piątek, 10 lutego 2017

Chapter 9

Ala wzięła głęboki oddech i przetarła zmęczone oczy. Daty i postaci zupełnie nie chciały wchodzić jej do głowy, choć przecież wcale jeszcze nie było tak późno. Wiedziała dlaczego.
Wydarzenia ostatniego wieczora wymiany wracały do niej jak bumerang. Chociaż właściwie była to już noc. Prawie trzecia godzina. Z samego wieczora pamiętała niewiele: ogromną ilość alkoholu, pocałunki Phila w klubowej ubikacji, jego odurzające perfumy i wypalone wspólnie papierosy. Ala nie pamiętała nawet dokładnie momentu, w którym wręczyła mu swoje kluczyki. Prawdopodobnie było to między tym, jak złapał ją za tyłek, a tym, jak wycisnął na jej szyi soczystą malinkę.
Wciąż jeszcze do końca nie zniknęła.
Jechał szybko. Tak, jak oboje lubili. Prawdopodobnie przekroczył setkę, ale tak naprawdę nie była w stanie tego określić. Była zbyt zajęta przekrzykiwaniem radia i wdychaniem mroźnego powietrza przez otwarte okno, żeby zwracać uwagę na wskazówkę prędkościomierza.
Swoją drogą przepłaciła to później tygodniową grypą.
Wstała od biurka i zaczęła chodzić po pokoju. Nie chciała o tym myśleć. Nie mogła. Czuła się winna.
Ci ludzie pojawili się na ulicy zupełnie niespodziewanie. Było ich dwoje. Tego akurat była pewna, bo kiedy jedno z nich odbiło się od samochodu jak piłeczka ping-pongowa, Ala momentalnie wytrzeźwiała. Phil, zamiast się zatrzymać, jeszcze dodał gazu. Pamiętała, że krzyczała wtedy stój, co robisz?!, ale on nie zwracał na nią uwagi. Był jak w transie, patrzył w ciemność szeroko otwartymi oczami i pokonywał kolejne kilometry w zastraszającym tempie. Kiedy wreszcie zatrzymał się gdzieś w szczerym polu, już za miastem, Ala zaczęła mu robić coraz większe wyrzuty. Zbył ją jednym zdaniem: Przecież było ich dwoje, na pewno ten drugi wezwał pogotowie.
Ale to wcale nie znaczyło, że ten człowiek przeżył.
Od miesiąca codziennie przekopywała różne portale informacyjne w poszukiwaniu jakichś wiadomości na temat tego wypadku, ale nic nie znalazła. Jakby to się w ogóle nie wydarzyło. Może rzeczywiście się nie wydarzyło szeptał jakiś głosik w jej głowie, ale dobrze wiedziała, że było to tylko pobożne życzenie. Powinna była bardziej stanowczo przekonywać Phillipa do zatrzymania się. Ba! Powinna mu w ogóle nie dawać kluczyków i nie wsiadać z nim do samochodu. Ale teraz było już za późno na tego typu przemyślenia. Wtedy, kiedy był na nie czas, ona sama była zbyt pijana, by podejmować jakiekolwiek wysiłki umysłowe.
Pierwszy raz się to na niej zemściło.
Zrobiło się jej duszno. Wyszła na balkon i nerwowo odpaliła papierosa. Ta cała wymiana wydawała jej się w tym momencie zwykłym snem. Na dodatek skutecznie odwracała jej uwagę od tego, co powinno być w tym momencie najważniejsze. Do matury pozostał niecały miesiąc i Alicja wiedziała, że jeśli chce być najlepsza, powinna teraz porządnie zakuwać. Ale zupełnie nie była w stanie.

*

Prawda była taka, że do momentu poznania Ali, całkiem lubił swoje życie. Codzienne drobne rytuały, wczesne pobudki, kolegów z klasy, treningi i wyjazdy na zawody. Nawet tę piekarnię na rogu, w której co rano kupował drożdżówkę z budyniem. Nawet irytujące światła na skrzyżowaniu w pobliżu skoczni, na którym zawsze wieczność czekało się na zielone. Nawet witrynę w szkole, w której wisiało wspólne zdjęcie jego i Phillipa z jakichś wyjątkowo udanych zawodów.
No właśnie. I nagle jedna dziewczyna z Polski wywróciła jego życie do góry nogami. W pięć dni. Już od pierwszej części wymiany wiedział, że od tej pory nic nie będzie takie samo. Szara codzienność przestała mu wystarczać. Monotonia, chociaż znana i bezpieczna, nagle okazała się nudna. Cholernie tęsknił za tą iskierką szaleństwa i prawdziwej radości, które nosiła w sobie Ala. I którymi zechciała się z nim podzielić. Bo przecież to, że mieszkali razem przez ten śmieszny wycinek czasu, wcale nie oznaczało, że od razu musieli się zakumplować. A zakumplowali się. Natomiast druga część wymiany sprawiła, że Ala do reszty zagarnęła jego serce. Nie musiał tego wcale ogłaszać całemu światu, bo nawet ślepy by to zauważył. Johann był zakochany po uszy. Zakochany w dziewczynie mieszkającej jakieś tysiąc pięćset kilometrów od niego. I chyba... cóż, prawdopodobnie nieodwzajemniającej jego uczuć. Powoli zaczynało to do niego docierać. Potrafiła jednym gestem czy spojrzeniem sprawić, że czuł się wyjątkowy, a chwilę potem zupełnie go zignorować i wymknąć się z klubu z Phillipem. Tak jak ostatniego wieczoru. Myślał, że spędzą go razem. Że pomyślą o planach na przyszłość. Że znajdą jakiś sposób na sensowne kontynuowanie tej znajomości. Ale Alicja zasugerowała, że lepiej będzie jeśli skoczą do klubu i trochę się rozerwą.
Dlaczego za każdym razem jej ustępował?
Och, dobrze wiedział, dlaczego. Wiedział, że to ona rozdaje karty. Że jeśli zgłosi jakieś obiekcje co do jej planów czy decyzji, ona po prostu wzruszy ramionami i pójdzie w swoją stronę. I to on będzie cierpiał. A tak mógł być giermkiem przy jej boku. Wiernym psem, który nie wymaga wiele poza tym, żeby czasem poklepać go po łbie. Z Johannem też trochę tak było. Minął miesiąc od kiedy ostatnio widział się z Alą, a był pewien, że gdyby do niego napisała, gdyby zasugerowała, że mógłby do niej przylecieć na dwa - trzy dni, zrobiłby to bez wahania.
Problem polegał na tym, że wcale sobie tego nie życzyła.
Oparł głowę o ścianę i wyciągnął nogi na pół szkolnego korytarza. Miał dość. Tęsknota już go zżerała, a spodziewał się, że będzie coraz gorzej. Jak on ma żyć bez tej dziewczyny?
Johann podniósł głowę i westchnął głęboko. Prawie w tym samym momencie bez słowa minął go Phillip. Wmawianie sobie, że po prostu go nie zauważył absolutnie nie wchodziło w grę. Zresztą Forfang wcale nie cierpiał z tego powodu, bo sam zachowywał się mniej więcej tak samo. To był chyba najgorszy aspekt tego całego polsko-norweskiego zawirowania. Jeszcze pół roku temu byli naprawdę niezłymi kumplami. Przeżyli razem sporo fajnych wyjazdów, zdobyli mnóstwo medali i kilka razy wyciągali się z różnego rodzaju bagna. No dobrze, zazwyczaj to Johann wyciągał Phila. Ale i tak było mu szkoda, że to wszystko można było w tym momencie oddzielić grubą kreską. To się już po prostu skończyło. Stanęła między nimi dziewczyna. I nie dało się dłużej udawać, że wciąż wszystko jest w porządku.

*

Lekcja matematyki była jak zawsze potwornie nudna i dłużyła się niemiłosiernie. Phillip przysypiał w swojej ostatniej ławce, odliczając minuty do dzwonka. Spojrzał na komórkę - 15:16. Jeszcze całe 14 minut. Mógłby w tym czasie zrobić tyle interesujących rzeczy. Ale nie. Musiał w pozycji półleżącej oczekiwać na wyzwolenie z tej mordęgi.
Słońce wyszło zza chmury i zaświeciło mu prosto w oczy. Wyprostował się na krześle, żeby uciec nieznośnym promieniom.
- O, Sjoeen, skoro już się obudziłeś, może rozwiążesz to zadanie.
Kurwa.
Zwlókł się niechętnie z krzesła, wziął podręcznik i ruszył w stronę tablicy.
- Które? - zapytał.
- Jedenaste.
- Aaa... eee... z której strony?
Po klasie przebiegły rozbawione szepty.
- Czy chcesz mi powiedzieć - matematyczka rzuciła mu zza okularów mordercze spojrzenie - że przez całą lekcję nie zdążyłeś otworzyć podręcznika?
- Nie no... zamknął mi się po prostu...
Spojrzenie cichego zabójcy przybrało na sile.
- Strona numer pięćdziesiąt trzy - powiedziała kobieta lodowatym głosem.
- Dziękuję - odpowiedział uprzejmie, żeby choć częściowo zatrzeć to tragiczne wrażenie, które już wywarł, a które za chwilę będzie jeszcze gorsze. Bo przecież musiał się pochwalić swoją wiedzą. A raczej jej nie posiadał. Otworzył książkę i zaczął czytać: Samochód porusza się z prędkością 60 km/h...
W jednej chwili wróciły do niego wspomnienia tamtej nocy. Oni jechali wtedy znacznie szybciej niż sześćdziesiąt na godzinę. Chciał zaimponować Ali, a przy okazji dobrze się bawić. I tak było. Do czasu.
- Czy ty umiesz czytać? Czy mam ci przeczytać polecenie na głos?
No tak. Zadanie. Wziął do ręki kredę i przycisnął do tablicy.
A jeśli go zabili?
Wypierał tę myśl od samego początku, ale wciąż do niego wracała. No przecież nie mogli się zatrzymać! To by mu zrujnowało karierę, życie! Mógłby pójść do więzienia, mógłby...
- Czy masz zamiar chociaż spróbować rozwiązać to zadanie?
- Raczej nie - powiedział, patrząc na nauczycielkę zamglonym wzrokiem i powlókł się na swoje miejsce.
Pierwszy raz w życiu miał wyrzuty sumienia. Właściwie nieustające. Nieodstępujące go na krok już od miesiąca. Oczywiście starał się o nich nie myśleć, ale skumulowane uderzały z podwójną mocą w najmniej odpowiednich momentach. Tak jak teraz.
A może to wcale nie były wyrzuty sumienia? Może to był zwykły strach? Strach przed tym, że któregoś dnia zapuka do jego drzwi policja? Ale przecież to było tak dawno i tak daleko stąd! Gdyby mieli go wsadzić, na pewno już dawno by to zrobili. Zresztą zwiali z Alą z miejsca wypadku z prędkością, jakiej nie powstydziłby się Schumacher, więc nie było szans, żeby ktoś spisał albo chociaż zapamiętał numery rejestracyjne.
Jego rozmyślania przeciął swoim zbawiennym dźwiękiem dzwonek kończący lekcję. Chociaż to dobre.
- Sjoeen, zostań, proszę.
Zajebiście. Tego mu właśnie było potrzeba.
Poczekał, aż wszyscy wyjdą, śmiejąc się i szturchając, po czym wziął plecak i podszedł do biurka.
- Tak?
Spojrzał na tę wredną babę, która od trzech lat zatruwała mu życie. Już na początku liceum wiedział, że jego klasa trafiła najgorzej, jak tylko mogła. Therese Slind, z jakimś tam wielkim tytułem naukowym, od piętnastu lat była postrachem szkoły. Nie musiała robić w tym kierunku wiele poza tym, że bezlitośnie wytykała swoim uczniom wszystkie braki.
- Jesteś bezczelny, leniwy i nie masz żadnych ambicji - zaczęła kobieta. - I oczywiście nie musiałabym z tego wyciągać żadnych konsekwencji, poza oceną z przedmiotu i zachowania, ale do tego dochodzi jeszcze jeden, kluczowy, czynnik. Mianowicie twoje pojęcie o matematyce jest zerowe. Już od dłuższego czasu nad tym myślałam, ale dzisiejszy dzień tylko utwierdził mnie w przekonaniu o słuszności mojej decyzji - zrobiła pauzę, spojrzała za okno, potem gdzieś w okolicę ostatnich ławek i wreszcie powiedziała - Nie dopuszczę cię do matury.
Phillip zdziwił się jak jeszcze nigdy w życiu.
- Jak to? Przecież z ocen wychodzi mi dwa.
- Być może, ale w każdej chwili mogę wstawić ci ze trzy jedynki za pracę na lekcji i już nie będzie tak różowo - zaakcentowała pogardliwie ostatnie słowo. - Przecież i tak nie zdasz matury. A tym sposobem przynajmniej nie zepsujesz szkole statystyk.
Phillip wpatrywał się w nią oniemiały. Co ta baba bredziła?
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Matura za niecały miesiąc. A z twoją... wiedzą ledwo skończyłbyś podstawówkę. Tak więc do zobaczenia za rok - zakończyła tymi najbardziej brutalnymi z wszystkich brutalnych słów i chyba nawet nie wiedziała, że Phillip słyszał je później w głowie przez cały wieczór.
Przecież to niemożliwe! Poprawił kilka sprawdzianów i wyszedł z zagrożenia. A ta kobieta... ona się po prostu na niego uwzięła! No przecież nie był aż taki tępy. Na pewno zdałby maturę. Miało być tak pięknie. Miał się raz na zawsze wyrwać z tego więzienia, miał skakać, wygrywać zawody, bawić się i wyrywać panienki. Musiał coś z tym wszystkim zrobić. Tylko że... oceny miały być wystawione w przyszłym tygodniu, a on nie był w stanie w kilka dni pochłonąć wiedzy, której nie pochłonął przez trzy lata. Pomyślał o Ali... ona przecież była taka mądra, na pewno mogłaby dać mu kilka wskazówek... Aż się wzdrygnął, kiedy przypomniał sobie w jakiej atmosferze się rozstali. Ten scenariusz odpadał. A u nich w klasie? Pewnie były jakieś osoby dobre z matematyki, ale prawdopodobnie nawet nie znał imion tych kujonów.
Chyba był w głębokiej dupie.
__________

Muszę przyznać, że wstydzę się tego rozdziału. Może nawet nie samego rozdziału, tylko tego, że zrobiłam taki duży przeskok czasowy i umieściłam pewne wydarzenia tylko we wspomnieniach. Wybaczcie. Miało być inaczej, właściwie trzy razy zmieniała mi się koncepcja tego rozdziału i ostatecznie zostało tak, jak widać powyżej. Czy ja już wspominałam, że nie umiem pracować z tą trudną młodzieżą? ;)
Na koniec mam do Was mały apel. Co jakiś czas dowiaduję się o istnieniu anonimowych czytelników  (zazwyczaj na twitterze) i właściwie za każdym razem jest to dla mnie mały szok. I dlatego chciałabym prosić każdego, kto to czyta, o komentarz. To nie musi być nic dużego, dosłownie ze dwa - trzy zdania, żebym wiedziała jak tych ciołków odbieracie, czy wkurzają Was bardzo, czy tylko trochę. Interakcja z czytelnikami jest fajna, wiecie? ;)

11 komentarzy:

  1. O kurde...
    No powiem szczerze, że nawet nie wiem co napisać. Przytkało mnie. Szok i niedowierzanie :P
    Troszeczkę nasza "trudna młodzież" narozrabiała. Co ja piszę troszeczkę raczej MEGA zdziwiło mnie, że nic z tym nie zrobili, ale nie będę gdybać, poprostu grzecznie poczekam na następny ;)
    Pozdrawiam Dreams :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi ten skok nie przeszkadza, chociaż przyznaję czasami przejdzie mi myśl, o tym że to też mogłaś opisać. Jakoś tak długo cię tutaj nie było, albo mi się tylko wydaje... W każdym bądź razie cieszę się że jesteś. :) Po przeczytaniu mam tylko jedna myśl: co dalej!! Więc może współpraca z nimi nie jest łatwa, ale na pewno owocna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde kobieto! Ty chyba serio nie zdajesz sobie sprawy jaki ten rozdział był dobry. To zawsze jest fajne poczucie, gdy po latach w blogosferze, czepiasz się już każdego słówka i masz wrażenie, że wszystko jesteś w stanie wyniuchać. A nagle autorka, zrzuca Ci na głowę taką bombę, która... W zasadzie jest punktem zwrotnym, zmieniającym całą historię. Bo po pierwsze i chyba kluczowe - cały czas skłaniałam się jednak ku wersji, że to będzie taki ich prywatny kataklizm, który zmieni ich życie, ale osobie z zewnątrz wyda się śmieszny. A po drugie... Sądziłam, że sporo czasu od wymiany minie nim to się stanie. Idealnie uśpiłaś nam czujność. Część norweską opisywałaś powoli, skupiając się na drobiazgach mających miejsce każdego dnia. Więc teraz po pobycie ciołków w Polsce spodziewałam się tego samego. Coraz mniej niewinnego flirtu, igrania z sobą i biednego Johanna, kryjącego po kątach swój pierwszy, wielki zawód miłosny. Więc brawa na stojąco dziewczyno:)

    Już od początku zaskakuje upływ czasu. To, że wymiana już dawno dobiegła końca. Ale przy pierwszym czytaniu nawet nie zwróciłam na to uwagi. Był znacznie większy szok. A dokładnie Ala. Która nie potrafi pogodzić nagle wszystkich sfer swojego życia. Nie umie nawet skupić się na nauce, która zawsze była dla niej czymś logicznym i wręcz oczywistym. No, niby tuż przed maturą wpada się w dołki i wątpi we wszystko co się wie... Ale to nie jest wytłumaczenie dotyczące tego typu ludzi.
    Więc wiemy już, że chodzi o wymianę. Przyszła mi do głowy myśl, że po prostu padły tam jakieś gorzkie słowa, po których zobaczyła siebie pierwszy raz w życiu w gorszym świetle. Z tym, że to ciągle za mało, nie?
    Wspomnienia z klubu. Mówi o nich tak, że już z góry widać, jak mocno chce wszystko wyprzeć. Obrazy w jej głowie, są pozbawione tego dreszczyku emocji, który zawsze towarzyszył jej kontaktom z facetami. A teraz jego miejsce zajęła jakaś gorycz. No i kluczyki lądujące w rękach Sjoeena. Ostra lampka alarmowa zapalająca się w głowie. Pijani, wymęczeni i w środku nocy. Ale potem znowu usypiasz emocje. Bo człowiek sobie myśli, że gdyby stała się jakaś tragedia to Ala nie wracałaby nagle do swojego przeziębienia i kaszlu. Więc może to było tylko podkreślenie ich lekkomyślności i braku jakiegokolwiek STOP w głowie? Co?
    ŁUP. Nic z tych rzeczy. Zdarza się wypadek. Coś co choć po prostu kompletnie absurdalne i niedorzeczne, to gdy spojrzysz na to, z perspektywy osoby znającej już przebieg wydarzeń... Wydaje się niestety boleśnie logiczne. Alicja zawsze miała niebezpieczne skłonności do igrania z siedzeniem za kółkiem po pijaku. Pamiętam jak wyśmiała Forfanga, że nie chciał prowadzić po jednym piwie. A tu prawda jest taka, że pewnych granic się nie nagina. Bo gdy po jednym jesteś pewny sobie i świadomy, możesz spróbować z dwoma. I tak dalej. W końcu dochodząc do przekonania, że to wcale nie szkodzi. Fakt, niektórym się uda. Ale może akurat Tobie, nie. Ludzkiego życia się nie ryzykuje. Z tym, że nie ma po co gadać, co by było gdyby. Stało się. Jesteśmy w nowej sytuacji. I wydaje mi się, że gdy ten człowiek odbił się od samochodu to nie tylko alkohol wyparował z głowy dziewczyny. Tylko to jej poczucie, z tekstu nagłówka bloga. Poczucie, że grawitacja jej nie dotyczy. I może latać, kiedy tylko ma na to ochotę. Plus cała szalona nie-dorosłość. Niestety, życie zbyt brutalnie lubi się rozprawiać z walniętymi marzycielami. W pewnym momencie, trzeba posmakować odpowiedzialności za swoje czyny. Nawet jeśli nie dosłownej, bo marne szanse, aby ktoś po tak długim czasie znalazł sprawcę wypadku, to siedzące w głębi głowy. Niby można by liczyć, że ten człowiek tylko złamał rękę czy nogę. W końcu śmiertelne wypadki, zwykle są opisywane w prasie czy internecie. A tu ani jednej wzmianki, mimo, że sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Może to dobry znak? Z tym, iż nie ma żadnej pewności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I  ona będzie się tym uparcie zadręczać. Zresztą widać, że na obecny moment wyrzuty sumienia, przytłaczają w niej wszelkie plany na przyszłość. I co tu się dziwić. To szalona dziewczyna, mająca wiele głupich cech. Ale nie jest zła. Co do tego, chyba nigdy nie miałam wątpliwości.

      Johann. Taka niewinna pozostałość z nie-dorosłości, którą zniszczyła ta noc. Przeżył poważne rozczarowanie, być może zraził się do kobiet, ale jednak zawsze był troszkę mądrzejszy. Więc nie musiał dostać od życia tak mocnego ciosu prosto w twarz, jak Alicja. Ta miłość go pokonała. Nie była tylko zauroczeniem. Wtedy zrezygnowałby z niej, w momencie ogarnięcia, iż Polka gra na dwa fronty. A tymczasem... Chyba to nic nie zmieniło. Ślepo przyjął, że albo będzie w jej życiu na jej zasadach, albo go nie będzie. Nie chciał ryzykować kompromisów. Zresztą sam porównał się do małego pieska. I to raczej najlepiej oddaje sytuację. Jest zupełnie uzależniony od tej dziewczyny. Nie zanosi się, żeby przynajmniej pragnął się z tego wyleczyć. Choć przypisuje jej niechęć do kontaktów z nim szalonemu, niedostępnemu charakterkowi. Nie zna prawdy.
      Właśnie. Jeszcze na  chwilę się muszę cofnąć. Bo ja wiem, że widzimy to oczami, cholernie zakochanego, poczciwego faceta, ale... Jej zachowanie po wypadku, nie pozwoliło mu chyba nawet trochę dostrzec, że coś się zmieniło. W ostatni wieczór tak sobie wyskoczyli do klubu. Jakby jej poprzedni wypad tam nie skończył się tragicznie. Widać próbowała to wydrzeć ze świadomości. Dopiero upływ czasu i spędzanie go w kłopotliwej samotności pozwoliły uświadomić jej sobie, iż to stało się naprawdę. Plus zrozumieć, że pieprzone wyrzuty sumienia znajdą Cię wszędzie.
      '...i kilka razy wyciągali się z różnego rodzaju bagna. No dobrze, zazwyczaj to Johann wyciągał Phila'. Zmienić to słówko 'zazwyczaj' na zawsze i wszędzie. I będziemy mieć prawdziwy obraz rzeczy. Forfang jest zdecydowanie za łagodny!

      I pan 'jestem idealny'. Wiesz... Ze względu na wydźwięk tego odcinka odpuszczę sobie jakieś dłuższe jechanie po nim. Powiem tylko, że on serio wydaje się nie mieć, żadnych skrupułów. Tu niby jakieś wyrzuty, a zaraz potem stwierdzenie, że to po prostu strach. I jeszcze to 'uspokajanie się' myśleniem, że nie ma szans, aby odpowiedział za swój czyn. Bo przecież to jest najważniejsze, nie? Ten człowiek, potrącony tam na drodze bardzo rzadko przedostaje się w ogóle do jego świadomości. A przecież zgodnie z prawdą, to on się tu liczy. I jeśli leży w grobie, albo jest kaleką to - jakkolwiek brutalnie to zabrzmi - nic nie pomoże mu fakt, iż winowajca odpowie za swój czyn. I jeszcze cała sprawa matury nam się w to wgryza. No cóż, lubię tą nauczycielkę, choć po dwunastu latach edukacji i różnych typach na tym stanowisku, powinnam być bardziej wyrozumiała dla niedoli uczniów. Ale zupełnie sprawiedliwe, przecież to razi w oczy, że ktoś kto długi okres nie robił po prostu nic, dostaje na koniec taką samą szansę, jak osoby starające się systematycznie, aby coś osiągnąć. I ja tu nie mówię o mniejszych zdolnościach, czy problemach z danym przedmiotem. Bo to prawie każdemu zdarza się we większym, lub mniejszym stopniu. Jest zupełnie ludzkie i nie powinno się z tego śmiać. Ale my mówimy o braku jakichkolwiek chęci. Wręcz nawet o nie udawaniu ich. Całkiem obiektywnie. On nie zasługuje na dopuszczenie do egzaminu. I jeszcze to 'miał skakać, wygrywać zawody, bawić się i wyrywać panienki'. Ja rozumiem próbę ucieczki od życiowych traum, ale myślenie w takiej sytuacji o biciu rekordu w ilości zaliczanych miesięcznie lasek... Nie jest delikatnie mówiąc na miejscu. Albo to pogardliwe myślenie o ludziach z klasy, którzy by mu jakoś mogli (choć wątpię czy by chcieli) w tej sytuacji pomóc...
      Cóż Sumienie to upierdliwy stworek i potrafi dążyć w człowieku dziurę. Do skutku. Ale jednak w przypadku niektórych muszą wieki minąć, zanim przynajmiej w malutkim stopniu odczują jego działanie. No. Choć myślę, że i do tego w końcu tu dojdzie.

      Usuń
    2. Wiesz? Z każdym kolejnym odcinkiem ta historia wkręca coraz mocniej:)
      Dlatego czekam niecierpliwie na ciąg dalszy❤️ Buziaki:*

      Usuń
  4. Ten przeskok czasowy ma jakiś taki swój urok. Chociaż urok to trochę złe określenie, ale chodzi mi o to, że wyszło chyba nawet lepiej, niż jakbyś zaserwowała nam to w czasie teraźniejszym. Norweską część wymiany przedstawiałaś stopniowo, powoli odsłaniając przed nami bohaterów, natomiast to, co działo się w Polsce, przeleciało jak burza i to właśnie nadaje temu taki specyficzny klimat. Czy to jest to "szaleństwo", o którym mowa w prologu? Albo to dopiero początek? Nie wiem czy dałoby się tak wczuć w emocje bohaterów, gdyby gdyby wypadek został przedstawiony w czasie rzeczywistym. Powrót do tych wspomnień w retrospekcjach podkreśla, jak ogromny wpływ miał ten wypadek na Alę i Phillipa, skoro wracają do niego po tak długim czasie. Z resztą, kto by nie wracał? To taki naturalny, ludzki instynkt, a dla nich dodatkowo zderzenie z rzeczywistością. Chcieli bawić się w dorosłych, to teraz muszą tej dorosłości sprostać. Bo dorosłość to nie tylko posiadanie dowodu osobistego, który pozwala im na zakup alkoholu czy papierosów, ani możliwość prowadzenia samochodu. To też umiejętność zachowania umiaru w korzystaniu z tych praw, a także stawianie czoła konsekwencjom swoich czynów. Ala i Phillip w pewnym sensie podpisali na siebie wyrok do końca życia. Nawet jeśli minęło już sporo czasu, nikt nie wyciągnął wobec nich konsekwencji i być może już nigdy nie wyciągnie, to wyrzuty sumienia chyba nigdy nie przestaną ich dręczyć. Choć wydaje mi się, że to nie przejdzie tak bez echa, a skoro wypadek był spowodowany samochodem Ali, prawdopodobnie to ona będzie musiała ponosić konsekwencje. W końcu Phillip siedzi daleko, za Morzem Bałtyckim i ma "własne problemy". Trochę denerwuje mnie to jego podejście do sprawy. Czuje się bezpieczny, bo jest zdecydowanie za daleko od miejsca wypadku, by ktokolwiek mógł go odnaleźć i poddać odpowiedniej karze. Wszystkie wyrzuty sumienia, zagłusza faktem, iż uratował swoją karierę, reputację i nie pójdzie do więzienia. No brawo, panie Sjoeen. Powodzenia, panu życzę.
    Ciekawi mnie, czy Johann będzie miał jakiś wpływ na tą sytuację, czy będzie tylko ofiarą własnych oczekiwań wobec nieodpowiednich osób? O ile nieszczęśliwa miłość zdarza się każdemu, nawet taka wysysająca z człowieka wszelkie chęci do życia i jakoś da się z tym żyć, o tyle zdrada przez przyjaciela musi boleć znacznie mocniej. Dziewczyny pojawiają się i znikają, zwłaszcza w tym wieku i to, że teraz wydaje mu się, że nie potrafi żyć bez Ali, wcale nie oznacza, że będzie tak myślał również za rok, czy za dwa. Prawdopodobnie ciężko będzie mu powierzyć swoje zaufanie kolejnej dziewczynie, być może nawet przez jakiś czas odpuści sobie kontakty damsko-męskie, ale prędzej czy później chyba poradzi sobie z tym zawodem, prawda? Utrata przyjaciela, któremu ufał tyle lat to chyba boleśniejsza strata, choć nie oszukujmy się - Phillip nie był najlepszym przyjacielem dla Johanna. Na jego miejscu, już dawno kopnęłabym w dupę takiego przyjaciela. Dziewczynę z resztą też, ale, jak to mówią, miłość jest ślepa.
    W związku z tym, że nastąpił tutaj taki zwrot akcji, jestem jeszcze bardziej zafascynowana tą historią i jeszcze mocniej oczekuję kolejnego rozdziału. Teraz chyba zacznę poznawać odpowiedzi na swoje pytania, co? Albo kolejna część jeszcze trochę tych pytań mi przyniesie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę iść spać, ale obiecałam wczoraj komentarz i się nie wywiązałam, a zaległości rosną :/ Tak więc przybywam, za jakość standardowo nie odpowiadam!
    Jestem w stanie wybaczyć Ci ten przeskok czasowy, bo w sumie czasem lepiej spojrzeć na pewne rzeczy z perspektywy. Gdzieś wspominałaś zresztą, że rozdziałów nie będzie z byt wiele i ja to szanuję. Szanuję, bo sama nie potrafię tak krótko pisać, tylko epopeje mi wychodzą, eh.
    A bardziej merytorycznie:

    Ala nie może się skupić, choć maturka przecież za pasem. I to nie chodzi o samych panów Norwegów. Chodzi o coś znacznie poważniejszego. Bo to już nie jest historia o trójce niedorosłych ludzi wchodzących w dorosłość, która kręci się wokół ich miłosnego trójkącika. Pojawiają się złe decyzje, za które jako dorośli, powinni wziąć odpowiedzialność.
    Trochę mnie zszokowałaś tym wspomnieniem, które dręczy Alę. Nie tego się spodziewałam. Choć w sumie, od momentu, w którym po raz pierwszy przeczytałam, że i ona i Phil, bez większego zastanowienia wsiadają za kółko po alkoholu, wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Ale akurat nie tego się spodziewałam. Najgorsza jest ta niepewność - czy mają na sumieniu czyjeś życie, czy też nie.
    Nic dziwnego, że Ala skupić się nie umie. Kto by umiała w takiej sytuacji.
    I... jak wyglądała potem jej relacja z Philem i, choć nieco mniej bezpośrednio, z Forfim?

    Jedno jest pewne - znajomość z Alą wywróciła życie tego ostatniego do góry nogami i na dodatek wynicowała na lewą stronę. Nie dość, że z ciepłej kluseczki, stał się... gorącą kluseczką, nie dość, że zakochał się po uszy, co już samo w sobie jest sprawą beznadziejną, nie mówiąc tym, że jakikolwiek związek między nimi jest skazany na porażkę, to jeszcze poważnie zmieniły mu się priorytety. Był wierny jak pies, mimo iż Ala często zlewała go sikiem prostym. Na rzecz... Phila.
    I tu też się wiele zmieniło. Bo przecież byli kiedyś super kumplami, a teraz stanęła między nimi dziewczyna.
    I już nigdy nie będzie tak samo.

    Phil i matematyka to złe połączenie. Bo w naturze nie występuje. Kiedy więc ktoś chce sztucznie wywołać takie zjawisko efekt jest opłakany. I płacz będzie i zgrzytanie zębów, bo Phil się na matmie skupić nie może. Nie żeby kiedyś umiał, ale teraz tym bardziej. Bo dręczy go to samo wspomnienie, co i Alę. I na dodatek fakt, że Ala się teraz do niego nie odzywa. Po pierwsze dlatego, że władował ją w kłopoty, po drugie... po drugie chyba dlatego, że się wystraszyła. Na dodatek stracił kumpla (znowu dzięki Alicji), a na dokładkę ta cholerna matematyka!
    Znam sytuacje, że nauczyciel stawia dwóję na koniec i przepuszcza ucznia, pod warunkiem że ten zrezygnuje z pisania matury. Jeśli nie to udupia, coby wstydu nie było. Więc może gdyby Phil zrezygnował z matury, wszyscy byliby szczęśliwsi? Choć nie wiem czy w Norwegii też to tak działa.
    Anyway, Phil jest w dupiu. Bardzo głębokim i ciemnym. Nie ma nikogo kto mu z matmą pomoże i zostanie w szkole na jeszcze jeden rok. chyba, że... że znajdzie kogoś kto mu jednak pomoże.
    ...i dlaczego ta osoba nazywa się Magda, huh?
    (ślepy strzał, ale mam ostatnio do takich fart, heh )

    Tyle ode mnie, nie podpisuję się pod tym, bo ssie.
    Rozdział cacy, a ciołki wkurzają nas niemożebnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER OPOWIADANIE ALE CZY TU SIĘ TAK W KOŃCU POJAWI KRAFT, JAK MÓWIŁAŚ ZACZYNAJĄC?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraftbot i kraftoskrobociątkowe szczury życiem! #makekraftgreatagain #teamkraftbotforever #zlotykraft

      Usuń
  7. "[...] Nawet tę piekarnię na rogu, w której co rano kupował drożdżówkę z budyniem" - on jadał te drożdżówki? Zauważam pewną nieścisłość - przecież skoczkowie jedzą tylko liście sałaty :D
    *tyle z telefonu, do normalnego komentarza wrócę, mam nadzieję, jeszcze dziś.
    Całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam wrócić drugiego, jestem czwartego. W sumie nie aż taki spory ten poślizg xD Jak na mnie, zaskakująco mały.
    Po pierwsze - wypadek. Chyba główna i najważniejsza część tego rozdziału. Nie podoba mi się ta sytuacja i okoliczności, w jakich do niej doszło. Phil jednak powinien mieć swój rozum. On nie ma pięć lat, jest dorosły i powinien pewne rzeczy przewidywać i podejmować ciut rozsądniejsze decyzje. Spowodowanie wypadku to jedno, ale gorsza, moim zdaniem, jest ucieczka z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy ofierze (ofiarom?). Nie ukrywam, jestem ciekawa, co się stało po wypadku. Możliwości są 3, ale żadna mi się nie zgadza z faktami przedstawionymi w opowiadaniu:
    1) oboje zginęli. Pierwsza osoba na skutek obrażeń, druga, np. straciła przytomność i zamarzła. Średnio prawdopodobne. Jednak to by tłumaczyło, dlaczego policja nie zapukała do drzwi Ali. Z drugiej strony, wtedy byłoby głośno w mediach i internecie.
    2) jeden zginął/trafił do szpitala, drugiemu nic się nie stało - możliwe. Ale wówczas myślę, że ten nieposzkodowany podałby jakieś szczegóły umożliwiające znalezienie sprawcy i policja już zabrałaby Sjoeena. No bo proszę, sławny skoczek za kierownicą! xD
    3) oboje przeżyli, nic im się (powiedzmy) nie stało. Wówczas powinni zgłosić sprawę. Tak myślę.
    Z tym, że wersja 2. i 3. nie uwzględnia, jak naprawdę działa policja xD Pewnie tu tkwi problem mojego rozumowania.
    Tak, czy inaczej, Ala i Phil są niepoważni. Swoją drogą, gdzieś tam kiedyś pisałaś, że ta znajomość spowoduje śmierć. Najpierw myślałam, że Forfang się zabije z rozpaczy xD Później, po zafundowanym sobie spoilerze, myślałam, że Ala zabije dziecko. A tu chodziło o wypadek, w którym oni są zabójcami.
    Swoją drogą, właśnie sobie uświadomiłam, że pisałaś o śmierci, więc pierwsza opcja jednak odpada xD Brawo ja - Cierpienie aka mistrz dedukcji.
    Trochę boli mnie podejście Sjoeena. On nie myśli o tym, co stało się z tamtym człowiekiem, on boi się konsekwencji. Martwi się tylko o siebie. Nie wiem, jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji, może postąpiłabym podobnie, ale jednak mnie to przeraża.
    No ciekawe, jak to się dalej potoczy.
    Piszę ten komentarz od godziny, jednocześnie śmieszkując sobie z Ciebie i Volvicha oraz Butko, więc nawet wstydzę się czytać, co napisałam xD
    Pozdrawiam gorąco i wracam pod dziesiątką za pół roku xD

    OdpowiedzUsuń