciekawa.
- Myślę... myślę, że nie zda matury - wypalił Johann. Wydawało mu się, że to będzie nie najgorszy sposób na diametralne zmienienie tematu rozmowy.
- Ooo... z czego?
- Z matematyki.
- Z matematyki! Coś takiego - powtórzyła Ala. - To się doskonale składa. Mogę mu udzielić korków.
- Jak... to?
- Jestem całkiem niezła z matematyki. A co? Przeszkadzałoby ci to? Mógłbyś do nas dołączyć.
Bawiła się coraz lepiej, wzbudzając w sercu tego chłopaka zazdrość. Z niecierpliwością czekała na moment, kiedy będzie musiał wreszcie pokazać, że umie walczyć o dziewczynę, na której mu zależy. I miała szczerą nadzieję, że rzeczywiście umie.
- Wiesz... ja sobie jakoś radzę.
- Nie wątpię.
Zjechała w wąską drogę, minęła jeszcze kilka domów i skręciła na swoje podwórko.
- Jesteśmy. Wnieś walizkę, a ja zamówię pizzę. Hawajska czy pepperoni?

*

Johann wielokrotnie zastanawiał się nad tym, jak może wyglądać dom Ali, jej rodzice, znajomi. Spodziewał się czegoś, co pasowałoby do obrazu, jaki dziewczyna stworzyła w jego głowie - zdecydowanie, iskra, charakter. Tymczasem dom Alicji nie było to bynajmniej nowoczesne mieszkanie w modnej dzielnicy w centrum dużego miasta. Siedząc przy stole i rozglądając się po niewielkiej, zupełnie tradycyjnej kuchni, zastanawiał się, ile jeszcze razy zaskoczy go ta dziewczyna.
- Jeśli chcesz coś wiedzieć - pytaj. Bo od tego dyskretnego zerkania na boki w końcu dostaniesz zeza.
No tak. Johann Forfang - mistrz taktu i dyskrecji. Nie spodziewał się, że to się aż tak rzucało w oczy. Po raz milionowy w swym życiu spalił buraka i wyjawił nieśmiało:
- Wiesz... inaczej sobie wyobrażałem twój dom.
- Spodziewałam się, że się zdziwisz. Nie masz wyłączności na rozczarowywanie ludzi - Ala nie powstrzymała się przed wbiciem mu małej szpilki. - Zapewne oczekiwałeś Wersalu i złotych kibli. A tu proszę - pięćdziesięcioletnia chałupa w średnim stanie. Trudno, musisz to jakoś przeżyć. Albo spać w stodole. Zawsze jest jakiś wybór.
Johann przyjrzał się dziewczynie uważnie. Tak, żartowała. Znów sobie z niego kpiła, ale teraz jakby dla samej przyjemności operowania sarkazmem. Mimo wszystko w jej głosie nie wyczuł politowania, które jeszcze niedawno towarzyszyło każdemu zdaniu wypowiedzianemu przez Alę w jego kierunku.
- I czemu tak zaniemówiłeś?
- Ładnie wyglądasz - palnął, sam siebie zaskakując, chociaż chodziło mu to po głowie od momentu, kiedy po południu wypatrzył ją w tłumie.
- No, no... od kiedy ty przejmujesz inicjatywę? - uśmiechnęła się kpiąco Ala. - Nie rób takich eksperymentów, bo się przyzwyczaję, ty pojedziesz, a ja zostanę i kto mnie wtedy pocieszy?
Jak ta dziewczyna to robiła? Mogła powiedzieć dwa - trzy niewinne zdanka, lekko zmodulować głos zatrzepotać rzęsami, a on był gotów stanąć na głowie, odśpiewać Odę do radości i zaklaskać uszami. Albo coś w tym stylu. Byleby tylko znów tak na niego spojrzała. Chyba był naprawdę zdesperowany.
- Myślę, że tobie nie byłoby trudno znaleźć faceta do pocieszania się - zauważył z pewnym żalem. To nie ona w ich zestawie była stroną, która kiedykolwiek musiałaby cierpieć po odrzuceniu. Dałby sobie rękę uciąć, że to on będzie żałował, że dał się jej owinąć wokół palca.
- Przyznaję, nie mam specjalnych problemów z facetami - zgodziła się Ala ze śmiechem. - Jesz ten kawałek?
- Nie, bierz. Ja mam niestety dietę sportowca.
- Zjadłeś pół pizzy i teraz ci się o diecie przypomniało? A jak ci idzie z piwem? Znów ci pomóc?
Johann zupełnie nieudolnie stłumił uśmiech.
- Możesz.
- Jesteś tego pewien? A co z dietą sportowca? Piwo takie kaloryczne... - Ala przygryzła dolną wargę, nie spuszczając wzroku z Johanna.
- Zaryzykuję.
- Na pewno?
- Na pewno.
Najpierw poczuł przyspieszone bicie własnego serca, a dopiero potem perfumy Ali, oplatające go powoli i zniewalające zupełnie. Dokładnie tak, jak cała jej osoba. Jej wargi były tak samo miękkie i kuszące, jak przed kilkoma miesiącami. Wszystko zaczęło iść w tym samym kierunku, co wtedy. Ale tym razem już nikt im nie przeszkodził.

*

Chujowy dzień.
Zaczęło się od tego, że Ala zwiała z tym frajerem, nawet nie zdążył jej zobaczyć. Tak naprawdę Forfi był dobrym kumplem i Phil nic do niego nie miał, nawet szacunku, ale kiedy w grę wchodziła taka dziewczyna, sprawy nieco się komplikowały.
Pewnie nieźle się bawili, kiedy on mobilizował całą swoją silną wolę do powstrzymania się przed zadzwonieniem do Ali. Kurwa, jakie to życie niesprawiedliwe. Czy los był naprawdę aż tak ślepy, żeby połączyć Alicję w parę do wymiany z Forfangiem, a nie z nim? Przecież Phil i Alicja pasowali do siebie idealnie. Był o tym przekonany. Co taka zabawna, seksowna i przebojowa dziewczyna mogła robić z takim nudziarzem? Ani toto wyciągnąć na imprezę, ani zaciągnąć do łóżka. Mniej więcej jak tę jego koleżankę, u której w domu miał teraz średnią przyjemność przebywać. Proszę bardzo, oni by się dogadali. Siedzieliby przy stole i grali w scrabble. 
Jak ona miała na imię? Kurwa, znowu zapomniał. Zresztą nic dziwnego, skoro nie pamiętał nawet jak wyglądała. I przez to zrobił z siebie kompletnego debila, skarżąc się jak małe dziecko z przedszkola swojej wychowawczyni, że nikt po niego nie przyszedł.
Otóż przyszedł. Dopiero kiedy ta laska stanęła twarzą w twarz z nim i oznajmiła mu, jak niedorozwiniętemu umysłowo, że to ona kilka miesięcy temu mieszkała u niego w domu, jakieś styki połączyły mu się w mózgu. To chyba rzeczywiście była ona.
Cóż, mógł jej nie poznać. W Norwegii nie miał zbyt wiele czasu na zajmowanie się nią.
Ktoś zapukał do drzwi. Phillip zwlókł się niechętnie do pozycji siedzącej i powiedział:
- Proszę.
Ach, miła, bezimienna koleżanka.
- Cześć. Masz ochotę zjeść z nami kolację? - zapytała płynną angielszczyzną. Zdążył zauważyć, że była dobra z angielskiego jeszcze w Norwegii, choć przecież zamienili ze sobą jakąś śladową ilość słów.
- Nie, dzięki - burknął, wracając do pozycji leżącej.
- Słuchaj - kontynuowała dziewczyna. - Naprawdę zdążyłam zauważyć, że wydaje ci się, że jesteś zbyt fajny, żeby się ze mną zadawać, ale kolację mógłbyś z nami zjeść. Moi rodzice są ciebie naprawdę ciekawi.
Miała na imię Magda.
Ciekawe, że właśnie w tej chwili sobie o tym przypomniał. Czyżby dlatego, że były to pierwsze godne uwagi słowa, które do niego skierowała? Może nawet ona miała w sobie trochę ikry.
- Hmm... no dobra, zaraz zejdę. Co mi szkodzi.
Bo faktycznie - co mu szkodziło?
__________

Szczerze mówiąc, chyba nigdy nie miałam trudniejszej bohaterki. Niby wiedziałam co i jak, zaczynając to opowiadanie, ale... jak zwykle zaczęło po części żyć swoim życiem. Właśnie to najbardziej kocham i równocześnie nienawidzę w pisaniu. Zwłaszcza, kiedy mam mały kryzys i to wszystko nie idzie tak płynnie, jak bym tego chciała. Mam nadzieję, że ktokolwiek jeszcze tu zagląda, bo mimo że rozdziały pojawiają się rzadko, nie mam zamiaru porzucać tego opowiadania. A do końca jeszcze daleko.

11 komentarzy:

  1. Witamy spowrotem :D
    Wciąż jestem i często zaglądam ;)
    Odnośnie rozdziału super, bardzo dobrze się czytało kilka rzeczy się wyjaśniło.
    Myślę że Ala i Johann mają szansę nie wiem jak może utrzymać się związek na odległość, ale przeczuwam że trochę zmieni się w życiu obojga :D
    Co do Phila to myślę że może przekonać się do nowej koleżanki może Magda okaże się godna uwagi i zaczną przynajmniej zachowywać się jak znajomi :)
    Cóż koniec gdybania czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
    Dużo weny, pozdrawiam Dreams

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterki takiej jak Ala nie spotkałam chyba jeszcze w żadnym opowiadaniu, które czytałam. Podziwiam Cię, że potrafisz ciągle utrzymać taką jej kreację. Sama wiem, jak łatwo jest zrobić z zimnej i egoistycznej bohaterki tak zwane "ciepłe kluchy". Tobie się jednak udaje jej nie zepsuć. Nawet gdy w poprzednim rozdziale odkryłaś trochę jej słabości, zrobiłaś to w taki sposób, że Ala pozostała Alą.
    W tym rozdziale nie widać już jednak żadnych słabości. Dostała w końcu to czego chciała od Johanna i zastanawiam się jak od tej pory będzie wyglądała ich relacja. Bo jestem pewna, że coś się zmieni, tylko w jakim kierunku?
    Inna rzecz, która mnie zastanawia to to, co kryje się pod stwierdzeniem, że Phillip nie ma do Forfanga nawet szacunku? Czy to stwierdzenie poważne czy to tylko takie typowe kumplowskie traktowanie się nawzajem? :P W końcu faceci okazują sobie sympatię poprzez obrzucanie się wulgaryzmami. Stwierdziłabym, że to aspekt mało istotny, nad którym można by się zastanowić na marginesie, no ale jeśli to brak szacunku na poważnie to z pewnością będzie miało to jakiś wpływ na ciąg dalszy tej historii.
    A jaką rolę odegra w tym zamieszaniu Magda? Na początku wydawało mi się, że to tylko postać stanowiąca tło, mająca jedynie podkreślić chamski charakter Sjoeena i jego zazdrość o Alicję. Skoro jednak poznaliśmy jej imię, a Phillip postanowił się wobec niej przełamać to z pewnością będzie miała jakiś udział w tych zawirowaniach.
    Czekam na następne rozdziały ;) Kreowanie Ali wychodzi Ci świetnie, więc jeśli uważasz, że to dla Ciebie trudna bohaterka, to muszę przyznać, że doskonale sobie z tą trudnością radzisz. Powodzenia w dalszych bataliach z nią - jestem pewna, że wyjdziesz z nich zwycięsko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Słucham sobie Fransa, a jak Frans to automatycznie mam jedno skojarzenie. No w sumie dwa - Asik i 'nie dorośli'. Także można chyba powiedzieć, że szwedzkie dziecię mnie tu przygnało, a szwedzkich dzieci należy się słuchać.
    Zastanawiam się tylko, jakim cudem ja mam tu takie komentarzowe zaległości, jak ja byłam świecie przekonana, że to jedno z tych nielicznych opowiadań gdzie jestem w miarę na bieżąco i mam zaledwie jeden nieskomentowany rozdział, a tu taki zonk :( Niemiły w dodatku. Chyba ja sobie te komenty w głowie pisałam, no bo przecież idealnie pamiętam jak byłam pod wrażeniem, że mały Forfang wcale taką skończoną sierotą nie jest i gdyby nie jego mamusia, to dobrałby sie do Alicji ( co się odwlecze, to nie uciecze, czy jak tam mawiają :P), jak mimo wszystko lałam wyobrażając sobie te całą scenę z wparowaniem mamusi i jak Ala zapunktowała u mnie, że wtedy u Sjoeena nie postanowiła w ramach jakieś dziwnej zemsty czy czeguś zabawić się z Philem tylko poszła spać. No pamiętam to doskonale, a komenta ni mo :( A później te wszystkie mieszane uczucia odnośnie Ali, bo jak ja uwielbiam takie bohaterki i zazwyczaj mimo wszystko trzymam ich stronę, to stwierdziłam, że zachowywała się w stosunku do Johanna po prostu wrednie i nie fair. Ok, może nieco zawalił, że nie pobiegł za nią, nie wstawił się czy coś, ale to tylko małe, nieporadne ciele, które nie umie odnajdywać się w takich sytuacjach, a ona odnosiła się do niego (bezpośrednio, we włansych myślach, a przede wszystkim w kontakcie ze Sjoeenem) jakby jej zrobił nie wiadomo jaką krzywdę i gdyby był niewiadomo jak skończonym matołem. Oj Ala, Ala podpadłaś mi w tamtym rozdziale, serio.
    Ehhh a później mamy ten rozdział przejściowy (że tak go nazwę) i tutaj akurat pamiętałam, że niestety go nie skomentowałam. Pamiętam też, a teraz czytając go sobie raz jeszcze tylko jeszcze bardziej się w tym utwierdzam, że każde, najmniejsze słowo pokazujące charakter Phillipa sprawia, że nie znoszę gościa coraz mocniej. No po prostu nie wiem czy w całej mojej blogowej karierze spotkałam bohatera, którego bym tak serdecznie nie znosiła. Ja nie wiem co ten typ ma w głowie, ale nie doszukiwałabym sie tam niczego pozytywnego. Dosłownie mnie telepie z każdym jego malusieńkim wystąpieniem. Co nie zmienia faktu, że jest bardzo istotną i wiele wnoszącą postacią opowiadania, wiec gdyby go ie było, to nie byłoby Niedorosłych. Ehhh to znaczy, że nie mogę wziąć toporka i odrąbać mu ten dennej głowy :( a chciałabym, oj chciała! I jakoś tak nawet mało pociesza mnie, że on ewidentnie się w Ali zadłużył, a ona mam nadzieję da mu kosza. Oj tego pragnę, jak niczego innego na świecie. niech ona go pośle na drzewo i to jeszcze całujac przy tym na jego oczach Johanna! Ah, ah... piękna wizja!
    A skoro już jesteśmy przy Ali, to w poprzednim rozdziale pięknie nam pokazałaś tę jej drugą stronę. Wrażliwą i tęskniącą nieco za stabilizacją oraz prawdziwą miłością, ale mocno trzymającą się swoich wartości w życiu. Ta dziewczyna potrafi wkurzać, nie przeczę, jest momentami wredna i krzywdzi biednych, nieporadnych chłopców, za co chcemy rąbnąć ją w łeb, ale ma też w sobie coś takiego, że nie sposób jej skreślić, nie da rady jej tak znienawidzić jak Sjoeena. Ona ma taki szalony styl życia, ale w głebi siebie wcale nie jest zła i zepsuta. W głebi to całkiem fajna dziewczyna.
    Na ostatnią scenę spuszczę kurtynę milczenia. Tzn brawa dla Johanna za to że przywalił Phillipowi, ale te prowokacje Sjoeena... nie, nie będę strzępić na tego matoła jezyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przechodzę zatem do tego rozdziału obecnego :D
      I zacznę od wielkiego, wielkiego WOW! Bo czego jak czego, ale 'dokończenia' akcji pomiędzy Alą a Forfangiem za chiny ludowe się nie spodziewałam. No w życiu! A tutaj taki bum i tych dwoje laduje w końcu w łóżku (czy gdzie im tam wygodnie było :P) a ja zbieram szczękę z podłogi. Prędzej spodziewałabym się wielkiej przemiany Sjoeena niż tego. Ale jaka miła mściwa myśl, że oni tam sie ze sobą zabawiają, a ten matoł leży sobie sam w łóżku i sie nudzi. Takkkkk! Niech mu jeszcze Forfang zadzwoni i opowie ze szczegółami jak było <3 niech skręci matoła z zazdrości!
      Przepraszam, no nie znoszę go nie znoszę, nie znoszeeeee, a to że nawet nie pamietał dziewczyny, która spędziła u niego wymianę tylko pcha na moje usta wielkie JA PIERD**** co za palant! Do zoo z takimi okazami.
      Tylko ciekawi mnie udział Magdy w tym wszystkim, skoro nagle udało mu się przypomnieć sobie jej imię i jeszcze (o łaskawco!!!) postanowił zjeść kolację z nią i jej rodzicami. Czy faktycznie odegra jakąś większą rolę, czy to tylko takie chwilowe. Jakiś chory kaprys palanta? Ja po tym typie jestem w stanie spodziewać się wszystkiego. Łaczie z tym, że naprawdę skrzywdzi tę Magdę o tak sobie, dla zabawy.
      No i druga nurtująca mnie sprawa, to Ala, bo skoro dostała w końcu to, czego chciała i to tak szybko, to co dalej??? Jestem mega ciekawa, co jej teraz strzeli do łepetyny, skoro Forfiego może sobie zapisać na liście zaliczonych.
      Możesz psioczyć na Alę. Poza tym sama doskonale wiem, jak ciężko tworzy się takie pokręcone bohaterki, więc w pełni rozumiem Twoją 'złość' na nią i jej samowolkę, ale nie da się ukryć, że ten typ bohaterek (dobrze napisanych, a nie mary sue, bo trzeba umieć napisać typową It girl, a Tobie wychodzi to swietnie) to mój ulubiony i nigdy nie przestanę zacierać łapek na takie historie.
      Dlatego przepraszam bardzo za jakoś tego komentarza i obiecuję już ich tak nie zostawić samych na długo, a Ty pisz, pisz i jeszcze raz- PISZ! Bo kocham tę historię, kocham kląć na Sjoeena, rozpływać się nad sirotą Forfangiem i mieć mieszane uczucia do Ali <3
      Czekam na więcej.

      Usuń
  4. Jestem i ja, bardzo mi miło że nie porzuciłaś tego opowiadania. Brakowało mi tego, a poza tym byłam bardzo ciekawa jak to będzie w drugiej części wymiany wyglądać... No w sumie dalej jestem. Dlatego czekam na więcej i liczę, że będzie szybciej. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu przybywam z poślizgiem, niedobra ja!
    Ooo tak! Druga część wymiany! To lubimy. Phillip i matma wybitnie się nie lubią chyba XD. A co do tej "klęski urodzaju" to wyjątkowo prawdziwe w kontekście ostatniego sezonu w wykonaniu Norwegów. Co z dużo, to niezdrowo.
    Jestem mega ciekawa reakcji Ali na Johanna. W końcu w ostatni rozdziale zasygnalizowałaś nam, że coś tam Ali na serduchu leży, pytanie tylko, który z naszych chłopców tak jej po głowie chodzi, hm? A może obaj? Zaraz zoabczymy!
    "Zdawała się być nieco znudzona, a może nawet kpiła lekko z tych wszystkich dziewczyn, latających między facetami jak kot z pęcherzem, w poszukiwaniu swoich par. Tak jest, poznawał ten uśmieszek, mówiący jestem zajebista, a wy nigdy mi nie dorównacie. I, Boże, tak było naprawdę!" - kwintesencja Ali, no po prostu!
    Piwo i pizza, a dieta idzie się kochać. Fajnie, że Ala "zapomniała" - bo że pamięta to ja jestem pewna, ale powiedzmy, że Johann zaczyna z czystą kartą. Nic więc dziwnego, że nie oponuje.
    Ona ma na niego zły wpływ, zdecydowanie XD
    Wredota z tej Ali nie ma co (chciałam napisać coś innego, ale po pierwsze ja ostatnio staram się być miła, a po drugie jeszcze byś się poczuła urażona, że Ci bohaterkę obrażam czy coś XD). Wie gdzie wbić szpilę. Mam wrażenie, że choć Forfang jest dla niej nieco "inny" od pozostałych chłopaków, których lubi sobie "urabiać", to i jego chce po prostu w jakiś sposób wykorzystać. Ale kto wie? Może z nim będzie jednak trochę inaczej?
    Jestem #teamForfi, więc Johann do roboty, pokaż że ci zależy! (a nuż okaże się że warto?)
    "Znów sobie z niego kpiła, ale teraz jakby dla samej przyjemności operowania sarkazmem" - tak, to zdecydowanie do niej pasuje. Rzucanie złośliwości dla samej przyjemności rzucania złośliwości.
    "on był gotów stanąć na głowie, odśpiewać Odę do radości i zaklaskać uszami. Albo coś w tym stylu. Byleby tylko znów tak na niego spojrzała. Chyba był naprawdę zdesperowany." - oj zdecydowanie zdesperowany. A przez o jeszcze bardziej uroczy <3
    (a ten fragment o piwie Ci się przypadkiem nie zdublował nieco? Czy ja już nie umiem czytać ze zrozumieniem? :<)
    O. A to ciekawe.
    Cóż... Johann przynajmniej spali piwo i pizzę :P
    Oj Phil, znasz takie powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają? No właśnie. Może bawiłbyś się dobrze z Alą, ale dzieci by z tego nie było.
    ...ups.
    (tak Ci powiem, że jak tylko pojawił się ten blog to taki motyw mi się po głowie pałętał, ale to tak nawiasem mówiąc ;P).
    O, Magda. Do tej pory wydawała mi się taką dość bezbarwną postacią, wręcz dekoracją, ale... Ale mamw rażenie, że ma tutaj jakąś bardziej znaczącą rolę. Prawda-li to?

    Oj, tak. Ala jest trudną bohaterką. Tak samo jak moja, może dlatego, że są nieco do siebie podobne (btw, pozwolę sobie na mini reklamę - trzeci rozdział już na "Na skrzydłach", wiesz?)
    Czekam na ciąg dalszy i przepraszam za to powyżej, ja już nie umiem w komentarze i analizy :<
    Buziaki, E_A :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże jak ja strasznie do tyłu jestem. Nawet Mani komentarz wiszę. Ale tak sobie myślę, że jak mam względnie poważny nastrój to zacznę od tych tutaj, a do niej i jej wariatkowa (i Krafta, którego ludzie widzą w podejrzanie odmiennym stanie:p) powrócę sobie w święta. Żadna kobieta nie zrozumie Marzenki lepiej niż kobieta objedzona, nie?

    Mogę zacząć od tego jak nie lubię Sjoena, czy masz już mnie zbytnio dość? Powtarzam to pod każdym odcinkiem, ale to negatywne wrażenie nie mija. Facet się zachowuje jak rozpuszczony przedszkolak. Mówi na początku o upływie miesięcy, ale on się raczej nie zmienia. Albo i z pewnością. Wciąż taki sam. Wymienia ważne (i mniej ważne) sprawy w swoim życiu, o każdej kolejnej mówiąc tak jakby mu się to należało. Niczego nie ma w życiu za darmo. Matematyki się trzeba choć trochę uczyć, żeby zdać maturę, a sportowiec musi trenować, przebijać się przez tłumy podobnych i dochodzić krok po kroczku na szczyt. Wiem, że gadam teraz frazesami, ale to się wydaje takie oczywiste, a on stanowczo to od siebie odrzuca. Hmm... Tylko co ma znaczyć przedostatnie zdanie tego pierwszego akapitu? 'Prawda była taka, że w tej chwili wszystkie jego problemy blakły i wydawały się mniej ważne'. I zaraz potem informacja o lądowaniu w Polsce. Czy to miało był takie 'teraz się zabawię, pozaliczam jakieś laski, będę pił alkohol, a kłopoty niech czekają w Norwegii aż wrócę'? Czy raczej chodziło o Alę? O dziewczynę, która flirtowała z nim odważnie jak równy z równym, zamiast polecieć na jego czułe słówka i spełnić każde życzenie. Która dawała nie raz do zrozumienia, że bardziej od jego szlachetnej osoby interesuje ją Forfang, uważany przez niego -  czasem nawet na wyrost - za takiego Krafta (czytaj wymagające szczególnej opieki, naiwne dziecko ułomne, o mózgu wielkości rzodkiewki). Czy Ala wciąż siedzi mu w głowie? I czy postanowił sobie, że odbierze po przylocie do Krakowa wszystko co jego zdaniem należy mu się od każdej?

    Za to nie dziwię się wcale uczuciom Johanna. On mógł się spodziewać dosłownie wszystkiego. Począwszy od tego, że dziewczyna w ogóle nie zjawi się na lotnisku, a kończąc na hipotezie, że każe mu spać w zimnej piwnicy. Ala jest uparta, ma wysokie poczucie własnej wartości i nie wygląda na taką, która łatwo wybacza zniewagi, takie jak ów - zapożyczę od niego termin - incydent. Więc bardzo byłam zaskoczona tym jej podejściem. Wiedziała, że on się boi. Nauczyła się mu już czytać w myślach, nieważne czy dlatego, że ma niezwykłą zdolność prześwietlania ludzi na wylot, czy też dlatego, że tacy 'dobrzy chłopcy' są prości w obsłudze dla sprytnych kobiet. W każdym razie Ala wiedziała doskonale jak odwrócić sytuację na swoją stronę. A Norweg zaraz roztopił się we wspomnieniach ich pocałunków przy piwie. I co...? Gdyby Ala była modliszką to by go zjadła. A jako, że jest człowiekiem musiało się skończyć w łóżku.

    Wydawało się, że mu darowała. A przynajmniej on przez moment tak pomyślał. Zresztą... Ona chyba też zamierzała nie wracać do tematu. Przeżyć wymianę i zająć się własnymi sprawami. Ale coś nie wyszło już w aucie.  Może po prostu obudziła się jej natura i nie mogła odpuścić? A może jednak sama się przed sobą nie przyzna, że ta ofiara jest jej bliska. Plus mogła z miejsca sprawdzić, czy mu się charakter przez to pół roku nie zmienił. Patrząc jak cierpliwie, choć z wypiekami na twarzy zniósł temat mamusi, a potem Sjoena, wynika, że ani trochę nie. Biedak desperacko próbował zmienić temat na maturę (moje palce nadal się buntują przeciwko temu słowu na klawiaturze xD), a ona z tymi korepetycjami, w sposób, który nie pozwalał uniknąć podtekstów. A potem nagle niewinniutkie pytanie, którą pizzę ma zamówić. Zupełnie jakby cały czas gadali o pogodzie. No. Stuprocentowa kwintesencja Ali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spał w stodole będzie :p No, to jeszcze 'lepsza' wizja niż ciemna, zimna piwnica. I kto wie, czy do tego nie dojdzie. A na poważnie, specyficzny z niego przypadek. Nie wydaje się mieć klapek na oczach. Widzi Polkę z całym jej charakterkiem, którego się boi. Wie, że on może wrócić do Norwegii z sercem w dość wielu kawałkach, a ona łatwo i szybko znajdzie pocieszenie, bo nie jest pierwszym i jedynym, który stracił dla niej głowę. Więc... Może Ala trochę gra, może gdzieś w głębi jej serca, na co wskazywałyby te walentynkowe fragmenty jest jakaś potrzeba stałego, stabilnego uczucia. Ale... Nie zmienisz siebie w jedną noc. I raczej taka realistka łatwo nie uwierzy w miłość na odległość. Oj, on będzie tu jeszcze mocno cierpiał. Niestety. Tak czy siak.
      Bo w sumie patrząc na niego jestem prawie przekonana, że to jego pierwszy raz. Kto wie, może Ala jest nawet pierwszą dziewczyną, którą w życiu pocałował? I to dla niego coś znaczy. Bardzo dużo, choć liczy się z faktem, że może być tylko zabawką. A ona? Powtórzę się. Nikt nie rozgryzie, co ją pchnęło do takich, a nie innych rozwiązań. Na ten moment nie.

      I znowu na koniec ten nieszczęsny Sjoeen. Brak szacunku do całego świata. Może on i Ala są do siebie podobni, w niektórych aspektach. Ale dziewczyna ma jednak pewną wrażliwość. Świadczy o tym na przykład fakt, że ma tak dobre i serdeczne, nie pasujące do wizerunku buntowniczej nastolatki relacje z mamą. Albo to, że wie, iż nic nie dostanie w życiu (no pomijając facetów) na piękny uśmiech i oryginalną osobowość. Wie, że musi na swoje zapracować. A on uważa się za pana, króla, władcę i nie wiadomo jeszcze co. Sama awantura, którą zrobił na lotnisku, świadczy o tym dobitnie. I jakoś wątpię aby chciał poznać koleżankę z wymiany, albo nadrobić beznadziejne wrażenie jakie zrobił. Może jest aż tak zepsuty, że stwierdził, iż z niedoboru wrażeń, taka dziewczyna 'bez polotu' mu się na momencik nada, a potem wróci sobie do Alicji, korzystając, że Forfang zdąży ją zanudzić (niespodzianka proszę pana bo oni się bynajmniej nie nudzą). A może jednak przesadzam i chce zejść na kolację, żeby tylko się wypytać o Alę. Albo nie daj Boże wymusić jej adres. Hah, gdyby sobie teraz tam pojechał...

      No nic. Przepraszam za karygodne zaległości i czekam na więcej:)
      Buziaczki:*

      Usuń
  7. Oto przybyłam, jak zwykle spóźniona (podobno spóźnianie się jest teraz w modzie xD). Przyznam szczerze, że nie mogłam się doczekać ponownego spotkania całej trójki. Zastanawiałam się, co może się wydarzyć, ale spotkanie Ali i Forfanga było całkiem normalne. Jakby nic się nie stało.
    Swoją drogą, nigdy nie zastanawiałam się nad tytułem bloga, ale właśnie zdałam sobie sprawę, jak on idealnie pasuje do twoich bohaterów. Zwłaszcza do Ali i Sjoena, bo Forfang zdaje się być odrobinę mądrzejszy i odpowiedzialniejszy. Ale tylko odrobinę :3
    Zachowanie Johanna na parkingu jakoś tak mnie rozśmieszyło. Szukanie wymówek, aby tylko nie zobaczyć Ali. Ale z drugiej strony, gdyby tak bardzo nie chciał się z nią spotkać, mógłby udawać chorobę, aby zostać w domu. Stąd wysnuwam sobie taki tam mały wniosek, że on jednak podświadomie marzył o tym spotkaniu. I, jejku, ja się boję tego, co wydarzy się w tym opowiadaniu. Wciąż pamiętam prolog i zapowiedzi katastrofy, ale wciąż nie mam pomysłu, co może się stać.
    Dla mnie naturalnym jest, że Forfang po znalezieniu się w domu Ali, zaczął mu się przyglądać. Gdy po raz pierwszy trafiamy do jakiegoś miejsca, zawsze staramy się je, hmm, poznać/przyswoić. Tu zupełnie ludzki odruch, tak mi się przynajmniej wydaje. No ale Ala pewnie uważa inaczej.
    Swoją drogą, nie lubię takich osób jak ona. Wiem, powtarzałam to już milion razy xD Denerwuje mnie jej zachowanie, najpierw ta prowokacja z mamą Johanna, a potem korki dla Sjoena. Przecież biedny Forfi kiedyś coś sobie przez nią i jej prowokacje zrobi :c Może właśnie to będzie ta nadchodząca katastrofa? Zobaczymy ;)
    Czyli co, Sjoen lubi ostre dziewczyny, tak? Stanowcze i te, które umieją postawić na swoim? Szkoda, że Magda nie pokazała charakterku wcześniej, może wtedy w ogóle nie pomyślałby o Ali i uniknęliby tragedii. Nawiasem mówiąc, ja wciąż ubolewam nad głupotą organizatorów, którzy postanowili zrobić koedukacyjne pary XD
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Po przeczytaniu mam tylko jedno pytanie KIEDY NASTĘPNY?! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się na ten piątek, a jeśli nie, to na przyszły ;)

      Usuń