piątek, 23 lutego 2018

Epilog


Beyond the horizon of the place we lived when we were young
In a world of magnets and miracles
Our thoughts strayed constantly and without boundary

Zastanawiał się czasem, jak rozwinęła się znajomość Ali i Johanna. Czy to, że powiedział mu o ciąży dziewczyny, miało jakikolwiek wpływ na ich relację. Czy nie okazało się, że jednak to było dziecko Forfanga. Johann wpadłby wtedy w niezłe bagno. Nie do pozazdroszczenia. Dziecko połączyłoby ich na zawsze. Na zawsze to dosyć długo. Można się naprawdę przestraszyć.
A przecież jego i Alę też coś łączyło na zawsze. I to coś znacznie gorszego.
Długo był dzieciakiem, ale każdego w końcu dosięga nieubłagana dorosłość. Jakby stopniowo, latami, coraz bardziej docierała do niego świadomość tego, co zrobił. Zagłuszał ją jak tylko mógł. Żył z dnia na dzień, bez większych ambicji i bez większego zastanowienia. Nigdy nie wrócił do skoków. Pozostał w pamięci kibiców jako kolejny niespełniony talent. Takich jak on było już przecież setki. 
Choć nie. 
Tylko on zabił człowieka.

*
Steps taken forwards but sleepwalking back again
Dragged by the force of some in a tide

Oddał skokom wszystko. Wszystkie swoje wysiłki, wszystkie plany i marzenia. Chciałby też oddać im wszystkie swoje myśli, ale akurat to nie zawsze było możliwe. Spełniał się w tym sporcie. Wzniósł się ponad przeciętność. Wiedział, że w innych dziedzinach życia nie miał na to szans. Nie chciał studiować, nie chciał poznawać nowych ludzi, nie chciał szukać miłości ani zakładać rodziny. Miłość znalazł już wcześniej. Nieodwzajemnioną, ale z jego strony zupełnie szczerą i bezinteresowną. Rodzinę też tak naprawdę już założył. Był ojcem. Choć jego dziecko nie żyło.
Wspomnienie Ali przynosiło jedynie ból, świadomość, że w życiu prywatnym być może nigdy nie będzie już szczęśliwy.
Stał się maszyną do wygrywania. Maszyną ze złamanym sercem.

The grass was greener
The light was brighter
The taste was sweeter
The nights of wonder

Najłatwiej byłoby się zabić, prawda? Ale nie miała prawa decydować o życiu i śmierci. Nie kolejny raz. Nawet jeśli miałoby to dotyczyć życia jej samej.
W więzieniu było inaczej, niż sobie wyobrażała. Ale przecież miała teraz przed sobą wiele długich lat, aby się do tej inności przyzwyczaić. Może nawet wolałaby, żeby to było całe życie. Tak czy inaczej żaden wyrok nie mógł równać się ze spojrzeniem mamy. Z tą mieszanką rozczarowania, bólu, współczucia i miłości. Tak, wciąż miłości. Bo nikt nie potrafi tak bezwarunkowo kochać jak matka.
Nie, nie wydała Phila. Po co? Teraz to już nic nie zmieniało. Każdy miał swoje sumienie - i ona, i on. Co działo się z Phillipem - nie wiedziała, wiedziała za to, że własne sumienie nie daje jej spać. 
Nie chciała nikogo krzywdzić. Tak wyszło
Chciała być szczęśliwa. Nie wyszło.
Nie chciała, żeby Johann szukał dziecka, a tylko dzięki temu kłamstwu mogła tego uniknąć. Plan zakładał, że ten dziewięciomiesięczny epizod nie zostawi żadnego śladu w jej życiu. Nie była w stanie należycie zająć się dzieckiem i nie próbowała nawet udawać, że może być inaczej. Nie przewidziała tylko, że tak bardzo pokocha swojego synka. Wcale nie chciała jeszcze bardziej krzywdzić Johanna. Ale przynajmniej choć przez chwilę nie była sama z tą stratą. Mimo że wyrządziła mu okropną krzywdę. Ta świadomość nie pomagała. Teraz już nic nie mogło pomóc.

*
With friends surrounded
The dawn mist glowing
The water flowing
The endless river
Forever and ever

Dorosłość ich przerosła. Zabawne. Czyż codziennie nie przerasta każdego z nas? A jednak mamy trochę więcej rozumu i trochę więcej szczęścia. A może mniej odwagi do tego, żeby żyć chwilą. Czasem po prostu opłaca się zachowawczość. Choć tak jest przecież znacznie mniej zabawnie, mniej interesująco. Nie chcemy prowadzić nudnego szarego życia, a jednak właśnie to robimy. Może to instynkt samozachowawczy. Może po prostu strach. To nie ma znaczenia. Bo ostatecznie i tak żałujemy. Wszyscy. Albo że coś zrobiliśmy, albo że czegoś nie zrobiliśmy. Mówi się, że to drugie jest gorsze. Ale nikt nie wie, jak jest naprawdę. 
Dorosłość nas przerasta.
Życie nas przerasta.
__________

Każde opowiadanie to dla mnie w pewnym sensie eksperyment, ale to był chyba największy z wszystkich do tej pory. Najtrudniejszy. 
Dwa lata temu zaczęłam publikować tę historię, pisać - jeszcze rok wcześniej. Długo to trwało. I dużo mnie kosztowało. Wiem, to głupie, bo przecież to tylko opowiadanie. Ale dla mnie bardzo ważne. Bo przecież było naprawdę wiele momentów, gdy wydawało mi się, że nigdy tego nie skończę. Skończyłam. Również dzięki Wam. A może przede wszystkim. Pisanie do szuflady nie ma nawet połowy tego uroku, co pisanie dla czytelników. Kocham Was bardzo. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni zakończeniem. Wiem, że prawdopodobnie spodziewałyście się czegoś innego. Przynajmniej w przypadku Ali. Choć chyba w tych kilkunastu rozdziałach udowodniła, że można się po niej spodziewać absolutnie wszystkiego.

4 komentarze:

  1. Absolutnie nie czuje rozczarowania :) epilog podsumował wszystko w najlepszy sposób;)
    Co do Phila cóż jedni mają sumienie i nie umieją żyć z krzywda komuś wyrządzoną inni po prostu tłumia to w sobie.
    Johan tu też mnie nie zdziwiło nic oddał się temu w czym był dobry zabradzo się w tym zatracajac ale inni nie potrafią inaczej.
    A Ala tego się nie spodziewałam ale chyba sama nie umialabym trzymać takiej informacji dla siebie dziwi mnie tylko że trafia do więzienia no chyba że wzięła całą winę na siebie to wtedy tak.
    Dobra dość bo coś nieskaldnie mi idzie :P dziękuję za to opowiadanie:*
    Pozdrawiam i życzę weny w tworzeniu innych dzieł :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakończenie zasługuje na porządny komentarz, dlatego postaram się tu jeszcze przybyć i rozwinąć niektóre wątki, ale na razie powiem, że niezmiernie Ci dziękuję za to, że Ala się nie zabiła. Zapunktowała u mnie tym, że się przyznała do tego, co się wydarzyło wtedy na drodze. Wciąż jednak uważam, że postapiła okropnie w kwestii Johanna. Nie umiem jej w tej kwestii zrozumieć i wybaczyć. Nie! Tak się nie robi, nie kłamie się w kwestii śmierci dziecka. Nawet jeśli ma się ku temu nie wiadomo jak porządne argumenty i przekonania. Rozwodziłam się już poprzednio nad tym, więc nie będę się powtarzać, ile mądrzejszych i mniej raniących rozwiązań mogła znaleźć. Dziwię sie, że w kwestii wypadku wyrzuty sumienia aż tak ją zjadły, a w kwestii powiedzenia chłopakowi, który bądz co badz, powinien być dla niej choć trochę ważny, że jego dziecko nie żyje, udało jej się wmówić sobie, że postąpiła słusznie. Nie, spieprzyła na całego i nie umiem jej tego wybaczyć.
    Co do Philla to chyba muszę się kiedyś wgryźć mocniej w jego cześć, bo niby coś tam w nim pękło, coś zrozumiał i dorósł, a jednak wciąż nie przemówiła do mnie ta jego zmiana. Chociażby to jak myślał o Johannie, Ali i dziecku. To go właśnie tak odróżniało od Johanna, który chyba wcale nie uważał sprawy z dzieckiem (zanim ktoś mu brutalnie nie złamał serca słowami, ze to dziecko nie żyje. YGHYYYYMMM) za bagno, w które wpadł, czy sytuację nie do pozazdroszczenia. Dorosłośc polega tez na tym, żeby brać odpowiedzialność za swoje czyny, a nie tylko przed tą odpowiedzialnością uciekać. Ala wzięła połowicznie(albo nie... wzieła całkowicie, bo wzięła całkowicie odpowiedzialność za wypadek, a i z urodzeniem oraz oddaniem synka w dobre ręce postapiła słusznie. Dopiero pózniej popełniła kolejny bład). Johannowi wzięcie odpowiedzialności zostało brutalnie odmówione, a Phill zawsze wolał uciekać.
    W każdym razie epilog zupełnie mnie nie rozczarował, wręcz ucieszył. Ala częściowo mi zaimponowała, a przede wszystkim podobało mi się to, co myślała o popełnieniu samobójstwa. Za to, że tego nie zrobiła ma u mnie plusa, za to jak o tym myślała ma dodatkowych kilka. Część Philla chyba tylko utwierdziła mnie w tym, co myślałam o nim przez cały czas, a część Johanna trochę poharatała serduszko. Czy gdyby nie usłyszał, że jego dziecko nie żyje, byłoby mu łatwiej odnaleźć się w dalszym życiu? To tylko gdybanie, ale obawiam się, że taka świadomość, że jego dziecko nie żyje jednak mocno go ukształtowała, co przebija przez tę jego część.
    Miałam różne pomysły na ten epilog, ale mogę powiedzieć, że ten chyba podoba mi się najbardziej. No może lepszy byłby, gdyby Ala zdobyła się na tę ostatnią odwagę i powiedziała Johannowi prawdę, ale na to nie liczyłam. Dlatego podoba mi się, jak to rozwiązałaś i niesamowicie podobała mi się cała ta historia.
    Na pożegnanie i podsumowanie całości musze jednak znaleźć dłuższą chwilę. Dlatego na razie żegnam się tylko z epilogiem, a na całośc jeszcze przyjdzie czas.
    PS. Tak lubię tego Twojego Johanna, że nawet jestem w stanie czasem zapomnieć, jak bardzo nie lubię go w rzeczywistości :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Napiszesz coś jeszcze o skokach na poważnie? ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w stanie niczego obiecać w tym momencie. Jeśli w mojej głowie pojawi się jakiś pomysł, to pewnie go spiszę, ale nie wiem czy jest sens publikować, bo coraz mniej osób czyta, a jeszcze mniej komentuje :(

      Usuń